Samochody elektryczne

​Podłączasz auto do gniazdka na cztery minuty i jedziesz 100 kilometrów

Ograniczona pojemność baterii, przekładająca się na relatywnie niewielki zasięg pojazdów, długi czas ładowania akumulatorów i niedostatki służącej do tego infrastruktury... To wszystko powoduje, że samochody elektryczne wciąż stanowią na drogach bardziej egzotyczną ciekawostkę niż realną alternatywę dla aut spalinowych. Firmy zainteresowane rozwojem elektromotoryzacji starają się w różny pokonać wymienione wyżej bariery.

Jednym ze sposobów jest oczywiście poszukiwanie nowych, jak najwydajniejszych źródeł energii. W Porsche Mission-E, pierwszym elektrycznym modelu tej marki, który ma pojawić się w sprzedaży pod koniec przyszłego roku, zostanie zastosowana instalacja pracująca przy napięciu 800 V. Dzięki temu naładowanie baterii od 0 do 80 proc. jej pojemności ma trwać zaledwie kwadrans. Mówiąc bardziej obrazowo - podłączenie wtyczki do gniazdka na 4 minuty pozwoli przejechać około 100 kilometrów. Porsche zapowiada też wprowadzenie wygodnych w użyciu, bezprzewodowych ładowarek indukcyjnych w postaci niewielkich, płaskich płyt. Wystarczy ustawić wieczorem wóz nad takim urządzeniem leżącym na podłodze w przydomowym garażu i rano spokojnie można ruszać w podróż.

Jeszcze inny pomysł mają Szwedzi. Tamtejszy potężny koncern energetyczny Vattenfall wraz z firmami Elways i NCC chcą... zelektryfikować nawierzchnie dróg. W kwietniu został oddany do użytku pierwszy, eksperymentalny odcinek takiej szosy, łączący sztokholmskie lotnisko Arlanda z centrum logistycznym Postnord.

Reklama

W asfalcie wyżłobiono rowek, w którym ułożono szynę zasilającą. Silniki elektryczne poruszających się po eRoadArlanda ciężarówek łączą się z nią za pośrednictwem zamontowanego w pojazdach specjalnego, elastycznego ramienia.

Pomysłodawcy zachwalają, że ich rozwiązanie pozwala zrezygnować z umieszczania w samochodach z napędem elektrycznym ciężkich, dużych i drogich baterii, których koszt stanowi nawet połowę ceny takiego pojazdu. Dzięki temu zewnętrznie zasilane e-auto może być wręcz tańsze od podobnego modelu spalinowego.

Nie wolno też zapominać o korzyściach dla środowiska. Zelektryfikowanie choćby części floty ciężarówek pozwoliłoby wydatnie zmniejszyć  zanieczyszczenie powietrza. Według szwedzkich danych, ten rodzaj transportu drogowego, w wersji spalinowej, odpowiada za jedną czwartą całej emisji pochodzącej z motoryzacji. 

Pierwsze wyniki testów na dwukilometrowej eRoadArlanda, zaplanowanych na co najmniej rok, są obiecujące. Wynoszące równowartość 5,82 mln dolarów koszty projektu poniósł rząd Szwecji. Wydają się one wysokie, jednak co do samej e-drogi, to według rzecznika Vattenfall stworzenie naziemnej czy raczej napowietrznej infrastruktury zasilającej byłoby jeszcze droższe. Ponadto taka instalacja oszpeciłaby krajobraz.

Rodzi się pytanie, co się stanie, gdy szynę w drodze pokryje brud, zasypie piasek czy śnieg. Specjaliści prowadzący próby na "elektrycznej drodze" zapewniają, że chociaż początkowo faktycznie był z tym problem, to obecnie został już on rozwiązany. Kolejna wątpliwość dotyczy ewentualnych sytuacji nadzwyczajnych. Czy jeden zepsuty pojazd nie zablokuje całego ruchu na danej trasie? Z myślą o takich przypadkach e-ciężarówki będą wyposażane we własne baterie; niewielkie, lecz wystarczające do kontynuowania podróży na krótkim dystansie. Taki napęd będzie wykorzystywany również, gdy dojdzie do awarii samej magistrali, na przykład z powodu wyłączenia prądu.

Zachodnioeuropejskie media, które informują o eRoadArlanda i szwedzkich eksperymentach, przypominają, że w zeszłym roku podobne rozwiązanie przedstawiło Renault. Nawet bardziej zaawansowane i prostsze w użytkowaniu, bowiem polegające na bezprzewodowym zasilaniu elektrycznych samochodów za pomocą wbudowanych w jezdnię "poduszek". Podczas specjalnie zorganizowanego pokazu zmodyfikowane Renault Kangoo pomknęło taką drogą z prędkością ponad 100 kilometrów na godzinę.

Dodatkową zaletą technologii Dynamic Wireless Charging jest jej elastyczność, bowiem pozwala ona na swobodne wyprzedzanie się pojazdów, dopasowuje zasilanie w energię do aktualnych potrzeb każdego z samochodów itp. Niestety, barierą, która prawdopodobnie długo jeszcze nie pozwoli na upowszechnienie wspomnianego rozwiązania, są koszty. Szacuje się, że wyposażenie w elektropoduszki jednego kilometra drogi pochłonęłoby w obecnych realiach 450-550 tysięcy dolarów.       

              

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama