Wjeżdżając w kałużę zwolnij. Młot wodny może zniszczyć silnik
Szybkie przejeżdżanie przez głębokie kałuże nie tylko może prowadzić do aquaplaningu. Taka jazda może skończyć się poważną awarią silnika oraz... mandatem. Jak to możliwe?
Szybkie wjechanie w stojącą na ulicy wodą oznacza wydostający się spod kół gejzer wody. Fontanna wpaść może na chodnik, a jeśli pieszy uzna, że kierowca ochlapał go z premedytacją, może zgłosić taki czyn odpowiednim służbom. W pierwszej kolejności należy zapisać numer rejestracyjny pojazdu i skontaktować się z policją lub Strażą Miejską. Warto rozejrzeć się, czy w okolicy nie było świadka, który potwierdzi naszą wersję wydarzeń.
Oprócz kontaktu telefonicznego z odpowiednimi służbami, warto rozważyć przygotowanie pisemnego zawiadomienia o popełnieniu wykroczenia. W takiej sytuacji trudniej będzie zlekceważyć takie zgłoszenie.
W dobie wszechobecnego dostępu do kamer, w tym monitoringu miejskiego i urządzeń rejestrujących, jest duże prawdopodobieństwo, że wykroczenie zostało nagrane. To idealny i niepodważalny dowód w sprawie.
Celowe ochlapanie przechodnia to wykroczenie, które jest zagrożone mandatem w wysokości od 20 do 500 złotych. Zgłoszenie na policję upoważnia pieszego również do wniesienia pozwu sądowego. W szczególności, gdy wartość zniszczonych rzeczy wynosi kilka tysięcy złotych.
Taka sytuacja to skrajność, ponieważ w większości przypadków dochodzi do zawarcia ugody i zwrotu kosztów. Jednak kierowca musi się liczyć, że za taki występek może otrzymać grzywnę wynoszącą kilka tysięcy złotych, a nawet karę ograniczenia wolności do roku.
Wielu kierowców zastanawia się, jak powinno się zachować w sytuacji, gdy najechali ze zbyt dużą prędkością w uszkodzenie w jezdni wypełnione wodą, a następnie przypadkowo ochlapali pieszego?
Przede wszystkim nie powinni jechać dalej. Po zatrzymaniu się należy zwrócić się do pieszego i ustalić, czy nic się nie stało. W dobrym tonie jest również deklaracja o chęci naprawienia szkody.
Jest to przede wszystkim kwestia kultury osobistej, ale takie zachowanie daje również spokój kierowcy, który nie będzie musiał czekać w niepewności na wezwanie na komisariat policji lub straży miejskiej.
Wodny gejzer, zwany czasem wodnym młotem, wywołany szybką jazdą po kałuży nie tylko może ochlapać pieszych, ale również doprowadzić do awarii. Pół biedy jeśli woda zachlapie układ elektryczny czy elektronikę pokładową. Jednak równie dobrze woda może się dostać do dolotu powietrza, a następnie do komory spalania w silniku. Tam nastąpi katastrofa - woda nie sprężą się tak, jak powietrze, dojdzie więc uszkodzeń korbowodów czy zaworów. W skrajnych przypadkach silnik nie będzie nadawał się do naprawy, bo może dojść do przebicia bloku.