RAV4. Z nim miałam swoje pierwsze doświadczenie
Ostatnio dostałam do testów najnowszą Toyotę RAV4, w najbogatszej wersji. Przyznam szczerze, że jak dotąd jeszcze nigdy nie prowadziłam żadnego SUV-a, chociaż gdzieś tam zawsze marzył mi się taki samochód. Może bardziej jako drugie auto w garażu, bo na co dzień preferuję mniejsze pojazdy.
Jednak już sama myśl o tym, że on taki duży, a ja taka niewielka, bardzo mnie ekscytowała. Czwarta z kolei, testowana przez mnie, generacja "ravki" jest trochę większa od swojej poprzedniczki wymiarami nadwozia, którego długość wzrosła o 20 cm, a szerokość o 3 cm. Wysokość natomiast zmniejszono o 2,5 cm.
Zastanawiałam się zatem, jak będę czuć się i wyglądać w takim SUV-ie. Czy na przykład nie będzie mi niezbędny fotelik dla dziecka na miejscu kierowcy? Tym bardziej, że od wciąż limitu wzrostu, wg obowiązującego przepisu nakazującego przewożenie dzieci poniżej 150 cm wzrostu na przednim siedzeniu w foteliku bezpieczeństwa, dzieli mnie - dorosłą - zaledwie 6 cm. Co się okazało, gdy usiadłam po raz pierwszy za kierownicą?
Nie wiem, jak siedzi się tu wysokim osobom, ale mnie w "ravce" siedziało się bardzo komfortowo. Może przez to, że samochód stworzyli niewysocy Azjaci. Fotel nie dość, że bardzo wygodny, świetnie utrzymujący plecy i ładnie wykończony, to umożliwia idealne dostosowanie pozycji tak, bym uzyskała optymalną widoczność. Redakcyjni koledzy śmiali się, że będę mieć kłopot, by dosięgnąć do pedałów. Otóż nie miałam najmniejszego. Również rozstaw między nimi był w sam raz.
Z zewnątrz nowa toyota świetnie się prezentuje. Zabrakło mi jednak tej charakterystycznej opony przy tylnej klapie, która ostatecznie znalazła się w bagażniku i zmniejszyła tym samym jego pojemność. Nadal jednak bardzo przyzwoitą.
Toyota RAV 4 ma bardzo duże i eleganckie wnętrze, choć wygląd tablicy rozdzielczej i konsoli środkowej mnie nie zachwycił. Jednak wszystko pozostaje i tak na swoim miejscu, a obsługa samochodu jest bardzo intuicyjna. Na całej długości deski rozdzielczej wbudowana jest skórzana półka, która nadaje samochodowi terenowego szyku.
Testowana przez mnie wersja "ravki" miała pod maską silnik wysokoprężny o pojemności dwóch litrów i mocy 125 KM, z sześciobiegową, manualną skrzynią biegów. Obawiałam się, że przy tak dużych gabarytach i wadze ponad 1600 kg samochód będzie bardzo opornie ze mną współpracował. Nic bardziej mylnego. Również silnik Diesla, zwykle bardziej mułowaty, nie wpłynął na odbiór nowej RAV4, jako auta bardzo dynamicznego.
Jeżdżąc swoją starą Mazdą 3 o pojemności silnika 1,6 litra i mocy 105 KM zawsze zastanawiam się, jak ci, często migający mi tylko lewym pasem kierowcy w swoich supersamochodach mogą nie bać się prędkości, jaką potrafią nieraz rozwinąć. Już nie będę. Jadąc "ravką" autostradami w dłuższą trasę odkryłam ich sekret.
Mimo swojej masy, wysokiego nadwozia i nie aż tak znowu imponujących parametrów silnika, nowa RAV4 pozwala zmienić perspektywę i poczuć prędkość, dając przy tym stuprocentowe poczucie bezpieczeństwa. Nawet przy dużej prędkości czułam, że mam jeszcze zapas pod pedałem. A to dla mnie ważne, to lubię.
Oczywiście, taka jazda wiąże się z wyższym spalaniem, które wynosiło mniej więcej 10-11 l/100 km. Szczególnie odczuwalne było to, gdy odkryłam przycisk zmiany trybu jazdy na SPORT. Dość szybko go odkryłam. Jego włączenie powodowało zmianę charakterystyki prowadzenia samochodu poprzez inteligentny rozdział momentu obrotowego na przednią i tylną oś. Dzięki temu samochód stawał się jeszcze bardziej dynamiczny i doskonale wchodził w zakręty. Również zawieszenie robiło się nieco twardsze.
Oczywiście nie obyło się bez tradycyjnego startowania na "speedzie", czyli sprawdzania w ile sekund auto przyspiesza do setki, które każdorazowo, gdy przywożę nowy samochód do testów - powiedzmy, że wymusza - mój czteroletni synek. Zgodnie z zapewnieniami producenta RAV4 przyspiesza do 100 km/h w 10,5 s. Nam udało się w 12.
Zarówno w mieście, jak i na trasie nową "ravkę" prowadzi się niezwykle przyjemnie. Nie czuć nierówności, na które na polskich drogach, szczególnie zimą, nie da się nie natrafić. W kokpicie nie słychać też hałasu, który często towarzyszy szybszej jeździe.
Komu poleciłabym ten samochód? Na pewno osobie takiej, jak ja; która czasami lubi poczuć przypływ adrenaliny, ale przede wszystkim potrzebuje pewnego i bardzo bezpiecznego samochodu; która wozi w nim swoje dziecko, a ma w perspektywie kolejne; która lubi dużo i komfortowo podróżować z całą rodziną i jest, na przykład, właścicielką dwóch psów, w tym jednego dużego. Na pewno taka osoba nie będzie narzekać na brak miejsca zarówno wewnątrz samochodu, jak i w bagażniku (547 litrów). W takim aucie zmieści się nawet ogromna "wałówa" poświąteczna, której wzięcia nie można odmówić teściowej...
Magdalena Tyrała