Ford Mustang E-Mach. 10 interesująco dziwnych rozwiązań

Zapowiedź wyposażenia Forda Mustanga w napęd elektryczny zbulwersowała wielu miłośników motoryzacji. Jak to?! Po co?! Skandal! Zamach na ikonę! Profanacja! Zeusie, ty widzisz i nie grzmisz?! Nie wiemy, czy Zeus widział, ale na pewno nie zagrzmiał. A przynajmniej nie na tyle groźnie, by odwieść amerykańską markę od realizacji jej planów.

Oto pierwszych 10 spostrzeżeń na temat Forda Mustanga Mach-E, który  zawitał na dłużej w naszej redakcji. Niekoniecznie dotyczących jego najważniejszych cech i bez podziału na zalety i wady. Na to wszystko przyjdzie jeszcze czas. Po prostu pokazujemy, na co zwróciliśmy szczególną uwagę przy premierowym zetknięciu z owym niebanalnym samochodem.

Reklama
  • 1. Niby jest to rozwiązanie stosowane w większości "elektryków", ale mimo wszystko widok blendy w postaci jednolitego kawałka blachy czy plastiku, która zastąpiła  "nozdrza" klasycznej osłony chłodnicy wciąż trochę zaskakiwać. Zwłaszcza, że na jej powierzchni umieszczono jakże dobrze znaną sylwetkę pędzącego rumaka.
  • 2. W pojeździe, który ma całym sobą demonstrować troskę producenta o czystość powietrza i klimat na naszej planecie, można byłoby spodziewać się zacisków hamulców polakierowanych na niebiesko czy zielono, tymczasem nie. W elektrycznym Mustangu wspomniane elementy mają kolor jaskrawej czerwieni, niczym w rasowym sportowym bolidzie.
  • 3. Aby otworzyć Mustanga Mach-E należy nacisnąć okrągły przycisk na drzwiach (to rozwiązanie o nazwie E-Latch). Zamknięcie wymaga dotknięcia symbolu kłódki. Dość nietypowe kształty ma także klamka na wewnętrznym poszyciu drzwi.
  • 4. Nad wspomnianym guzikiem wyświetla się na czerwono kolumna cyfr od 0 do 9. Umożliwiają one użycie specjalnego kodu w sytuacji, gdy samochodu z jakiegoś powodu nie da się otworzyć za pomocą kluczyka czy aplikacji w telefonie. Ten sam kod pozwala na późniejsze niejako awaryjne uruchomienie napędu.

5. Wnętrze Forda Mustanga Mach-E zaprojektowano według zasady: im mniej, tym lepiej. Rzecz jasna mowa o elementach sterujących. I pomyśleć, że jeszcze niedawno samochody tej marki słynęły z ogromnej liczby pokręteł, przycisków, dźwigni itp. 

  • 6. W kabinie zwracają uwagę materiały, użyte do jej wykończenia. Może słowo "luksusowe" byłoby określeniem na wyrost, ale są one całkiem niezłe w porównaniu do tworzyw coraz powszechniej występujących we współczesnych samochodach: twardych, nieciekawych i nieprzyjemnych w dotyku. 
  • 7. Z minimalistycznym wystrojem kabiny kontrastuje ogromny, pionowo zorientowany monitor. Ma on 15,5-calową przekątną  i przypomina tablet z Tesli. Początkowo trochę onieśmiela, ale po chwili okazuje się, że z plastyczną, jakby trójwymiarową, wysokiej jakości grafiką i rozsądnie skomponowanym menu stanowi przyjazne centrum obsługi Mustanga Mach-E.


Trudno nie docenić pomocnej roli wyświetlanego na takim ekranie wielkiego obrazu z kamery cofania.

  • 8. Ford Mustang Mach-E ma trzy tryby jazdy, z oryginalnymi opisami. Whisper (z ang. szept, szmer, szelest): "Płynna jazda, spokojna i cicha"; Active: "Zrównoważona jazda, przyjemna i ciekawa"; Untamed (z ang. nieokiełznany): "Radosna jazda, maszyna i droga współpracują ze sobą".


Przejawem poczucia humoru projektantów Forda jest także napis przy wskazaniu szybkościomierza. "Ground Speed" oznacza ni mniej ni więcej prędkość względem ziemi i jest określeniem znanym z lotnictwa.

  • 9. Do zmiany biegów, czy raczej kierunku jazdy, służy nie dźwignia czy lewarek, lecz pokrętło. Niby nic szczególnego, podobne rozwiązanie spotyka się w innych samochodach, ale mimo wszystko zwraca uwagę.
  • 10. Znakomite przyspieszenie Forda Mustang Mach-E nie zaskakuje. Jednak to, jak ten samochód skutecznie spowalnia, robi naprawdę wrażenie. Wystarczy zdjąć nogę z pedału "gazu" i auto natychmiast zaczyna wytracać prędkość, aż do całkowitego zatrzymania.  Według producenta użycie pedału hamulca wymagane jest tylko w sytuacjach nagłego hamowania lub zjazdu ze wzniesienia. System o nazwie One Pedal Driving pozwala też odzyskiwać podczas jazdy energię i doładowywać baterię trakcyjną.   

Adam Rymont

***

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy