Kocie oczy
W "Motorze" nr 47 z 25 listopada 1995 roku - wrażenia z jazdy Mercedesem S 500 Coupe.
W odróżnieniu od modelu 4-drzwiowego, który występuje również w przedłużonej o 10 cm wersji zwanej Lang, Coupe, jak przystało na ten gatunek wozu, ma o tyle samo zmniejszony rozstaw osi.
Jednak 294,5 cm sprawia, że bez względu na to czy siedzimy z przodu, czy też z tyłu - nie brakuje miejsca na nogi. Do tego wyjątkowo duża szerokość auta (191 cm) i spora wysokość (144,5 cm) powoduje, że czujemy się znacznie swobodniej niż w przeciętnym pojeździe. Dochodzi do tego, że trzeba się oswoić z nietypowymi rozmiarami wnętrza - np. przywyknąć do podłokietnika drzwiowego, który jest znacznie bardziej oddalony niż w innych autach. Fotele wyposażone w liczne mechanizmy regulacyjne są obszerne, ale na trasie liczącej ok. 2 tysięcy kilometrów nie mogłem znaleźć sobie dogodnej pozycji. Być może mój kręgosłup przywykł już do mniej wyrafinowanej techniki.
Przyzwyczajenia wymagają również duże gabaryty auta. Przed sobą mamy wyjątkowo długą maskę, zaś z tyłu wysoką krawędź pokrywy bagażnika. By ułatwić cofanie i ograniczyć możliwość uszkodzenia drogiego przecież samochodu, po włączeniu biegu wstecznego z tylnych błotników wysuwają się antenki ułatwiające orientację. Szkoda, że konstruktorzy ze Stuttgartu nie wpadli na pomysł zastosowania automatycznie unoszącego się fotela, co przy manewrowaniu dodatkowo ułatwiłoby obserwację.
Mimo pewnych problemów z widzialnością, parkowanie nie jest jednak trudne - a to dzięki pokaźnemu skrętowi kół i lekko obracającej się kierownicy. Do tego automatyczna przekładnia zapewnia samoistny pełzający ruch auta, więc możemy skoncentrować się na operowaniu tylko hamulcem.
Zgodnie z oczekiwaniem, komfort jazdy modelem S Coupe jest bardzo wysoki. Dotyczy to nie tylko gonitw autostradowych z włączonym tempomatem, ale również pokonywania dziurawych, krętych dróżek górskich. Gdy wjeżdżamy w serpentyny, wymiary i masa auta nagle jakoś maleją. Dobre hamulce i takież przyspieszenie (7,3 sekundy do "setki") sprawiają, że duży przecież Mercedes okazuje się całkiem sprawnym pojazdem.
Najlepiej czuje się on jednak oczywiście na autostradzie pozbawionej ograniczeń prędkości. Nawet przy wykorzystaniu maksymalnych osiągów (granica 250 km/h świadomie narzucona przez producenta) odgłosy pracy silnika i świstu powietrza wypada określić jako śladowe. Szum pojawia się dopiero, gdy włączymy wycieraczki i wyłonią się one spod krawędzi pokrywy silnika. Podczas szybkiej jazdy można byłoby sobie ponadto życzyć większej precyzji działania układu kierowniczego. Ale efekt zbaczania z obranego toru przy naprawdę dużych prędkościach jest nieunikniony, bo zmienne powiewy są bezlitosne dla pojazdu każdej marki.
Dobrze, że główny stylista Mercedesa - Włoch Bruno Sacco zdecydował się na "nadwymiarowe" szkła reflektorów. Dzięki nim chyba Mercedes S Coupe rozpoznawany jest na autostradzie jako szybki samochód. A co tym idzie, inni kierowcy ustępują mu drogi. Zdarzają się oczywiście wyjątki, ale na szczęście ostre hamowanie nie przysparza żadnym kłopotów.
Wyśmienite wyciszenie samochodu uzyskane m.in. poprzez zastosowanie podwójnych bocznych szyb i solidnych uszczelnień powoduje, że szybko traci się wyczucie realnego tempa jazdy. W efekcie, gdy podróżowaliśmy z dużą Prędkością i zwolniliśmy do 100 km/h wydawało się, że auto ledwie się toczy i można z niego wysiąść.
Mercedes S Coupe występuje w trzech wersjach silnikowych: dwie mają 8-cylindrowe jednostki o pojemności 4,2 bądź 5 litrów, trzecia silnik V12 (6,0 - 394 KM). Montowany jest on naturalnie w najbardziej luksusowych odmianach auta. Model S 500, którym miałem okazję jeździć, jak wskazuje jego oznaczenie, jest odmianą "środkową" (moc 320 KM).
Fabrykę w Stuttgarcie opuściłem nim z pełnym 100-litrowym zbiornikiem i nadzieją dotarcia bez tankowania do Turynu. Z pewnością tak by się stało, ale lekkość, z jaką ten kolos parł do przodu, sprzyjała szybkiej jeździe. Nic więc dziwnego, że dosłownie w oczach przesuwała się wskazówka paliwomierza i zaledwie po 485 km zaświeciła kontrolka rezerwy. Podobny wynik pojawiłby się z pewnością przy energicznym poruszaniu się w ruchu miejskim (ECE 17,7 dm3/100 km). Oczywiście przy rozsądniejszej jeździe zużycie byłoby mniejsze, a przy podróżowaniu w tempie spacerowym z prędkością 90 km/h powinno wynieść ok. 10 dm3/100 km (przy 120 km/h o 2 dm3 więcej). Koszt paliwa stanowi jednak znikome ułamki ceny pojazdu wynoszącej ok. 170 tys. DM (wersja z silnikiem V12 jest droższa jeszcze o 50 tysięcy DM).
Za te pieniądze można mieć Porsche 911 i to w mocnej wersji. Przypadek sprawił, że do Mercedesa przesiadłem się właśnie z Carrery Tiptronic, a więc zupełnie odmiennego auta sportowego. Który z nich bym wybrał? Na szczęście nie jest to mój problem.
Wojciech Sierpowski, fot. autor