Sól i rdza. Zobacz, jak prosto i tanio zabezpieczyć auto przed zimą!
Poranki witają nas już pierwszymi przymrozkami, zanim się obejrzymy na drogach pojawią się - traktujące samochody solidną porcją soli - piaskarki.
Dla właścicieli starszych pojazdów to ostatni moment, by przygotować swoje auta do zimy i zabezpieczyć newralgiczne punkty karoserii - progi, nadkola czy ranty - przed zmasowanym atakiem korozji. Z tej roli świetnie wywiązuje się jeden z wynalazków stosowanych powszechnie przez firmy tuningowe - "plastidip" lub - jak kto woli - folia lub guma natryskowa.
Preparat polecany jest osobom, które - niewielkim kosztem - chcą zmienić wygląd samochodu. Można go kupić w różnych kolorach i w łatwy sposób odświeżyć swój pojazd. Z myślą o kierowcach, którzy cenią sobie fabryczną urodę swoich aut, producenci przygotowali jego transparentne - przeźroczyste - odmiany.
Z punktu widzenia zabezpieczenia antykorozyjnego taka powłoka ma niemal same zalety. Jest trwała, stosunkowo łatwo ją usunąć i tworzy powłokę odporną na działanie wody i kwasów (sól).
By pomalować elementy samochodu gumą nie trzeba nawet dysponować sprężarką i pistoletem lakierniczym. W Internecie lub sklepach motoryzacyjnych bez trudu kupimy gotowe już produkty w sprayu. Malowanie nimi nie różni się od korzystania z farb w puszkach. Za jedno opakowanie zapłacimy od 30 do 50 zł.
Przed przystąpieniem do pracy trzeba dokładnie umyć karoserię. Dla usunięcia wszystkich nieczystości i uzyskania lepszego efektu warto użyć zmywacza silikonów lub - w budżetowej wersji - świetnie wywiązującej się z tej roli - benzyny ekstrakcyjnej. Przed przystąpieniem do malowania trzeba jednak chwilę odczekać, by benzyna zdążyła całkowicie odparować.
Jak przy każdym malowaniu najwięcej czasu pochłonie zamaskowanie tych elementów karoserii, które nie będą zabezpieczane folią. W przypadku - lakierowanych na czarno - progów nie jest to duży problem. Co innego jeśli decydujemy się pomalować rant błotnika czy dół drzwi. W ostatnim przypadku radzimy wybrać preparat transparentny i - zamiast niewielkiego paska szerokości 2-3 cm na samym rancie - zdecydować się na proste "odcięcie" np. na wysokości listwy. Wówczas różnica w fakturze przezroczystej (matowej) gumy i oryginalnego (błyszczącego) lakieru nie będzie widoczna na pierwszy rzut oka.
Przed rozpoczęciem lakierowania trzeba wykonać tzw. natrysk próbny, by zobaczyć w jaki sposób preparat "wylewa się" na malowaną powierzchnię. Pamiętajmy, że im więcej warstw nałożymy, tym łatwiej będzie nam je usunąć w przyszłości (cieńsza warstwa łatwo się rwie). Najlepszy efekt daje wylanie 4-5 warstw.
Bardzo ważne jest, by natychmiast po zakończeniu malowania usunąć taśmę maskującą. W przeciwnym razie próba jej zerwania skończy się również naderwaniem gumy.
"Lakierowanie" gumą to świetne rozwiązanie np. dla tych, którzy nie dysponują dwoma kompletami felg. Po zabezpieczeniu gumą możemy korzystać w zimie z aluminiowych obręczy bez obawy o destrukcyjny wpływ błota pośniegowego i soli.
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z ograniczonej wydajności preparatów w sprayu. Jedna puszka wystarcza - mniej więcej - na pomalowanie dwóch obręczy. Z tego względu, planując większe prace, warto zainwestować w - najtańszy nawet - elektryczny pistolet lakierniczy. Taki sprzęt (najtańsze to wydatek poniżej 100 zł) świetnie radzi sobie z malowaniem gumą. Za litrowe opakowanie preparatu, które spokojnie wystarczy na zabezpieczenie obręczy i kilki elementów karoserii, zapłacimy około 100 zł.
Gdy po zimie zdecydujemy się przywrócić autu fabryczny wygląd można - po prostu - naderwać gumę paznokciem i spróbować usunąć ją w całości. Jeśli powłoka zacznie się rwać, trzeba ją będzie rozpuścić i zmyć przy pomocy szmatki obficie nasączonej benzyną ekstrakcyjną.
Paweł Rygas