Tanie auto z Ameryki - warto?
Samochód z rynku amerykańskiego może być dla Europejczyka źródłem wielu zaskoczeń. Nie wszystkie są przyjemne.
Chociaż samochody na całym świecie upodabniają się do siebie, nie oznacza to, że są zupełnie identyczne. Różnice w wyposażeniu obowiązkowym i dodatkowym są nadal dość istotne. W dodatku oczekiwania amerykańskiego klienta względem samochodu są zupełnie różne wobec europejskich.
Dlatego też, jeżeli decydujemy się na zakup auta wyprodukowanego z myślą o rynku amerykańskim, bądźmy świadomi kilku poważnych różnic, z którymi przyjdzie się nam zmierzyć.
Niektóre z nich co najwyżej mogą irytować, inne - nawet doprowadzić do zabrania dowodu rejestracyjnego podczas policyjnej kontroli.
Zawsze warto pamiętać o jednej, podstawowej różnicy: amerykański klient kupi samochód, jeśli będzie on tani. Europejskie ceny nowych samochodów (i paliwa) brzmią dla Amerykanów jak horror. Dlatego też nawet wydawałoby się duże i luksusowe auta w USA są w środku wykończone byle jak, mają plastikowe kierownice i najtańszą tapicerkę, słabe hamulce, opony z najniższej półki, a jedynym obowiązkowym wyposażeniem jest klimatyzacja i uchwyty na kubki.
Amerykańscy producenci wytwarzają samochody tanie, proste konstrukcyjnie i łatwe w naprawach, ponieważ tamtejszy klient nie ufa nowoczesnym systemom elektronicznym.
Oświetlenie - najważniejsza kwestia!
W USA nie wymaga się, aby reflektory przednie świeciły w sposób asymetryczny, więc amerykańscy producenci montują reflektory symetryczne - niedopuszczalne w Polsce.
Podobnie rzecz się ma z tylnymi kierunkowskazami. W Polsce muszą mieć one barwę żółtą samochodową, w USA panuje dowolność, zatem klosze tylne są zazwyczaj całe czerwone, aby obniżyć koszt produkcji.
Mówi się, że każde auto można przerobić, ale nie zawsze jest to proste. Niektórzy mechanicy wycinają w lampach dziurę i wklejają pomarańczowy klosik np. w miejsce lampy cofania, a lampę tę wieszają pod zderzakiem.
W przypadku świateł przednich bywa jeszcze gorzej. Amerykanie raczej nie stosują reflektorów ksenonowych. Jeśli na europejskim rynku dany samochód występuje tylko z "ksenonami", nie ma jak go przerobić.
Skrzynia automatyczna - trwała, jeśli jeździmy spokojnie
Automaty w amerykańskich samochodach działają ospale i zwiększają zużycie paliwa, ale za to są bardzo trwałe. Nie aż tak trwałe jednak, żeby wytrzymać eksploatację w warunkach europejskich, często przez osoby, które nigdy nie jeździły samochodem ze skrzynią automatyczną.
Po pierwsze: amerykańskim samochodem z automatem nie wolno jeździć zbyt szybko, ani za mocno wciskać gazu, ponieważ płyn hydrauliczny w skrzyni automatycznej przegrzeje się. Europejskie samochody z automatem mają dodatkowe chłodnice oleju hydraulicznego, ewentualnie można zamontować taką chłodnicę także do amerykańskiego auta, które zazwyczaj jej nie posiada.
Po drugie: trwałość automatu jest wprost proporcjonalna do jego prawidłowego użytkowania. Zrzucanie na "N" podczas jazdy, zaniedbywanie wymiany oleju i inne karygodne zaniedbania prowadzą do zniszczenia skrzyni. Następnie użytkownik zaczyna rozpowiadać nieuzasadnione opinie o rzekomej awaryjności automatów.
Zawieszenie, hamulce, ogumienie - słabsze niż w samochodach europejskich
Często zdarza się, że ten sam samochód oferowany w Europie i USA ma inne nastawy zawieszenia i inne hamulce. Zawieszenie nastawia się na komfort, a pewność prowadzenia w zakręcie schodzi na ostatni plan. Podobnie jest z hamulcami - wystarczają do zatrzymania pojazdu, ale nie zniosą ostrego traktowania.
Warto także zwrócić uwagę na samochody klasyfikowane w Stanach jako "SUVs and trucks" (SUV-y i pick-upy). Amerykańskie auta typu Chevrolet Tahoe, Ford Expedition, Hummer H3 czy pick-upy mają zazwyczaj zawieszenie na resorach piórowych, co jest rozwiązaniem znanym już z wozów konnych. O bezpiecznym prowadzeniu w zakręcie można zapomnieć, ale za to jest ono pancerne i wytrzyma cały okres użytkowania auta.
Natomiast opony stosowane na pierwszy montaż do samochodów amerykańskich są skandaliczne. Posiadają tylko dwa parametry: cenę i trwałość. Przyczepność na mokrej czy ośnieżonej nawierzchni czy odporność na aquaplaning nikogo nie interesuje. Zadaniem opon amerykańskich jest przejechanie 100 tysięcy kilometrów po autostradach ze stałą prędkością przy minimalnym zużyciu bieżnika. Najlepiej od razu wymienić je na dobre ogumienie europejskie.
Oznaczenia, radio, wskaźniki - łatwo można się pomylić
To obszerny temat - zacząć można od tego, że wiele samochodów ma oznaczenia temperatury na klimatyzacji w stopniach Fahrenheita, które Europejczykowi nic nie mówią (72 stopnie F to 22,2 stopni C). W nielicznych autach można je zmienić, chyba że nadrukowano je na stałe.
Prędkościomierz wskazuje szybkość w milach - wiele samochodów ma podwójną podziałkę, ale wcale nie wszystkie. W milach podawany jest także przebieg, więc jeśli sprzedający pisze w ogłoszeniu "stan licznika: 80 000", to raczej nie dokonał konwersji jednostek (1 mila to 1,6 km).
Kolejna sprawa dotyczy ustawień radia. Amerykanie lubują się w wielkich "kombajnach" radiowo-multimedialnych z mnóstwem wejść i przycisków. Nie zmienia to faktu, że można na nich ustawiać tylko częstotliwości nieparzyste - po 89,1 następuje 89,3 MHz, a przeróbka nie zawsze jest możliwa.
Ostatnią ciekawostką jest amerykański system bezkluczykowy - za oceanem oznacza to klawiaturę umieszczoną pod klamką. Żeby otworzyć drzwi, trzeba wpisać kod.
Wyposażenie - wcale nie tak bogate
Dla Amerykanina samochód musi mieć klimatyzację i uchwyty na kubki, ewentualnie elektrycznie otwierane szyby. Wyposażenie typu poduszki powietrzne czy ESP schodzi na dalszy plan. Mile widziane jest np. radio satelitarne, dla odmiany praktycznie nieznanym elementem jest roleta bagażnika, która w USA jest do niczego niepotrzebna, a w Polsce trudno wyobrazić sobie bez niej użytkowanie auta typu SUV czy minivan.
Amerykanie lubią także dużo plastikowego drewna i podgrzewane fotele, ale nie stosują np. zamykanego wlewu paliwa - każdy może otworzyć klapkę i odkręcić korek.
Jakość wykończenia - zaskoczenie zazwyczaj niemiłe
Europejczycy przywiązują do tej kwestii sporą wagę. Amerykanom jest ona obojętna. Jeśli samochód ma kierownicę i klimatyzację, to już dobrze. Zatem amerykańscy producenci bez skrępowania stosują najtańsze plastiki, które łatwo się rysują i wycierają, płócienne tapicerki nawet w samochodach wyższej klasy i jednokolorowe wyświetlacze, na których niewiele widać. Dlatego nie powinniśmy być zdziwieni, gdy w dużym SUV-ie czy osobówce znajdziemy wnętrze wyglądające o dwie klasy niżej.
Tymon Grabowski
Tekst pochodzi z tygodnika