Do wszystkich śpiących spokojnie handlarzy
Oj Panowie, Panowie... Ja już powoli nie rozumiem tej całej historii z handlarzami samochodów. Jak to młodzież zwykła mawiać: o co kaman? (*)
Nie wiem czy słusznie wnioskuję, to tylko taki mój mały móżdżek mi podpowiada na logikę: Jeśli jesteś uczciwym, rzetelnym, i prawym handlarzem, to o co to ten hałas, że interia piętnuje to środowisko?
Jeśli wczoraj czytaliśmy na stronach interii, że znów zatrzymano załóżmy lekarza, który przyjmował łapówki, to czy jutro jakiś anestezjolog będzie nam tutaj wypisywał jak to prasa piętnuje jego biedne środowisko?
Ja myślę, że chodzi tutaj o coś zupełnie innego. Otóż kilka lat temu zaczął się wielki szał na samochody sprowadzane z zagranicy. Ogromna szansa dla wszystkich, którzy dotąd mogli poruszać się tylko cinquecento dzięki warunkom finansowym, jakie stwarza nam nasze kochane Państwo. Sprowadzono do Polski samochody chyba wszystkich Niemców- tablice z "czerwonym i żółtym paskiem" stały się powszechniejsze niż polskie rejestracje.
Przez moment można było odnieść wrażenie, że ktoś za naszymi plecami przepisał na mapach zachodnią granicę Polski o kilkaset kilometrów w prawo.
Auto komisy zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu. Otwierali je już nie tylko ludzie, którzy mieli pojęcie o motoryzacji, ale nawet ci którzy mieli w Niemczech wujka, który miał smykałkę do samochodów.
Ale nadszedł czas, że chyba wszystkie "zdrowe" auta Helmutów pozjeżdżały, a rodzimi handlarze musieli dalej z czegoś żyć. Zaczęły się istne "pakty" z mechanikami, blacharzami i lakiernikami. Ożył też fach spawaczy, których umiejętności zaczęto doceniać jak nigdy dotąd. Polak chce wózek z Niemiec, więc przecież trzeba zaspokoić potrzeby naszych krajan.
Niemcy też zaczęli przeżywać w pewnych sferach kryzys gospodarczy, i już nie wymieniali swoich czterech kółek co roku. A Polak Polakowi przecież nie może powiedzieć: nie ma... Z czegoś trzeba dzieci wykarmić. I tak zaczęły przyjeżdżać na lawetach 3 passaty, a na placu auto komisu stawał o dziwo jeden.. Ludzie dalej kupowali na hurra, ale coś kiedyś wreszcie pękło... i nie były to kiepskie spawy na karoserii passata... zaczęły się afery na linii kupiec-sprzedawca, kiedy wychodziło na jaw że nowy - stary mercedes przekulał się 10 razy przez prawe drzwi, a na lusterku wisiała zawieszka: 100% bezwypadkowy.
Zaczęły się sądy, afery, policja, prasa.. i to właśnie dzięki prasie ludzie zaczęli szerzej otwierać oczy, dzięki nagłośnieniu kilku przypadków oszustw stosowanych przez handlarzy. Skończyła się sielanka...
Ludzie dzięki prasie poznali metody działania oszustów, którzy są w tej chwili na tyle "oczytani w przepisach prawa", że wkrótce bez obaw na szybie zmasakrowanego audi będą wywieszać karteczki: bezwypadkowy... bo wiedzą, że dzięki naszemu kulawemu prawu nie ma się czego bać.
Jednak ogrom kupujących zaczął baczniej przyglądać się wszelkim okazjom. Teraz Pan Kazik jadąc do komisu zabiera ze sobą Pana Zdzisia - mechanika, czy Pana Czesia - lakiernika. I pseudo - handlarzom nie jest już tak błogo.
Jakiś czas temu znajomy próbował kupić BMW serii 3. Znalazł piękny bordowy egzemplarz. 4 razy rozmawiał z właścicielem komisu, oglądał auto z każdej strony, każdy zakamarek, wpłacił nawet zaliczkę. Jeszcze w życiu nie widziałem tak miłych sprzedawców. Aż dziw, że Panowie z komisu nie zafundowali koledze wczasów na Teneryfie, taka miła atmosfera.
Wreszcie przemówiłem koledze do rozsądku i pojechał do komisu z rzeczoznawcą. Kiedy wyszło na jaw, że bordowe cudo chyba leżało w stawie ze 2 tygodnie, Panowie z komisu nagle zerwali z nami przyjacielskie stosunki. Jeden nawet machał nam pięścią na do widzenia.. nie wiem co się im stało.. nie piszą do nas, nie dzwonią...
Szwagier szukał czegoś pięcioletniego. Dostał namiar na sprawdzonego handlarza. Facet do tygodnia przesłał szwagrowi z 5 różnych ofert z kompletem zdjęć, opisami gdzie zarysowany, gdzie wgięte, czy czego brakuje. Po wybraniu konkretnego modelu auto przyjechało do kraju, po czym szwagier wybrał sobie stację diagnostyczną, na której pojawił się z mechanikiem. Auto zostało podpięte pod komputer, przejrzane przez fachowca - wszystko zgodnie z pierwotnym opisem. Auto jeździ w rodzinie prawie półtora roku - wszystko gra.
Dodam tylko, że na początku trzeba było wpłacić zaliczkę i dopiero po obejrzeniu samochodu w stacji diagnostycznej zapadła decyzja kupuję - rezygnuję.
Już dzisiaj wiem, że mój następny samochód sprowadzi ten sam handlarz. Kiedy jednak przejeżdżam obok komisu miłych panów od BMW dostaję dziwnej gęsiej skórki. I myślę, że w tym tkwi cały szkopuł. Prasa nakręca, ludzie z większym dystansem podchodzą do kupna używanego samochodu, i tutaj jest to ALE.
Ci, którzy zawsze byli uczciwi i rzeczowi dalej będą spać spokojnie, bo klienci kierowani zaufaniem właśnie do nich się zwrócą. Ci, którzy kombinują, klepią, lakierują mają większy problem. Ludzie przychodzą teraz z takim rzeczoznawcą a tu klapa.
Nie twierdzę, że Pan Jarek czy też Pan z Gniezna kombinują. Skoro jednak przeszkadza im, że prasa neguje pewne sytuacje, czy że ludzie się buntują, są uważniejsi i spada sprzedaż, to czym się kierują? Renomą Gniezna? Eee...
Skoro Pan twierdzi, że ludzie zjeżdżają autobusami po lśniące fury to skąd ta bulwersacja? Byle przyjeżdżali, kupowali, byli zadowoleni, a Pan jedzie raz w roku z rodziną na wczasy i starcza na opłaty. O to chyba chodzi prawda? A może jednak sprzedaż spada.... z jakiegoś powodu...?
Z drugiej strony trzeba jednak odkryć inną prawdę i obronić nawet tych pseudo - handlarzy. Niestety to sami klienci w większości przypadków są sobie winni i sami do tej zagmatwanej sytuacji doprowadzili.
Bo czy widząc kartkę: przebieg 350.000 km, po czółku z DAF-em, 5-ty właściciel i TDI kopci jak ikarus - to czy kupimy ten samochód? Taka sztuka z opisem: 129.000 km, bezwypadkowy, drugi właściciel, TDI nie wymaga wkładu finansowego sprzeda się duuuuużoooo szybciej... choć będzie to samo auto.
Pozdrawiam wszystkich śpiących spokojnie handlarzy.
(*) - list do redakcji.
Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów. Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.