Gorące powitanie Dakaru w Boliwii. Prezydent i tłumy kibiców

Prezydent Boliwii Evo Morales przyznał na konferencji prasowej w Uyunii, mecie siódmego etapu Rajdu Dakar, że i on, i mieszkańcy kraju, są bardzo zadowoleni z obecności tylu świetnych kierowców. "Między nimi jest rywalizacja, ale też integracja" - podkreślił.

Prezydent Boliwii Evo Morales przyznał na konferencji prasowej w Uyunii, mecie siódmego etapu Rajdu Dakar, że i on, i mieszkańcy kraju, są bardzo zadowoleni z obecności tylu świetnych kierowców. "Między nimi jest rywalizacja, ale też integracja" - podkreślił.

Rok temu uczestnicy najtrudniejszego na świecie rajdu terenowego po raz pierwszy zawitali do Boliwii. W przygotowania do imprezy zaangażował się sam Morales. W tej edycji również doglądał wszystkiego, co związane było z dakarową imprezą.

"Pierwsze nasze marzenia ziściły się rok temu. Potem przyszły następne, aby Rajd Dakar ponownie do nas zawitał. I tak się dziś stało. I ja, i mieszkańcy kraju są z tego powodu bardzo szczęśliwi. Dziękuję wszystkim, którzy się do tego przyczynili" - powiedział prezydent Boliwii na kampie w Uyuni, słynącej z sąsiedztwa z największą na świecie solną pustynią (powierzchnia ponad 10 tys. km kw.), położoną na wysokości 3653 m n.p.m.

Reklama

Morales przyznał, że on i inni Boliwijczycy imprezą interesowali się dużo wcześniej, ale wtedy nikt chyba nie przypuszczał, że kierowcy samochodów, motocykli i quadów ścigać się będą w Ameryce Południowej.

"Widzieliśmy ten rajd w telewizji, gdy odbywał się w Afryce. Teraz jest w Boliwii. Z wielką radością witamy ponownie wszystkich uczestników. Między nimi jest rywalizacja, ale też integracja. To wspaniałe, że ci zawodnicy z ponad 50 krajów tworzą tak wielką rodzinę. To dobry przykład dla innych" - podkreślił.

Na konferencję przybył, serdecznie powitany, Juan Carlos Chavo Salvatierra. Boliwijski motocyklista z powodu otwartego złamania palca wskazującego lewej ręki, jakiego doznał przy szybkości 140 km/h, musiał się wycofać po czwartym etapie.

"Chociaż nie mogę jechać, gdyż nie utrzymam w dłoni kierownicy, musiałem tu przybyć, by poczuć fantastyczną atmosferę, jaką tworzą zawodnicy z różnych stron świata. Dla nas to wielkie święto sportu" - zaznaczył.

W sobotę rywalizację kontynuowały załogi samochodów i ciężarówek, natomiast motocykliści i kierowcy quadów odpoczywali od ścigania. Prowadzący w tej ostatniej klasyfikacji Rafał Sonik przypomniał zeszłoroczne spotkanie z Moralesem.

"W Boliwii był szał na punkcie Dakaru. Ludzie przybywali na trasę z daleka. Gdy rozpoczynaliśmy wtedy ósmy odcinek w Uyuni, żegnał nas prezydent tego kraju. Z Evo Moralesem przybiłem nawet +piątkę+. To było bardzo miłe" - wspomniał krakowianin.

Zdobywca Pucharu Świata przyznał, że był wtedy pod wrażeniem tego, co widział. Dziś cieszy się wraz z uczestnikami rajdu, że są ponownie w Boliwii.

"Góry są niesamowite, kompletnie nie do życia, a jednak miejscami ludzie tam mieszkają i uprawiają rolę. Wydaje się, że na tej wysokości i w tych temperaturach nic się nie utrzyma. To całkiem możliwe, że plonów wielkich nie mają, ale przynajmniej mają zajęcie. Góry cudowne, surowe, wysokie. Kraj niezwykle ubogi. Bieda aż piszczy, a ci ludzie cieszyli się, i znowu się radują, naszym przyjazdem" - podkreślił.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Dakar 2015
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy