Oto, co jeździ po polskich drogach!
O tym, że stan samochodów używanych, które przywożone są do naszego kraju jest daleki od ideału, pisaliśmy wielokrotnie.
Jednak czasem nawet nam uginają się nogi na widok samochodów, które otrzymują drugie (a czasem nawet trzecie) życie i trafiają do niczego nieświadomych osób, skuszonych hasłami "niski przebieg", "stan idealny", "nie wymaga wkładu finansowego" i przede wszystkim - niższą od rynkowej ceną.
Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że osoba kupująca taki samochód jest sama sobie winna. Wystarczy przecież wejść na dowolny serwis ogłoszeniowy, na którym wystawiane są samochody z Niemiec, by stwierdzić, że zdecydowane większość sprzedawanych egzemplarzy kosztuje w Niemczech więcej niż takie same pojazdy - w Polsce. Jak to możliwe, skoro trzeba doliczyć prowizję handlarza i koszty przerejestrowania (akcyza itp)?
Z drugiej strony, czy jednak można dziwić się ludziom, którzy postępują w myśl znanego z reklamy sloganu, że skoro nie widać różnicy, to nie warto przepłacać? Przecież nie każdy kierowca musi być samochodowym ekspertem, by potrafić dostrzec wypadkową przeszłość auta, a jeśli dany egzemplarz zachwyca błyszczącym kolorem (bo był właśnie pomalowany), niskim przebiegiem (przy odbudowywaniu auta niemal od zera, jego dowolne "skorygowanie" jest tylko drobnym zabiegiem), a sprzedawca twierdzi, że kupił auto (oczywiście okazyjnie, stąd niska cena) od emerytowanego lekarza, który jeździł nim tylko do kościoła, to jak nie ulec pokusie?
Jakby nie oceniać tej sytuacji, to artyści, którzy zbudowali widoczne na zdjęciu samochody powinni dostać prokuratorski zarzut usiłowania zabójstwa. Każdy z tych pojazdów, o ile w ogóle będzie jeździł prosto, podczas zderzenia po prostu rozleci się jak domek z kart. Odpadnie bok, dach i na nic zdadzą się poduszki powietrzne...
Swoją drogą, to niezrozumiałe, że w XXI wieku, w czasie, gdy Unia Europejska wymaga od Polski jak najszybszego i drastycznego obniżenia liczby ofiar wypadków, rząd nie robi nic, by z procederem reanimowania wraków walczyć. Nie ma pomysłu? Nie ma środków? A jaki to problem wprowadzić przepis, że samochód po szkodzie całkowitej nie ma prawa być dopuszczonym do ruchu? I drugi, że sprowadzane samochody są obowiązkowo oceniane przez rzeczoznawcę przed naprawą , od którego decyzji zależeć będzie, czy dany pojazd nadaje się do naprawy, czy też powinien od razu trafić do stacji złomowania?
Te pomysły, poddajemy za darmo. I niniejszym rezygnujemy z majątkowych praw autorskich...