Polskie drogi

Rząd przyjął nowe przepisy. Nawet 30 tys. zł za wykroczenie!

Rząd w trybie obiegowym przyjął projekt noweli Prawa o ruchu drogowym, który przewiduje m.in. podwyższenie maksymalnej wysokości grzywny za wykroczenia drogowe do 30 tys. zł - poinformowało Ministerstwo Infrastruktury.

Inne z rozwiązań projektu zakładają usprawnienie postępowania ws. renty przyznawanej osobom najbliższym, gdy ofiara przestępstwa poniosła śmierć w wyniku przestępstwa umyślnego, a także powiązanie wysokości stawek ubezpieczeń komunikacyjnych z liczbą punktów karnych i rodzajem popełnianych wykroczeń. Dodatkowo punkty będą kasowane dopiero po upływie dwóch lat od dnia zapłaty grzywny. Do 5 tys. zł, a w przypadku zbiegu wykroczeń do 6 tys. zł zwiększy się także wysokość grzywny, którą nałożyć można w postępowaniu mandatowym.

Reklama

Założenia zmian dotyczące m.in. Prawa o ruchu drogowym Rada Ministrów przyjęła dwa tygodnie temu. Jak poinformowano w środowym komunikacie resortu infrastruktury, rząd przyjął projekt w trybie obiegowym.

Projekt przewiduje zmianę w Kodeksie wykroczeń, zakładającą, że w przypadku wykroczeń drogowych maksymalna wysokości grzywny wzrośnie z 5 tys. do 30 tys. zł. Ponadto do 5 tys. zł, a w przypadku zbiegu wykroczeń do 6 tys. zł zwiększona zostanie wysokość grzywny, którą nałożyć można w postępowaniu mandatowym. Jeśli kierowca opłaci mandat podczas kontroli, to wtedy jego wysokość zostanie pomniejszona o 10 proc. Zmianie ulegną także mandaty określone w taryfikatorze ujętym w rozporządzeniu w sprawie wysokości grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń.

Nowym projektowanym rozwiązaniem jest kara grzywny w wysokości nie mniejszej niż 1,5 tys. zł w przypadku uszkodzenia mienia przez sprawcę wykroczenia lub spowodowania naruszenia ciała poszkodowanego lub rozstroju zdrowia, których leczenie trwa nie dłużej niż siedem dni.

Zgodnie z projektem przekraczanie dopuszczalnej prędkości o ponad 30 km/h będzie skutkowało minimalnym mandatem w wysokości 1,5 tys. zł, niezależnie od faktu, czy naruszenie zostało stwierdzone w obszarze zabudowanym czy też poza tym obszarem. Jeśli sprawca ponownie popełni takie wykroczenie w ciągu dwóch lat, zostanie ukarany grzywną nie niższą niż 3 tys. zł.

Wprowadzony ma też być mechanizm uzależniający usunięcie punktów karnych za naruszenie przepisów ruchu drogowego od uregulowania mandatu. Dodatkowo punkty będą kasowane dopiero po upływie dwóch lat od dnia zapłaty grzywny. Według resortu infrastruktury powinno to zapewnić "szybkie i skuteczne doprowadzenie do wykonania kary". Po zmianach za naruszenie przepisów ruchu drogowego kierowca będzie mógł dostać nawet 15 punktów karnych - obecnie maksymalna liczba punktów za niektóre wykroczenia to 10. Limit punktów karnych nie ulegnie zmianie i będzie wynosił 24 punkty (21 dla kierowców z krótkim stażem).

Prowadzenie pojazdu bez wymaganego uprawnienia będzie skutkowało karą aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny od 1 tys. zł. Jeśli sprawca takiego wykroczenia w ciągu dwóch lat popełni je ponownie, to kara grzywny wyniesie nie mniej niż 2 tys. zł. Minimalna grzywna w takiej samej wysokości grozić będzie także m.in. za objeżdżanie czy omijanie opuszczonych zapór lub półzapór kolejowych. Dotyczyć to będzie także wjeżdżania lub wchodzenia na przejazd kolejowy, jeśli opuszczanie zapory zostało rozpoczęte lub podnoszenie jej nie zostało zakończone oraz wjeżdżania na przejazd kolejowy, jeśli po jego drugiej stronie nie ma miejsca.

Za nieprawidłowe zachowanie względem pieszego (np. wyprzedzanie na przejściu dla pieszych, omijanie pojazdu, który zatrzymał się w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszemu) grzywna wyniesie nie mniej niż 1,5 tys. zł. Jeśli w ciągu 2 lat sprawca ponownie popełni takie naruszenie, to kara grzywny wyniesie nie mniej niż 3 tys. zł. W przypadku realnego zagrożenia bezpieczeństwa dla życia i zdrowia pieszego, sąd będzie mógł dodatkowo orzec zakaz prowadzenia pojazdów.

Kolejne rozwiązania mają usprawnić postępowanie w sprawie renty przyznawanej osobom najbliższym, gdy ofiara przestępstwa poniosła śmierć w wyniku przestępstwa umyślnego. "Dotychczasowe przepisy nie zapewniały żadnej koordynacji pomiędzy postępowaniem karnym i cywilnym ws. renty po zmarłym, co stawiało w szczególnie niekorzystnej sytuacji osoby małoletnie albo z niepełnosprawnością, które straciły opiekuna. W projekcie zakłada się ścisłe powiązanie postępowania karnego i cywilnego, co ułatwi i usprawni otrzymanie renty za zmarłego" - podał resort infrastruktury.

Projekt ustawy umożliwi też udostępnienie podmiotom ubezpieczeniowym danych z CEPiK i dostosowanie stawek ubezpieczeń komunikacyjnych do historii wykroczeń kierowcy oraz otrzymanych przez niego punktów karnych. Po zakończeniu oceny ryzyka zakład ubezpieczeń będzie miał obowiązek niezwłocznie usunąć dane o punktach karnych kierowcy. Resort podkreślił, że włączanie do taryfy ubezpieczeń komunikacyjnych informacji o wykroczeniach popełnianych przez kierowcę jest "standardem działań firm ubezpieczeniowych w takich krajach jak USA, Wielka Brytania czy Irlandia jest". "Dzięki temu firmy ubezpieczeniowe mogą zaoferować niższe składki kierowcom, którzy jeżdżą bezpiecznie" - wskazano.

Prowadzenie pojazdu mechanicznego po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka będzie podlegało karze aresztu albo grzywny nie niższej niż 2,5 tys. zł. W przypadku prowadzenia pojazdu innego niż mechaniczny sprawca będzie podlegał karze aresztu albo karze grzywny nie niższej niż 1 tys. zł.

Nowe rozwiązania zakładają też łatwiejszą ściągalność mandatu - na poczet nieopłaconego mandatu Urząd Skarbowy zaliczyć będzie mógł zwrot podatku. Środki z grzywien trafić mają na finansowanie zadań inwestycyjnych związanych z poprawą bezpieczeństwa ruchu drogowego na drogach krajowych oraz ich budowy lub przebudowy. Projekt ustawy przewiduje też odebranie prawa jazdy na okres do 3 miesięcy w przypadku ingerencji w system tachografów przez kierujących pojazdami w przewozach drogowych.

"Koniec z pobłażliwością dla piratów drogowych. Statystki drogowe nie kłamią, wciąż na naszych drogach ginie zbyt dużo osób, każdego dnia przybywa rannych. Wypadki drogowe to nie tylko trauma poszkodowanych i ich bliskich, lecz także koszty dla gospodarki. Straty dla budżetu państwa z tytułu zdarzeń drogowych są szacowane na ponad 56 mld zł rocznie, w 2018 roku koszty te stanowiły 2,7 proc. polskiego PKB" - podkreślił cytowany w komunikacie resortu szef MI Andrzej Adamczyk.

Zgodnie z policyjnymi danymi w 2020 r. zgłoszono 23 540 wypadków drogowych mających miejsce na drogach publicznych, w strefach zamieszkania lub strefach ruchu, w wyniku których śmierć poniosło niemal 2,5 tys. osób, a ponad 26 tys. osób zostało rannych. "Co istotne, niemalże 90 proc. z nich wydarzyło się z winy kierujących" - podkreśliło ministerstwo. W 2020 r. z winy pijanych kierowców doszło do 1,6 tys. wypadków, w których zginęło 216 osób, a rannych zostało ponad 1,8 tys. osób. W odniesieniu do ogólnej liczby wypadków spowodowanych przez kierujących, sprawcy pod działaniem alkoholu stanowili 7,9 proc.

Wejście w życie nowych rozwiązań zaplanowano na 1 grudnia 2021 r. 

Od redakcji:

Inspiracją dla tak drastycznego zaostrzenia przepisów był wypadek, w którym pijany kierowca doprowadził do czołowego zderzenia, w którym zginęli rodzice trójki dzieci. Tymczasem w ogólnym rozrachunku liczba wypadków i ich ofiar w Polsce spada od lat, a ubiegły rok był pod tym względem rekordowo bezpieczny (w tym roku trend spadkowy może być zaburzony po wprowadzeniu pierwszeństwa dla pieszych "wchodzących" na jezdnię).

Rząd nie określił również dlaczego, wzorem kilku państw zachodnich, nie uzależnił wysokości mandatu od zarobków. 1500 zł mandatu dla przeciętnego Kowalskiego to zupełnie inne obciążenie niż dla posła czy ministra...

Co gorsza, policjanci nadal będą wykonywać pomiary "na oko" za pomocą wideorejestratorów. Przypomnijmy, że pomiar tym urządzeniem odbywa się właśnie na "na oko" - wideorejestrator rejestruje obraz z kamery oraz prędkość radiowozu. Na tej podstawie zakłada się, że auto widoczne na obrazie jedzie z tą samą prędkością. Aby taki "pomiar" uznać za wiarygodny, wymagane jest, żeby policjant utrzymał podczas pomiaru stałą odległość między pojazdami. To jest możliwe, o ile radiowóz znajduje się tuż za drugim samochodem i jedzie za nim dłuższy czas. 

Ale policja niejednokrotnie publikowała nagrania, na których widać, że pomiar trwa sekundę czy dwie, a dokonany jest z odległości kilkuset metrów (zwykle korzystają z 20-krotnego, lub większego, przybliżenia kamery). Nawet więc jeśli w danym przypadku nie widać, żeby radiowóz zbliżał się do drugiego samochodu (a takie zawyżanie wyników pomiarów często niestety widać na nagraniach, którymi chwali się policja), to i tak wynik pomiaru daleki jest od precyzyjnego. W przypadku kiedy w wyniku błędu (lub celowego działania policjanta) pomiar zostanie zawyżony i zamiast 200 zł, będziemy musieli zapłacić 300 zł mandatu, to można to jeszcze przeboleć. Co innego, kiedy kary będą kilkukrotnie wyższe...

Publikowanie przez policję takich nagrań świadczy również, że albo policjanci nie wiedzą, jak należy dokonywać prawidłowo pomiar, albo nic nie robią sobie z tego, że wykonują go źle...

Myliłby się też ten, kto sądzi, że od błędów wolne są pomiary osławionymi radarami laserowymi. Od dawna bowiem wiadomo, że bardzo dużo zależy od samego policjanta. Jeśli pomiar wykonywany jest pod dużym kątem (gdy funkcjonariusz stoi gdzieś z boku, a nie przy krawędzi pasa ruchu), wynik jest sfałszowany (czytaj: zawyżony). Kiedy pomiar robiony jest z dużej odległości, wiązka lasera nie jest już punkcikiem (jak sugeruje celownik widoczny na ekranie radaru), ale może być szeroka na metr lub więcej (wszystko zależy od odległości)! 

Wtedy nie sposób określić, którego pojazdu prędkość została zmierzona i czy pomiar był wiarygodny. W takich sytuacjach, pomiar uwiarygadnia się... na oko. Zatrzymuje się kierowcę, który chyba jechał najszybciej (bo na przykład wysuwał się przed pojazd jadący na sąsiednim pasie), a skoro jechał najszybciej, to pewnie jego prędkość została zmierzona.

Dlatego w instrukcji użytkowanie np. laserowego miernika LTI TruCam podane jest, że pomiaru należy dokonywać z odległości 70 metrów. Tymczasem policjanci twierdzą, że laserowymi miernikami mogą mierzyć prędkość nawet z kilometra! Owszem, mogą, ale czego to będzie prędkość, to już nie wiadomo...

***

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy