Lancia Voyager 3.6 V6 Gold - test
Chrysler nie odważył się wprowadzić do oferty Grand Voyagera z silnikiem V6. Zrobiła to Lancia z bliźniaczym Voyagerem.
Wycofanie z oferty na polskim rynku (a także innych europejskich, poza Wielką Brytanią i Irlandią) Chryslera Grand Voyagera wymagało odwagi. Pozostałych modeli amerykańskiej marki zresztą też. Wszystkie sprzedawane na Starym Kontynencie modele Chryslera noszą od jesieni 2011 r. logo Lancii.
Projektanci nie mieli wiele pracy - ograniczyli się do zmiany znaków firmowych, a także nieznacznej ingerencji w stylizację przedniego pasa. Kształt nadwozia został ten sam. Kanciasta karoseria nie każdemu się spodoba, ma za to inną ważną cechę - jest niebywale praktyczna.
Mocy pod dostatkiem
Wersja z benzynowym silnikiem o pojemności 3,6 l ma 283 KM, co pozwala ważącemu ponad 2000 kg samochodowi rozpędzić się do 209 km/h i przyspieszyć od 0 do 100 km/h w 9 s. Osiągi minivan Lancii ma zatem ponadprzeciętne.
Do takiego zestawu - silnik V6 i spory minivan - najlepiej pasuje automatyczna skrzynia biegów. Do tego samego wniosku doszli inżynierowie Lancii (a raczej Chryslera). Niestety, sześciostopniowa skrzynia działa dość ospale. Jak łatwo się domyślić, zużycie paliwa jest spore. W mieście trzeba liczyć się z wynikiem 16-17 l/100 km, poza nim trudno zejść poniżej 10 l, częstsze wyniki to 11-12 l/100 km. To więcej niż obiecuje producent - w mieście różnica nie jest może zbyt duża, ale poza nim apetyt na paliwo benzynowej wersji Lancii Voyager nieco zaskakuje. Niestety - in minus.
Komfortu nie brakuje
Voyager, jak przystało na auto o amerykańskim rodowodzie, jest zawieszony miękko, zdecydowanie lepiej czuje się podczas długiej jazdy autostradą niż na krętej drodze. Nadwozie mocno przechyla się na pokonywanych szybko zakrętach, ale zawieszenie (mimo prostej konstrukcji) dzielnie sobie z takimi sytuacjami radzi. Seryjny system ESP bardzo rzadko musi wkraczać do akcji. Znacznie częściej jego żółtą kontrolkę można oglądać podczas dynamicznego ruszania, zwłaszcza na mokrej nawierzchni.
Lub ciężarówka
Voyager idealnie nadaje się do dalekich podróży, nawet w sześć osób. Nie w siedem, choć na tyle auto jest rejestrowane, bo tylna kanapa jest umieszczona między nadkolami i szerokość wnętrza jest przez nie mocno ograniczona.
Bagażnik za trzecim rzędem foteli mieści całkiem sporo (ma pojemność 638 l), a jeśli to nie wystarczy, można posiłkować się schowkami pod podłogą - ich łączna pojemność to imponujące 118 litrów.
A teraz najlepsze - schowki te bez problemu mieszczą fotele drugiego rzędu i tylną kanapę. I nie trzeba przy tym za wiele siły - system o nazwie Stow ’n Go działa bez zarzutu.
Po złożeniu siedzeń Voyager zmienia się w małą ciężarówkę. Nawet nieco większą niż małą - przestrzeń bagażowa rośnie do 3912 litrów.
Wyposażenie
W standardzie testowanej wersji Gold, jednej z trzech dostępnych odmian, jest niemal wszystko. Są ksenonowe reflektory, skórzana tapicerka, podgrzewane fotele w dwóch pierwszych rzędach, trzystrefowa, automatyczna klimatyzacja, elektrycznie odsuwane drzwi boczne i klapa bagażnika oraz tempomat. Do pełni szczęścia brakuje głównie nawigacji satelitarnej (dopłata 6500 zł).
Poza benzynowym silnikiem 3.6 V6 można wybrać odmianę wysokoprężną 2.8 - słabszą o 120 KM i droższą w wersji Gold o 14 tys. zł.
Tekst: Witold Blady, zdjęcia: Robert Brykała