Polskie drogi

Tragiczny wypadek strażaków. Oskarżono kierowcę, który miał pierwszeństwo

​W grudniu ubiegłego roku w miejscowości Czernikowo pod Toruniem doszło do zderzenia ciężarowego wozu strażackiego strażaków - ochotników z ciągnikiem siodłowym z naczepą. Do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie, śledczy zarzucili spowodowanie wypadku kierowcy "cywilnej", który jechał drogą z pierwszeństwem.

W wyniku zderzenia zginął 62-letni kierowca wozu strażackiego i siedząca obok niego 30-letnia druhna. Dwóch kolejnych strażaków zostało poważnie rannych, trzeci, który również był w samochodzie, nie odniósł większych obrażeń.

Kierowca wozu strażackiego wymusił pierwszeństwo. Poniósł najwyższą karę

Strażacy OSP Czernikowo jechali - jak wówczas informowano - w trybie alarmowym do pożaru. Wóz strażacki wyjeżdżał na drogę główną - krajową drogę nr 10. Wówczas doszło do zderzenia z samochodem ciężarowym. Jego 63-letni kierowca nie odniósł poważniejszych obrażeń tylko dlatego, że uderzył w wóz strażacki prawą stroną kabiny.

Reklama

Niemal rok po wypadku do sądu w Lipnie trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Jak się okazało, śledczy uznali, że winę za wypadek ponosi kierowca samochodu ciężarowego jadący drogą z pierwszeństwem.

Wypadek w Czernikowie. Strażacy w trybie alarmowym, ale bez sygnałów

Początkowo komunikaty policyjne i strażackie informowały, że wóz strażacki jechał w trybie alarmowym. Trudno powiedzieć, co to miało oznaczać, bowiem śledczy ustalili, że wóz nie miał włączonych ani świateł uprzywilejowania ani sygnałów alarmowych. Okazało się więc, że nie był pojazdem uprzywilejowanym. 

Musiało to wpłynąć również na jego widoczność. Do wypadku doszło o 5 rano, gdy było jeszcze ciemno. Natomiast nie wpływa to w żaden na kwestię pierwszeństwa - kierowcy innych samochodów mają obowiązek umożliwienia przejazdu pojazdom uprzywilejowanym, natomiast nigdzie w kodeksie nie jest napisane, że pojazd uprzywilejowany ma pierwszeństwo. 

Przeciwnie. Jest napisane, że kierowcy pojazdów uprzywilejowanych mogą nie stosować się do przepisów pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności.

Jechał główną drogą, miał pierwszeństwo. Ale jechał 23 km/h za szybko

Dlaczego więc śledczy winą za wypadek obarczyli kierowcę ciężarówki, a nie strażaka? Zadecydowała o tym odczytana z tachografu prędkość jazdy.

Szefowa Prokuratury Rejonowej w Lipnie Alicja Cichosz powiedziała, że "kierowca samochodu ciężarowego został oskarżony o spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Mężczyzna jechał za szybko o ok. 23 km/h i nie zachował szczególnej ostrożności, dojeżdżając do skrzyżowania z drogą podporządkowaną. Grozi za to do osiem lat pozbawienia wolności" - poinformowała prokurator Cichosz.

Jednocześnie przyznała, że zachowanie kierowcy przyczyniło się do tragicznego wypadku, ale główną przyczyną było wjechanie pojazdu straży pożarnej na skrzyżowanie bez sygnałów świetlnych i dźwiękowych.

"Kierowca ciężarówki w toku śledztwa nie przyznał się do winy" - przekazała prokurator Cichosz.

Jednocześnie, mimo zagrożenia wysoką karą, prokuratura nie wniosła o zastosowanie żadnych środków zapobiegawczych wobec oskarżonego.

By teza prokuratury obroniła się w sądzie, biegli będą musieli wykazać, że gdyby kierowca ciężarówki jechał z prędkością 50 km/h, to miałby możliwość uniknięcia wypadku.

Jechał za szybko drogą z pierwszeństwem. Skazano go na rok więzienia

W sądzie zapadł już jeden wyrok, w którym skazano kierowcę poruszającego się drogą z pierwszeństwem pojazdu, tylko dlatego, że jechał za szybko. Sprawa dotyczyła głośnego wypadku, do którego doszło w maju 2018 na drodze krajowej nr 74 w miejscowości Miedziana Góra pod Kielcami. 

Kobieta prowadząca samochód osobowy skręcała w lewo w taki sposób, że wjechał wprost pod samochód ciężarowy. W wyniku wypadku zginęły cztery osoby - dwie kobiety poniosły śmierć na miejscu, w szpitalu zmarła kolejna kobieta i 2-letnie dziecko. Kierowcy ciężarówki nic się nie stało.

Ponad rok po wypadku ruszył proces 21-letniego kierowcy samochodu ciężarowego. Prokuratura oskarżyła go o spowodowanie wypadku ponieważ biegli uznali, że prowadził samochód z prędkością około 90 km/h w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h.

Kierowcy, który nie przyznał się ani do stworzenia zagrożenia w ruchu drogowym, ani spowodowania wypadku drogowego, również groziło 8 lat więzienia. Po kilkuletnim procesie sąd ostatecznie uznał, że winę za wypadek ponoszą oboje kierujący i skazał kierowcę ciężarówki na rok więzienia, dodatkowo na 2 lata pozbawiając prawa jazdy.

Rzecznik Sądu Rejonowego w Kielcach Tomasz Durlej mówił po ogłoszeniu wyroku, że sąd uznał, że winnymi tego wypadku są kierowcy obu pojazdów.

"Przekraczając prędkość oskarżony uniemożliwił sobie podjęcie manewru obronnego przed nieprawidłowo wykonującym manewr zmiany pasa ruchu samochód osobowy, który wymusił na nim pierwszeństwo przejazdu. Na skutek tego przekroczenia prędkości i z drugiej strony rażącego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym przez osoby pokrzywdzone, doszło do tego wypadku" - powiedział Durlej.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: tragiczny wypadek | straż pożarna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama