Więcej dynamiki wjedzie do salonów w listopadzie
Nowy Mercedes ML, który wjedzie do salonów marki w listopadzie br., ma zapewniać więcej przyjemności z jazdy przy niższych kosztach eksploatacji.
Pierwszą generację ML-a wprowadzono do sprzedaży 14 lat temu, druga zadebiutowała w 2005 r. Teraz przyszedł czas na trzecie wcielenie tego niezwykle cenionego auta.
Do salonów w USA nowy model wjedzie we wrześniu, w Europie - w listopadzie tego roku.
W najnowszym wcieleniu ten wielki SUV, produkowany wraz z jeszcze większym GL-em i crossoverem R w amerykańskiej Tuscalosie, ma być autem przede wszystkim ekologicznym i ekonomicznym. Przy utrzymaniu najwyższego poziomu bezpieczeństwa rzecz jasna. Aha, Niemcy z naciskiem podkreślają też kwestię zdecydowanej poprawy dynamiki.
W tej chwili mówi się o zaledwie trzech silnikach do wyboru, w tym dwóch jednostkach V6 oraz o jednym... 4-cylindrowym dieslu!
ML podąża więc śladami klasy S - w której również montowany jest 4-cylindrowy silniczek, co podobno ma wyraziście podnieść ekologiczny seksapil. W przypadku ML-a owa seksowność wyraża się w drastycznym ograniczeniu spalania - od stosowanego dziś w modelu ML 300 CDI 3-litrowego silnika V6 o identycznej mocy, nowy najmniejszy ma średnio zużywać aż o 2,4 l mniej paliwa (6,0 wobec 8,4 l/100 km). Ale jak auto waży przeszło dwie tony, to przy małym silniku chęć wprawienia go w żwawszy ruch spowoduje o wiele brutalniejsze operowanie pedałem gazu - czyli owe normatywne 6,0 l uznać trzeba za wynik możliwy do uzyskania tylko dla zdeklarowanych ekokierowców. A wśród nich próżno szukać nabywców wielkich SUV-ów.
Wygląda na to, że Mercedes poszukuje metod obniżenia tzw. globalnego zużycia paliwa na drodze oferowania wersji, których raczej nikt nie kupi - ale za to ich parametry znakomicie brzmią w raportach.
Choć na razie nie ma mowy o żadnym V8, pozostałe dwie jednostki planowane w nowym ML-u nie wywołują już niechęci. Wszystkie trzy łączone są seryjnie z 7-stopniowym automatem i napędem 4Matic (4x4) oraz z systemem start -stop. O poprawę dynamiki jazdy zadbać ma jednak przede wszystkim mocno przekonstruowany układ jezdny, seryjnie wspierany aktywnymi amortyzatorami, które dopasowują swą charakterystykę do prędkości jazdy, podłoża i przyspieszeń bocznych. Opcją jest w pełni aktywny układ zawieszenia (patrz ramka poniżej).
Obie wersje 6-cylindrowe będą seryjnie wyposażane w oprogramowanie do pokonywania bezdroży (zmienia charakterystykę pracy skrzyni biegów, systemów ABS, ASR i ESP), ale można będzie także dokupić pakiet ON&OFFROAD, który znacznie głębiej ingeruje w charakter auta - w pakiecie są bowiem także skrzynia redukcyjna, zawieszenie pneumatyczne, osłony podwozia itp.
Jeśli chodzi o karoserię, zachowała charakter poprzednika, tyle że zgodnie z obowiązującymi trendami znów się rozrosła. Najwięcej zmian zaszło w kokpicie, gdzie jednak zrobiono nie tyle rewolucję, co zamieszanie - niemal identyczne jak w poprzedniku elementy wyposażenia po prostu pozamieniano miejscami lub poprzesuwano. A niepotrzebnie, bo pomijając uparte umieszczanie dźwigni kierunkowskazu niemal na lewym kolanie kierowcy, kabiny Mercedesów są po prostu perfekcyjnie uporządkowane. Ale cóż, nowy model, to trzeba. Na szczęście wszystko jest wykonane z jeszcze większą starannością. To po prostu Mercedes.
Podsumowując, zmiany idą zdecydowanie w dobrą stronę - w końcu nikt nikomu nie każe kupować bazowej wersji silnikowej, a pozostałe dwie są znakomite.
Maciej Pertyński