Skrzyżowania Red Light to żyła złota. Mandat za mandatem

Na skrzyżowaniach w całym kraju montowane są systemy Red Light, których zadaniem jest monitorowanie przejazdu na czerwonym świetle. Okazuje się, że te urządzenia to prawdziwa żyła złota. Są jednak niemałe wątpliwości, czy systemy działają prawidłowo.

Jak działa system Red Light?

Zadaniem systemu Red Light jest, jak sama nazwa sugeruje, monitorowanie przypadków przejazdu na czerwonym świetle. Kamery rejestrują moment, w którym auto wjeżdża na skrzyżowanie i porównują to ze światłem, które w tym momencie paliło się na sygnalizatorze. Jeśli kierujący przejechał na czerwonym świetle, system zapisuje numer rejestracyjny pojazdu i wykonuje zdjęcie. Następnie do kierowcy trafia mandat za wykroczenie.

Jaki mandat za przejazd na czerwonym świetle?

Skoro już przy mandacie jesteśmy warto przypomnieć, że za przejechanie na czerwonym świetle musimy zapłacić 500 zł. Patrząc na samą kwotę można stwierdzić, że kara za wykroczenie nie będzie dla nas zbyt bolesna. Trzeba jednak pamiętać jeszcze o punktach karnych. Przejazd na czerwonym świetle obciąża kierowcę 15 punktami, to zaś, ponad połowa z dopuszczalnej puli, którą możemy uzyskać. W efekcie dwa takie mandaty w ciągu roku zakończą się zatrzymaniem prawa jazdy.

Reklama

Systemów Red Light przybywa

Inspekcja Transportu Drogowego systematycznie rozwija sieć tych systemów. W ostatnim czasie kamery pojawiły się min. na skrzyżowaniu w Szczecinie i Krakowie. ITD informuje, że  "obecnie realizowany jest projekt rozbudowy systemu fotoradarowego, w ramach którego liczba urządzeń Red Light zwiększy się o 30. Po jego zakończeniu CANARD (Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym - przyp. red.) będzie prowadził kontrole na 50 skrzyżowaniach". Do końca poprzedniego roku udało się uruchomić system na 41 skrzyżowaniach.

Żniwa systemu Red Light. Ponad 800 wykroczeń w trzy miesiące?

Jednym z systemów, który zaczął działać jeszcze w zeszłym roku, był ten znajdujący się na skrzyżowaniu ulic Wiejskiej i Garncarskiej w Słupsku. Jak się okazuje, uruchomiony w listopadzie system nie mógł narzekać na brak zajęć. Jak informuje serwis gp24.pl, w ciągu trzech miesięcy działania systemu zarejestrowano 833 przypadki przejazdu na czerwonym świetle.

Jak zwraca uwagę portal, pojawienie się kamer wywołało dyskusję wśród kierowców. Jedną z kwestii, na którą zwrócono uwagę, jest zielona strzałka na skrzyżowaniu. Ta może być źródłem problemów kierowców, którzy otrzymali mandaty, choć nie mieli na celu popełnienia jakiegokolwiek wykroczenia.

Kierowcy z Nowego Sącza mają problem. Wszystko przez zieloną strzałkę

Przykładem takiej sytuacji jest opisywany przez nas jakiś czas temu przypadek z Nowego Sącza. By zrozumieć, w czym rzecz, najpierw trzeba przypomnieć, że skrzyżowanie, na którym działa Red Light, posiada sygnalizatory S2, które, oprócz "standardowych" trzech świateł, posiadają również dodatkowe pole, na którym okresowo pali się zielona strzałka. Umożliwia ona przejazd samochodom skręcającym w prawo.

Kierowcy muszą jednak pamiętać, by obowiązkowo zatrzymać się przed sygnalizatorem. Dopiero wtedy mogą jechać dalej. Muszą jednak ustąpić przejścia ewentualnym pieszym i znajdującym się na drodze poprzecznej pojazdom. 

Kiedy zapala się zielona strzałka, pali się również światło czerwone. Problem w tym, że strzałka znika bez uprzedzenia. W efekcie kierowca, który nie zauważy zmiany, traktowany jest jak każdy, kto wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. W związku z tym mandat może otrzymać kierowca, który, w momencie gdy strzałka znikła, znajdował się na wysokości sygnalizatora i nie miał możliwości, by to zauważyć. 

Całą sytuację opisał w liście do naszej redakcji jeden z czytelników:

"Zielona strzałka gaśnie kiedy jeszcze główne czerwone się świeci - i  na zegarze (bo tam jest czasomierz) pozostaje 11 sekund do zmiany. Uzasadnienia mandatów są takie, że wyjechałeś na czerwonym świetle 0,646 sekundy po zgaszeniu strzałki. 

Masz 12 sekund na głównym zegarze (do zmiany światłą - przyp. red), ruszasz w prawo, w tym momencie gaśnie ci strzałka, jak już sygnalizator jest w obrysie samochodu. Nie masz szans zareagować. 

Teraz kierowcy się nauczyli już stać na strzałce. Nikt już nie jedzie, gdy jest 15 sekund do zegarze. Korki robią się przeogromne, ponieważ przepustowość bardzo spadła. 

Podsumowując, robiąc wszystko zgodnie z przepisami, ale nie posiadając wiedzy, że strzałka gaśnie na około 11 sekund przed zmianą głównych świateł, nie masz szans uniknąć mandatu. Dodajesz 500 zł i 15 punktów lub 1000 zł. Maszynka do robienia pieniędzy. Taka sytuacja dotyczy wjazdu od Alei Piłsudskiego. Dodam że jest to główna droga tranzytowa do miejscowości górskich  takich Krynica Zdrój. "

Skargi dotarły nawet do prezydenta Nowego Sącza, który podejmował interwencję w Inspekcji Transportu Drogowego, zarządzającej systemem CANARD. Ta odpowiedziała jednak, że system działa prawidłowo. To jednak nie kończy sprawy. Prezydent miasta obiecał sprawą zainteresować lokalnych posłów, zaś sami kierowcy uruchomili w internecie akcję zbierania podpisów pod petycją do ITD, by zmienić sposób działania systemu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy