Auta pod napięciem
Gdy w 1997 r.u Toyota rozpoczynała masową produkcję pierwszego na świecie seryjnego auta hybrydowego - Priusa, analitycy rynku motoryzacyjnego drwili i pukali się znacząco w czoła.
Według nich, połączenie silnika spalinowego z elektrycznym było za drogie w produkcji i na dłuższą metę nie miało większego sensu. Klienci i tak woleli silniki benzynowe. Ale dziesięć lat później sytuacja diametralnie się zmieniła... Ropa wciąż drożeje, a ekolodzy wzięli pod rękę rządzących i wspólnie rozpoczęli walkę z przyspieszającym efekt cieplarniany dwutlenkiem węgla - także tym emitowanym przez samochody.
Nic dziwnego, że naukowcy i inżynierowie pracują nad oszczędnymi samochodami hybrydowymi. Specjaliści z firmy Bosch szacują, że już za trzy lata będziemy mogli wybierać spośród 50. elektryczno-spalinowych modeli. W przyszłym roku na drogi wyjechać mają dwaj pierwsi hybrydowi "Francuzi" - Citroen C4 i Peugeot 308 Hybride HDI. Niemcy z BMW stawiają zaś na współpracę z Daimlerem i General Motors. Te trzy koncerny już w przyszłym roku mają zaprezentować światu swój pierwszy, wspólnie skonstruowany napęd hybrydowy i zapowiadają prawdziwą rewolucję w tej dziedzinie.
Na razie jednak prym w hybrydach wiodą Japończycy. Toyota w ciągu ostatnich dziesięciu lat sprzedała już milion Priusów, a popyt na jej spalinowo-eklektryczne modele rośnie w tempie kilkudziesięciu procent rocznie. Takie samochody oferują doskonałe osiągi, przy ograniczonym zużyciu paliwa i emisji spalin. Niestety, hybrydy mają też swoje wady, a właściwie jedną - cenę. Najtańszym dostępnym na polskim rynku samochodem z napędem spalinowo-elektrycznym jest kompaktowa Honda IMA, która kosztuje nieco ponad 92 tys. zł. W Stanach Zjednoczonych, gdzie takie auta te są najpopularniejsze, ich właścicielom udzielane są spore ulgi podatkowe. Tymczasem Europa dopiero się tego uczy, choć trzeba przyznać, że szybko i z dobrym skutkiem. Łącznie, w Europie już 19 państw przychylnym okiem patrzy na auta hybrydowe. Niestety, wśród nich nadal nie ma Polski. Kiedy się to zmieni, nie wiadomo. Specjaliści jednak nie mają wątpliwości - jeżeli sami tego nie zrobimy, to zmusi nas do tego Komisja Europejska albo ekolodzy.
Porównanie: Citroen C4 Picasso/Seat Altea XL
Citroen skrócił swojego minivana C4 Picasso, Seat zaś wydłużył Alteę. Wszystko po to, by samochody te spełniały oczekiwania większej grupy klientów. Który z nich robi to lepiej?
O niedawno przedstawionym 7-osobowym Citroenie C4 Picasso niektórzy mówili, iż jest zbyt duży i przez to mało poręczny w mieście. Barierą pozostawała też dość wysoka cena. Francuzi szybko zamknęli usta sceptykom. Na rynek trafiło mniejsze C4 Picasso - dla 5 osób. Odwrotnie było w przypadku Seata Altei - to auto o dynamicznej sylwetce okazało się niezbyt praktyczne jak na minivana. Przede wszystkim ze względu na niewielki bagażnik. Hiszpanie naprawili błąd wprowadzając do sprzedaży jego wydłużoną wersję oznaczoną XL.
Sprawdzamy, które z tych nowych aut może być lepszym pojazdem rodzinnym. Zestawiamy bogato wyposażone odmiany, kosztujące ponad 90 tys. zł, z mocnymi turbodieslami. Ponieważ w Citroenie auto z "topowym", 138-konnym dieslem można mieć jedynie z automatyczną przekładnią, do testu wybraliśmy nieco słabszą wersję, lecz z manualną skrzynią biegów.