Mieli drobną stłuczkę, więc wezwali policję. Chyba się nie opłaciło
Wzywanie policji do drobnej stłuczki, kiedy sprawca uznaje swoją winę, nie ma najmniejszego sensu. Kierujący mogą to załatwić między sobą, co trwa szybciej, a do tego nie marnują czasu policjantów, którzy w tym czasie mogliby zająć się inną sprawą, która faktycznie wymaga ich obecności.
Kierowcy dostawczaka nie chciało się czekać, aż stojący przed nim Opel Astra wjedzie na drogę główną, więc ominął go z lewej strony i zasłaniając kierowcy osobówki widok, chciał wjechać przed nim na ulicę z pierwszeństwem. Zrobił to tak nieudolnie, że zawadził bokiem w róg Astry. Policjantom tłumaczył, że nie widział stojącego przed nim auta, które celowo omijał.
Ponieważ sprawca nie negował swojej winy (przynajmniej tyle), obecność policjantów nie była konieczna. Ale skoro już przyjechali, to sprawcy wystawili mandat, a poszkodowanemu zatrzymali dowód rejestracyjny za zbity klosz tylnych świateł (żarówki były całe i działały). Jeśli właśnie w tym celu kierowcy wezwali patrol, to dopięli swego.
(Fragment programu "Stop drogówka")
Kierowcy dostawczaka nie chciało się czekać, aż stojący przed nim Opel Astra wjedzie na drogę główną, więc ominął go z lewej strony i zasłaniając kierowcy osobówki widok, chciał wjechać przed nim na ulicę z pierwszeństwem. Zrobił to tak nieudolnie, że zawadził bokiem w róg Astry. Policjantom tłumaczył, że nie widział stojącego przed nim auta, które celowo omijał.
Ponieważ sprawca nie negował swojej winy (przynajmniej tyle), obecność policjantów nie była konieczna. Ale skoro już przyjechali, to sprawcy wystawili mandat, a poszkodowanemu zatrzymali dowód rejestracyjny za zbity klosz tylnych świateł (żarówki były całe i działały). Jeśli właśnie w tym celu kierowcy wezwali patrol, to dopięli swego.
(Fragment programu "Stop drogówka")