Rynek paliw

"Ceny paliw na stacjach w Polsce wzrosną, ale mamy zapasy na 98 dni"

Czy Polska ma odpowiednie zapasy oleju napędowego i benzyny? W specjalnym wywiadzie dla Interii dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw, odpowiada na pytania dotyczące ostatnich podwyżek cen na stacjach po zaatakowaniu Ukrainy przez Rosję.

Interia: Rosja zaatakowała Ukrainę. Teraz jest ryzyko, że i Łukaszenka karze swoim wojskom wziąć udział w inwazji. Czy paliwa będą dalej drożeć w Polsce, a jeśli tak, to jakich poziomów podwyżek można się spodziewać? Czy realny jest litr oleju napędowego czy benzyny za np. 10 zł za litr? 

Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-petrol.pl: - Z pewnością ceny oleju napędowego, benzyn oraz autogazu będą zauważalnie wyższe niż tydzień temu. Nie podejmę się jednak stwierdzić, do jakiej wysokości mogą rosnąć - sytuacja jest na tyle dynamiczna i niejasna, że na razie nie sposób powiedzieć, jak rynek paliw będzie wyglądać za kilka dni. Scenariusz 10-złotowych cen wydaje mi się dzisiaj wciąż odległy.

Reklama

Czy Polacy, którzy ostatnio ruszyli na stacje paliw tankując do pełna nie tylko własne samochody, ale też kanistry i beczki, postąpili słusznie? Czy takie tankowanie "na zapas" ma w ogóle sens czy tylko sztucznie kreuje wzrost cen?

- Na pewno nie pomaga w warunkach rynkowej normalności - zaburza to bowiem typowy rytm dostaw i zaopatrzenia stacji. Na razie nie ma zagrożenia dla zaopatrzenia polskiego rynku, a problemem jest doraźne uzupełnienie podaży na stacjach. Po rosyjskim ataku na Ukrainę w czwartek 24 lutego sprzedaż detaliczna paliw na stacjach była od 200 do 400 proc. wyższa niż średnia z wcześniejszego tygodnia. Natomiast w piątek 25 lutego wzrosty sięgały 300 proc.

I to właśnie tankowanie "na zapas" do kanistrów czy nawet 1000-litrowych zbiorników spowodowało, że na stacjach wprowadzano ograniczenia w ilości sprzedawanego paliwa. Według Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego mamy zapasy ropy i paliw na 98 dni, ale dostawy ropy cały czas nieprzerwanie są realizowane rurociągiem ‘’Przyjaźń’’  czy tankowcami. 

Niektóre stacje podniosły już pierwszego dnia wojny w Ukrainie ceny do okolic 8 złotych za litr. Był nawet przypadek, że operator stacji działający pod szyldem dużego koncernu chciał 9.99 zł za litr oleju napędowego. Czy sądzi pan, że takie praktyki będą częstsze?

- W piątek prezes UOKiK zapowiedział, że wraz z Inspekcją Handlową będą reagować na nieuczciwe zachowania niektórych właścicieli stacji paliw po wybuchu wojny w Ukrainie. Natomiast miejmy wszyscy świadomość, że po wybuchu wojny zwyżka na rynku hurtowym paliw była wyraźna i nie można z automatu twierdzić, że ktoś "chciał się wzbogacić", bo podniósł ceny.

Na wielu stacjach dalej nie ma paliw. Ile trwa potrwa unormowanie się tej sytuacji, kiedy Polacy będą mogli bez problemu kupić olej napędowy, benzynę i autogaz?

- Braki na stacjach wynikają z rekordowych obrotów na stacjach paliw a nie z powodu braku oleju napędowego, benzyny czy LPG. Do tego wpływ na tworzenie się kolejek przed dystrybutorami miały również dezinformacyjne wpisy publikowane w mediach społecznościowych.

Teraz sytuacja ogólnopolska się uspokaja, lecz ciągle obserwujemy wzmożony popyt na paliwa, co stwarza dodatkowe wyzwania logistyczne. Koncerny codziennie podejmują stosowane działania, aby dowieźć paliwa na stacje. O normalizacji możemy jednak mówić w perspektywie najbliższych kilku dni.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy