Polskie drogi

Sprawca strasznej tragedii w Ostrowi Mazowieckiej złapany. Ukrywał się w... sianie

Policja złapała już sprawcę wypadku, w którym w niedzielę rano, na ulicy Lubiejewskiej w Ostrowi Mazowieckiej, zginęły dwie osoby, w tym starsza kobieta potrącona na przejściu dla pieszych, a trzy, w tym dwoje dzieci, zostało rannych. Kierujący (miał sądowy zakaz prowadzenie samochodów) Volkswagenem Golfem na belgijskich numerach 37-letni Łukasz B., porzucił rozbity pojazd i uciekł pieszo. Policja znalazła go wczoraj po południu. Ukrywał się w stodole, w sianie, u swojego znajomego w jednej z miejscowości pod Ostrowią. W momencie zatrzymania był trzeźwy.

Takie tragedie niestety wciąż się zdarzają. Niestety, wciąż trafiają się też kierowcy, którzy zamiast pomóc ofierze czy ofiarom, co nakazuje zarówno ludzkie sumienie, jak i przepisy prawa, uciekają z miejsca wypadku. Czy zawsze jest to decyzja w jakikolwiek sposób przemyślana, czy może działanie pod wpływem impulsu - trudno orzec.

Gdy do nieszczęścia dochodzi nocą, gdzieś na pustkowiu, bez świadków, ktoś może kalkulować, że uniknie odpowiedzialności, bo śledczy go nie wytropią. A jeżeli nawet, to przynajmniej zdąży do tego czasu wytrzeźwieć czy oczyścić organizm ze śladów po narkotykach (choć nie zdoła ukryć np. braku uprawnień do prowadzenia pojazdów).

Reklama

Bywa zresztą, że uciekinier po pewnym czasie sam lub za namową najbliższych zgłasza się na komisariat. Skruszony, zasłaniając się niepamięcią i szokiem. Tym też tłumaczy swoje postępowanie.

W sytuacji takiej, jak ostatnio w Ostrowi Mazowieckiej, zachowanie sprawcy wypadku jest zupełnie niezrozumiałe, nawet jeżeli porzucony przez niego samochód miał zagraniczne numery rejestracyjne, co może utrudnić dochodzenie. Było wiadome, że wcześniej czy później kierowca volkswagena zostanie zidentyfikowany i zatrzymany. Co wtedy? Nic dobrego, bowiem kierowca, który uciekł z miejsca zdarzenia, bez względu na to, jak się próbuje później usprawiedliwiać, jest automatycznie traktowany tak, jakby spowodował wypadek pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających. Sama ucieczka stanowi dodatkową, poważną okoliczność obciążającą.

Trudno zakładać, że każdy, kto nosi w portfelu czy torebce prawo jazdy ma w głowie wszystkie, potencjalnie go dotyczące  przepisy kodeksu karnego. Ku przestrodze warto je zatem przypomnieć.

O "przestępstwach przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji" mówi rozdział XXI kk. Szczególną uwagę warto  zwrócić na artykuły: 173 i 174 i 177, odnoszące się do katastrof i wypadków w ruchu lądowym (wodnym i powietrznym). Różnicują one wysokość kar zależnie od intencji sprawcy (działanie umyślne i nieumyślne) oraz skutków zdarzenia (obrażenia ciała lub śmierć innej osoby). Kluczowy dla opisywanego problemu art. 178 przytoczmy dosłownie.

"Art. 178. § 1. Skazując sprawcę, który popełnił przestępstwo określone w art. 173, art. 174 lub art. 177 znajdując się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego lub zbiegł z miejsca zdarzenia, sąd orzeka karę pozbawienia wolności przewidzianą za przypisane sprawcy przestępstwo w wysokości od dolnej granicy ustawowego zagrożenia zwiększonego o połowę, a w wypadku przestępstwa określonego w art. 177 § 2 w wysokości nie niższej niż 2 lata, do górnej granicy tego zagrożenia zwiększonego o połowę."


Oznacza to, że w przypadku ucieczki z miejsca wypadku, w którym ktoś zginął lub poniósł "ciężki uszczerbek na zdrowiu", sędzia nie może orzec wobec sprawcy kary niższej niż dwa lata więzienia, a jej górny wymiar jest podwyższony do lat 12. Tyle też grozi kierowcy volkswagena porzuconego w Ostrowi Mazowieckiej.

Wobec wizji spędzenia kilkunastu lat za kratami (sprawca wypadku - uciekinier nie ma raczej co liczyć, że będzie odpowiadał przed sądem z wolnej stopy; zazwyczaj od razu po zatrzymaniu trafia na kilka miesięcy do aresztu tymczasowego) tracą na znaczeniu inne, skądinąd także bardzo dotkliwe sankcje: utrata prawa jazdy, często dożywotnia, konsekwencje ubezpieczeniowe, konieczność wypłaty odszkodowania ofiarom wypadku lub ich rodzinom, zasądzenie renty dla poszkodowanych niezdolnych do pracy.   

Na koniec przypomnijmy obowiązki uczestników wypadku lub kolizji. Wymienia je szczegółowo Prawo o ruchu drogowym:

"Art. 44. 1. Kierujący pojazdem w razie uczestniczenia w wypadku drogowym jest obowiązany:

1) zatrzymać pojazd, nie powodując przy tym zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego;

2) przedsięwziąć odpowiednie środki w celu zapewnienia bezpieczeństwa ruchu w miejscu wypadku;

3) niezwłocznie usunąć pojazd z miejsca wypadku, aby nie powodował zagrożenia lub tamowania ruchu, jeżeli nie ma zabitego lub rannego;

4) podać swoje dane personalne, dane personalne właściciela lub posiadacza pojazdu oraz dane dotyczące zakładu ubezpieczeń, z którym zawarta jest umowa obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej, na żądanie osoby uczestniczącej w wypadku.

2. Jeżeli w wypadku jest zabity lub ranny, kierujący pojazdem jest obowiązany ponadto:

1) udzielić niezbędnej pomocy ofiarom wypadku oraz wezwać zespół ratownictwa medycznego i Policję;

2) nie podejmować czynności, które mogłyby utrudnić ustalenie przebiegu wypadku;

3) pozostać na miejscu wypadku, a jeżeli wezwanie zespołu ratownictwa medycznego lub Policji wymaga oddalenia się - niezwłocznie powrócić na to miejsce."

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama