Europa nie ma litu do produkcji elektryków. Nierówna walka z Chinami
Zakaz sprzedaży aut spalinowych pogrąży europejskie marki? Są na przegranej pozycji. Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych w Europie to prezent dla Chin. Takiego zdania są analitycy Benchmark Mineral Intelligence. Ich zdaniem na Starym Kontynencie już dziś brakuje litu, a pierwsze skrzypce w jego wydobyciu dziś grają Chiny.
Zdaniem ekspertów tylko do 2030 popyt na kluczowy dla produkcji baterii minerał wzrośnie aż pięciokrotnie.
W obliczu kolejnej rewolucji przemysłowej lit - niezbędny m.in. do produkcji baterii litowo-jonowych - urasta właśnie do miana nowej ropy naftowej. Kraje zachodu mają jednak poważny problem - obecnie aż 60 proc. tego surowca jest wydobywane i przetwarzane w Chinach. W poszukiwania i wydobycie tego surowca aktywnie inwestują też Australia i USA. Unia Europejska pozostaje w ogonie stawki, a to tu przecież przemysł motoryzacyjny odgrywa kluczową rolę
Już w 2017 roku na Starym Kontynencie powołano tzw. "sojusz na rzecz baterii" (European Battery Alliance - EBA). To zatwierdzony przez Komisję Europejską plan mający objąć wszystkie kraje członkowskie.
Główne założenia dotyczyły:
- zabezpieczenia bezpiecznego dostępu do surowców w krajach spoza UE,
- inwestycji w sieć fabryk akumulatorów w Europie,
- inwestycji w zakresie badań nad nowymi technologiami,
- ułatwienia dostępu do europejskich źródeł surowców (np. poszukiwania nowych złóż litu),
- "dostępu do surowców wtórnych poprzez recykling w gospodarce o obiegu zamkniętym.
W połowie marca tego roku Komisja Europejska opublikowała projekt rozporządzenia dotyczącego surowców strategicznych i krytycznych dla gospodarki Starego Kontynentu. Na liczącej 34 pozycje liście pojawiły się m.in.:
- kobalt,
- nikiel,
- lit.
Cytowana przez "Financial Times" Daisy Jennings-Gray - analityk w Benchmark Mineral Intelligence - nie ma wątpliwości, że bez gigantycznych i - co równie ważne - ekspresowych inwestycji we własny przemysł przetwórczy, europejscy producenci samochodów nie mają szans konkurować z koncernami z Chin.
Śmiało założyć można, że surowiec wydobyty i przetworzony w Chinach, w pierwszej kolejności zaspokajać ma potrzeby lokalnych producentów. Stawia to takie koncerny jak Volkswagen czy Stellantis na przegranej pozycji wobec lokalnych potentatów pokroju BYD. Warto przypomnieć, że tylko w 2021 roku w Chinach sprzedano niemal 3,3 mln samochodów elektrycznych. To o blisko 400 tys. więcej (czyli - mniej więcej cały polski rynek) niż wynosiła w tym czasie całkowita liczba rejestracji wszystkich nowych samochodów w Niemczech.
Dodajmy, że całkowita światowa sprzedaż elektryków w 2021 zamknęła się wynikiem około 6,6 mln sztuk. Chiny odpowiadają więc za połowę światowego rynku samochodów elektrycznych. Dla porównania w 2021 roku 2,3 mln spośród sprzedanych na świecie aut elektrycznych trafiło na Stary Kontynent. Tyle tylko, że w Europie mocniej rozpycha się chociażby Tesla, a rynek chiński zdominowany jest przez lokalnych producentów pokroju BYD czy Wulling.
W 2022 roku sam BYD dostarczył chińskim klientom blisko 2 mln elektryków. To ponad czterokrotnie więcej niż wyniosła całkowita chińska sprzedaż Tesli. Najchętniej kupowanym w Chinach elektrykiem z Europy był Volkswagen ID.4 z wynikiem 81,7 tys. rejestracji.
Wprawdzie europejskie rynki wciąż jeszcze skutecznie bronią się przed ekspansją chińskich marek, ale już dziś takie legendy jak chociażby Volkswagen, Fiat czy Peugeot - przynajmniej w rankingu najchętniej kupowanych modeli - uznać muszą wyższość Tesli. W ubiegłym roku najlepiej sprzedającym się elektrykiem w UE była Tesla model Y z wynikiem ponad 138 tys. rejestracji. Drugie miejsce zajęła Tesla model 3, na którą zdecydowało się ponad 91 tys. europejskich nabywców. Trzeci w zestawieniu Volkswagen ID.4 zanotował 68,4 tys. rejestracji.
W perspektywie kolejnych lat można się jednak spodziewać szturmu chińczyków na motoryzacyjne rynki Starego Kontynentu, co doskonale widać już chociażby na rynku elektrycznych autobusów. Zaledwie dwa lata wystarczyły, by na pozycje lidera wywindowała się chińska marka Yutong.
Nawet jeśli ambitne plany UE, dotyczące eksploatacji nowych europejskich źródeł (np. w czeskich Rudawach) i "obiegu zamkniętego" uda się zrealizować, w sumie europejskie wydobycie i recykling odpowiadać ma jedynie za połowę zapotrzebowania na lit. Drugą połowę trzeba będzie importować z Chin, Ameryki Południowej, USA i Australii.
M.in. właśnie z tego względu w stosunku do samochodów elektrycznych coraz częściej mówi o "modelu subskrybcyjnym", w ramach którego będziemy jedynie użytkować pojazd, a nie nabywać go na własność. Mówiąc wprost - w obliczu niedoboru litu żaden z europejskich producentów nie będzie mógł sobie pozwolić na "utratę kontroli" nad najcenniejszym elementem pojazdu, czyli baterią trakcyjną.
Warto jeszcze dodać, że już obecnie aż 75 proc. światowego zapotrzebowania na lit generowane jest przez przemysł motoryzacyjny.
***