Jeździli koło fotoradarów w maskach z wizerunkiem Tuska!

Kilkadziesiąt osób zebrało się w niedzielę na warszawskim Torwarze, by protestować przeciw złemu wykorzystaniu fotoradarów i ustawianiu ich w niewłaściwych miejscach.

Uczestnicy akcji organizowanej przez Ruch Palikota założyli maski z podobiznami premiera oraz ministrów finansów i transportu.

W happeningu, który rozpoczął sie przed południem uczestniczył lider ugrupowania Janusz Palikot. "Nie chcemy fotopaństwa, nie chcemy fotorządu, nie chcemy fotopremiera, bo nie jesteśmy fotoobywatelami. (...) Nie zgadzamy sie na coś, co można nazwać podatkofilią, czyli na pewne zboczenie podatkowe, które polega na tym, że nawet śmierć może być okazją do zwiększenia dochodów do budżetu państwa. Rząd, który ustawia fotoradary nie tam, gdzie one powinny być ustawione, powoduje i potęguje chaos na drogach i przyczynia się do większej ilości wypadków i śmierci na drogach" - powiedział Palikot do zebranych.

Reklama

"Apelujemy do Donalda Tuska, żeby nie strzelał z fotoradarów do obywateli. Apelujemy do ministra Sławomira Nowaka, aby zrozumiał, że właśnie nadmierne i chaotyczne ustawianie fotoradarów jest jednym z istotnych powodów zakłóceń i śmierci na polskich drogach. I apelujemy do ministra Jacka Rostowskiego, aby uznał, że są inne wartości, niż pieniądz" - dodał.

Dlatego - jak wyjaśnił - Ruch Palikota ruszył w niedzielę w Warszawie w trasę, wzdłuż której ustawione są fotoradary. "Zamierzamy złamać przepisy, gdyż jedyne co może powstrzymać państwo od ciągłego nieliczenia się z obywatelami, jest nieposłuszeństwo obywateli" - powiedział. Potem kierowcy założyli maski z podobiznami Tuska, Nowaka i Rostowskiego i ruszyli w trasę.

Rzecznik klubu RP Andrzej Rozenek powiedział PAP, że kierowcy poruszali się ulicami Czerniakowską, Sikorskiego a potem tą samą trasą wrócili na Torwar. "Janusz Palikot przejechał też prowadząc samochód ulicą Ostrobramską" - powiedział, podkreślając, że przy tej ulicy ustawiony jest też fotoradar. "Mam nadzieję, że tam fotoradar zrobił mu zdjęcie w masce, bo jechał szybciej, niż dozwolona prędkość na tym odcinku" - dodał.

Asp. Tomasz Sitek ze stołecznej policji powiedział PAP, że do policji nie dotarły informacje o jakichkolwiek utrudnieniach w ruchu, wynikających z organizowanego happeningu. "Wiemy, że taki happening był organizowany. Uczestnicy wsiedli w samochody, nieoznakowane, (...) i ruszyli w nieznanym kierunku. Policja za nimi nie jeździła" - powiedział. Dodał, że kierowcy, którzy złamali przepisy i zostali zatrzymani przez policjantów, na pewno zostaną ukarani.

Na początku roku Nowak oraz szef MSW Jacek Cichocki zaprezentowali projekt Narodowego Programu Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Zakłada on m.in. odbieranie prawa jazdy za podwójne przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym, 160 kolejnych fotoradarów, nowe radiowozy z wideorejestratorami oraz większą liczbę policjantów na drogach. Według danych policji w 2012 r. na drogach doszło do 36,5 tys. wypadków; zginęło w nich 3,5 tys. osób, a 45 tys. zostało rannych. Choć liczba zabitych była najniższa od 1989 r., to w przeliczeniu na milion mieszkańców jest wciąż wysoka w porównaniu z innymi krajami europejskimi.

Projekt zakłada też weryfikowanie lokalizacji stacjonarnych fotoradarów zainstalowanych przed wejściem w życie poprzedniego rozporządzenia oraz obudów na fotoradary. Do 23 stycznia resort transportu czeka na uwagi do tych propozycji.

Proponowane przez rząd rozwiązania wywołały sprzeciw części opozycji. PiS przygotowało projekt nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym, zgodnie z którym fotoradary mogłyby być instalowane jedynie w miejscach szczególnie niebezpiecznych, gdzie dochodzi do wypadków spowodowanych nadmierną prędkością. Solidarna Polska złożyła natomiast projekt nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym, który zakłada ograniczenie liczby fotoradarów o ok. 80 proc. i pozostawienie ich jedynie tam, gdzie poprawiają bezpieczeństwo, np. przy szkołach i szpitalach.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy