Audi Q7 e-tron 3.0 TDI – połączenie dwóch światów
Nie jest tajemnicą, że samochody hybrydowe najlepiej sprawdzają się w ruchu miejskim, a diesel pod maską jest idealny dla osób pokonujących długie trasy. A gdyby tak spróbować połączyć oba te pomysły na oszczędną jazdę?
Jeśli napęd hybrydowy, to wykorzystujący jednostkę benzynową, najlepiej wolnossącą - to od lat przyjęte założenie, którego trzymają się (niemal) wszyscy producenci. Spowodowane jest to między innymi tym, że w aucie hybrydowym jednostka spalinowa bardzo często uruchamia się i gaśnie. Dla prostego "benzyniaka" nie jest to duży problem, ale współczesny diesel z nowoczesnym (czytaj: wrażliwym i drogim) osprzętem bardzo nie lubi takiego traktowania i nawet podczas dłuższej jazdy może mieć problemy z osiągnięciem optymalnej temperatury.
Dlatego też, jeśli decydujemy się na samochód z coraz bardziej popularnym napędem hybrydowym, musimy zaakceptować spalanie poza miastem, któremu zwykle bliżej jest do zwykłego "benzyniaka", niż diesla. A gdyby tak, mimo wszystko, spróbować połączyć te dwa sposoby na oszczędzanie?
Taką właśnie próbę podjęło Audi w nowym, hybrydowym Q7 e-tron, którego głównym źródłem napędu jest silnik wysokoprężny. Aby jednak nie narażać diesla na zbyt częste działanie w niekorzystnych dla niego warunkach, Niemcy zdecydowali się na hybrydę typu plug-in, a więc ładowaną z gniazdka.
Założenie jest takie, że podczas codziennej jazdy po mieście, korzystamy wyłącznie z silnika elektrycznego. Rozwija on 128 KM i oferuje aż 350 Nm maksymalnego momentu obrotowego. W zupełności wystarcza to do sprawnego poruszania się (prędkość maksymalna to 135 km/h), a sporych rozmiarów bateria o pojemności 17,3 kWh pozwala na przejechanie nawet 56 km bez angażowania jednostki spalinowej.
Podczas testu nie udało nam się niestety pokonać tak dużej odległości korzystając tylko z energii elektrycznej, ale pamiętać należy, że podawany przez producenta zasięg to maksymalna możliwa do uzyskania wartość, którą niezwykle trudno jest uzyskać w normalnym ruchu. Niemniej obchodząc się ostrożnie z gazem, realne jest przejechanie około 40 km na prądzie.
A co w sytuacji, kiedy mieszkamy poza miastem i najpierw musimy do niego dotrzeć? Audi przewidziało taką ewentualność i przygotowało cztery tryby pracy układu hybrydowego. Mamy do wyboru EV (w pełni elektryczny), Hybrid (jak w zwykłej hybrydzie), Battery Charge (silnik spalinowy działa jako generator prądu, ładując baterię) oraz Battery Hold. Ten ostatni sprawia, że samochód w ogóle nie korzysta z silnika elektrycznego, zachowując energię zmagazynowaną w baterii na później.
W takiej sytuacji, naszym źródłem napędu jest dobrze znana jednostka 3.0 TDI o mocy 258 KM i maksymalnym momencie obrotowym wynoszącym 600 Nm. Unikamy w ten sposób problemów typowych dla aut hybrydowych - silnik wysokoprężny pozwala utrzymywać spalanie na rozsądnym poziomie (około 8 l/100 km), a do tego zapewnia naprawdę niezłą dynamikę. Jest też świetnie wyciszony, a współpracuje z nim błyskawicznie działający, 8-biegowy "automat".
Skoro już o osiągach mowa, to Audi Q7 e-tron potrafi być naprawdę szybkie. Łączna moc układu hybrydowego to 373 KM, a moment obrotowy wynosi aż 700 Nm. Nie dziwi więc, że pomimo sporej masy własnej (z kierowcą nieco ponad 2,5 t), auto przyspiesza do 100 km/h w zaledwie 6,2 s.
To z kolei sprawia, że jadąc Q7 zupełnie nie czujemy jak wielki jest to samochód. Układ napędowy z wyjątkową łatwością rozpędza tego ponad pięciometrowego SUVa, a stały napęd na cztery koła oraz zawieszenie pneumatyczne (opcja) dbają o odpowiednie zachowanie na zakrętach. Auto nie przechyla się zbytnio na ostro pokonywanych łukach, a układ kierowniczy zapewnia niezłą precyzję prowadzenia.
Audi Q7 e-tron zdecydowanie jednak lepiej się czuje podczas zrelaksowanej jazdy. Wtedy też mamy okazję naprawdę docenić jego wnętrze, które pozwala poczuć co to znaczy luksusowy SUV. Jakość wykończenia kabiny stoi na najwyższym poziomie, a projekt deski rozdzielczej jest przyjemnie minimalistyczny. Najważniejszymi elementami na niej są trzy ekrany - pierwszy to Audi virtual cocpit, czyli wirtualne zegary z kilkoma trybami wyświetlania informacji. Wygląda to świetnie i jest bardzo praktyczne. Drugi ekran wysuwa się z deski rozdzielczej i oferuje dostęp do nawigacji, multimediów i ustawień samochodu. Z kolei trzeci wyświetlacz, służy do obsługi trójstrefowej klimatyzacji - jest całkiem duży i bardzo czytelnie przekazuje wszystkie informacje. Warto dodać, że wszystkie te elementy są w Q7 e-tron seryjne.
Z kolei z długiej listy wyposażenia dodatkowego najbardziej zapamiętaliśmy fotele - wygodne, obszerne, dobrze trzymające na zakrętach i pokryte wysokiej jakości skórą. Do tego z wszechstronną elektryczną regulacją, podgrzewaniem, wentylacją i funkcją masażu.
Audi Q7 e-tron to bardzo ciekawy pomysł na hybrydę - wielki, luksusowy SUV, który łączy świetne osiągi z bardzo niskim zużyciem paliwa, bez względu na to, czy jedziemy w mieście, czy też w daleką trasę. Rozwiązuje on tym samym dylemat oszczędnych kierowców - klasyczny diesel czy zwykła hybryda.
Niemcom nie udało się niestety uniknąć wszystkich, typowych dla aut tego typu, bolączek. Producent podaje, że zwykłe Q7 ma bagażnik o niebotycznej pojemności 890 l, ale w wersji e-tron wartość ta maleje do 650 l. Ponadto niedostępny jest w niej trzeci rząd siedzeń - baterie muszą się gdzieś zmieścić. Co więcej, układ hybrydowy znacznie zwiększa masę własną samochodu - o około 400 kg.
Na koniec pozostaje jeszcze kwestia ceny. Za zwykłe Q7 z 272-konnym 3.0 TDI, zapewniającym porównywalne osiągi, trzeba zapłacić 308 600 zł, natomiast wersja e-tron wyceniona została na 390 900 zł. To bardzo duża różnica, która sprawia, że raczej niewielu klientów zdecyduje się na tą wersję w Polsce. Szkoda, bo to jedna z najciekawszych hybryd obecnie dostępnych na rynku.
Michał Domański