Nie rozpoznałeś kierowcy na zdjęciu? Masz problem

Z fotoradarami na polskich drogach popularnością konkurować mogą dziś jedynie dziury, otwartym pozostaje więc pytanie, nie czy, ale kiedy w naszej skrzynce pojawi się list od straży miejskiej lub ITD.

Nie jest tajemnicą, że do popełnienia wykroczenia wcale nie musimy się przyznawać. Rozpoznanie kierowcy na zdjęciach, które załączane są do listów przez straże gminne czy miejskie często graniczy z cudem (patrz foto), czasami faktycznie nie sposób przypomnieć sobie, kto w danym momencie siedział za kierownicą. Z kolei ITD uważa, że zdjęć wcale nie musi wysyłać, co dodatkowo komplikuje sprawę.

Na takie "okazje" , w piśmie od Straży Miejskiej, jak również ITD, przygotowano pole o nazwie "przypadek III", które wypełnia właściciel pojazdu w przypadku, gdy nie potrafi wskazać kierującego. Wówczas mamy możliwość przyjęcia mandatu (w wysokości do 500 zł) nakładanego na nas z art. 97 par 2 kw. (za niewskazanie kierującego na żądanie uprawnionego organu), czyn ten nie podlega jednak wpisowi do ewidencji punktów karnych...

Reklama

Wielu właścicieli aut decyduje się na taki krok, nawet jeśli nie ma wątpliwości, co do tego, że to właśnie oni siedzieli w danym momencie za kierownicą. Trudno nie odnieść wrażenia, że kierowcy świadomie "kupczeni" są przez zapisem o braku punktów karnych. Czy jednak rzeczywiście przyjęcie mandatu przez właściciela auta, który nie wskaże siebie jako kierowcy, oszczędza nam dodatkowych nerwów i kosztów? List od naszego czytelnika świadczy o tym, że niekoniecznie:

"Kilka miesięcy temu zdarzyło mi się przekroczyć prędkość o 53 km/h. Przyszły druki oświadczeń - trzy wersje. 1. - o przyznaniu się. 2. - o wskazaniu kto prowadził. I 3. - o odmowie wskazania.

Wybrałem odmowę, bo nie jest zagrożona punktami karnymi. I mandat - w wysokości 500 zł - zapłaciłem. W piśmie nie było ani słowa o tym, że dalej prowadzone będzie przeciwko mnie dochodzenie. Właściwie sugerowałem się niejasną wiedzą, że moje oświadczenie o odmowie zakończy całą sprawę.

Teraz, po kilku miesiącach, przyszły kolejne wzory oświadczeń. I znowu jednym z nich jest oświadczenie o przyznaniu, że kierowałem pojazdem. Zadzwoniłem tam. Powiedziano mi że tamten mandat dostałem za odmowę. A teraz oni stwierdzają, że kierowcą byłem ja, więc należy mi się też mandat za przekroczenie prędkości. Wynika z tego, że zostałem cynicznie podpuszczony do zapłacenia mandatu za 500 zł, bo niby gwarantowało mi to brak punktów karnych. Pierwsze pismo - z możliwością nie wskazania kierującego - otrzymałem pomimo, iż wiedziano, że zdjęcie jest czytelne i będą dochodzić dalej - z tego samego zdjęcia - kolejnych pieniędzy. Dodatkowo żądają podawania danych, które już podawałem.

Czy to już nie podpada pod nękanie czy to jeszcze zwykły cynizm? Czy dopuszczalne jest takie cyniczne podpuszczanie? Nie jestem prawnikiem i nie bardzo znam konsekwencje takiego, czy innego zachowania, bo nie cytuję z pamięci kodeksów. Czy to znaczy, że wolno w tym kraju tak szyderczo drwić z człowieka? Może mi ktoś podpowiedzieć jak mam się zachować w tej sytuacji?

Dlaczego znowu przysyłają mi wzór oświadczenia o przyznaniu do kierowania, skoro już raz odmówiłem wskazania kierowcy i zapłaciłem za to mandat?"

Czy ktoś z czytelników spotkał się z podobną sytuacją? Co wy zrobilibyście na miejscu autora listu?

KLIKNIJ: NA ZŁOŚĆ ROSTOWSKIEMU PRZESTRZEGAMY PRZEPISÓW .

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy