Litr paliwa za 50 zł? To nie żart. Trzeba się nastawić na spore podwyżki
Przesiąść się do elektryka, albo płacić 50 zł za litr paliwa – przed takim ponurym wyborem możemy stanąć już w przyszłym dziesięcioleciu.
Wszyscy już wiemy, że Unia Europejska wskazała 2035 r. jako koniec napędu spalinowego w samochodach osobowych. Po tej dacie wszystkie nowe samochody osobowe sprzedawane w Europie mają być zeroemisyjny. To oznacza konieczność przesiadki do aut napędzanych przez silniki elektryczne, albo produkujących energię z wodoru.
Jakiś czas temu w związku z protestem części krajów członkowskich, wprowadzono do planowanych przepisów zapis, że auta spalinowe wciąż będą mogły być sprzedawane, o ile ich silniki będą przystosowane wyłącznie do korzystania z paliw syntetycznych - tzw. e-paliw.
Chodzi o rodzaj paliwa, które powstaje w ekologiczny sposób, a do jego produkcji zużywa się m.in. dwutlenek węgla. W efekcie fakt późniejszego spalania go w układzie napędowym można nazwać zeroemisyjnym - auto nie emituje więcej CO2 niż zostało wykorzystane przy produkcji ekologicznej benzyny.
Teoretycznie pomysł ten wygląda znakomicie i może być ratunkiem dla motoryzacji, jaką wszyscy znamy i bez jakiej wielu z nas nie wyobraża sobie życia. Byłby też ratunkiem dla tych części Europy, które nie domagają pod względem dostosowania infrastruktury do potrzeb elektromobilności. Dodatkowo, byłoby to zbawienie dla osób, których tryb życia, czy praca, wymaga sprawnego pokonywania setek kilometrów, co nie zawsze jest możliwe przy wykorzystaniu auta elektrycznego.
Problemem jednak może być cena nowego paliwa. Agencja Reuters przy okazji rozmowy z Karlem Dumsem, szefem projektu e-paliw w Porsche, przypomina, że dziś produkcja takiego paliwa jest tak droga, że musiałoby ono kosztować ok. 13 dolarów, czyli przeszło 50 zł. Porsche wierzy w ten projekt, zapowiedziało już, że będzie produkować spalinowe 911 tak długo, jak tylko będzie to możliwe, zainwestowało mnóstwo pieniędzy w produkcję e-paliw i ma już swoje pierwsze laboratoria, gdzie takie paliwa produkuje.
Oczywiście możemy zakładać, że wraz z rozwojem nowych technologii cena spadnie, być może nawet znacznie, ale trudno się spodziewać, by mogła osiągnąć poziom dzisiejszej, wciąż nie najtańszej, zwykłej bezołowiowej. Może się okazać, że po 2035 r. na luksus jeżdżenia nowymi samochodami spalinowymi będą mogli sobie pozwolić wyłącznie majętni mieszkańcy UE.