Polskie drogi

Roztrzaskał auto na autostradzie. Według komentujących sam jest sobie winien

Czasami nawet niewielki błąd na drodze może doprowadzić do poważnych konsekwencji, szczególnie gdy dochodzi do niego przy większej prędkości. Tylko czyj błąd zadecydował w sprawie tego groźnego zdarzenia na autostradzie? Zdaniem wielu komentujących kluczowy był błąd… ofiary.

Groźna kolizja na autostradzie A1

Zdarzenie miało miejsce na autostradzie A1 w pobliżu zjazdu Łódź Wschód. Na nagraniu widzimy jak kierowca Toyoty jedzie lewym pasem i zbliża się do białego Mercedesa Vito, znajdującego się na pasie prawym. Kierujący vanem hamuje (zapewne zbyt szybko zbliżał się do dostawczaka przed nim), a potem włącza lewy kierunkowskaz chcąc zmienić pas i wyprzedzić pojazd przed sobą. Zaczyna też zjeżdżać na lewo, prosto w autora nagrania.

Ten w reakcji ostro odbił kierownicą w lewo, a następnie w prawo. Ruchy były na tyle gwałtowne, że stracił panowanie nad pojazdem, uderzył w tył dostawczaka i zatrzymał się na barierze energochłonnej.

Reklama

Tak zdarzenie opisał poszkodowany kierowca (pisownia oryginalna):

Poszkodowany w kolizji na autostradzie A1 sam jest sobie winien?

Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się jasna, a winę kierowcy Mercedesa potwierdziła policja. Jak relacjonuje poszkodowany:

Trochę inaczej sprawę widzą jednak komentujący, którzy nie szczędzili słów krytyki pod adresem... autora nagrania:

Wtóruje mu inny internauta:

Kolejny komentujący zdobył się na nieco dokładniejszą analizę zdarzenia:

Kto naprawdę zawinił w kolizji na autostradzie A1?

Kto zatem ma rację w tym sporze? Analizując nagranie wydaje się, że dobrze przyczyny zdarzenia opisał ostatni z komentatorów. Kierowca Mercedesa nie popatrzył w lusterko i widać, że przekracza linię oddzielającą pasy ruchu. Nagrywający miał pełne prawo przestraszyć się, że van uderzy w niego. Z tą różnicą, że naszym zdaniem kierujący Vito zjechał później całkowicie na pas lewy w reakcji na utratę panowania nad pojazdem przez kierowcę Toyoty, a nie dlatego, że dalej go nie widział.

Ocena zdarzenia przez policję była właściwa, ponieważ to nieostrożny manewr Mercedesa doprowadził do reakcji autora nagrania. Z drugiej jednak strony rację mają komentujący, że reakcja ta była mocno przesadzona. Przy prędkościach autostradowych każdy mocniejszy ruch kierownicą może wprowadzić auto w poślizg. To zaś wywołuje zwykle paniczną i gwałtowną reakcję, po której nawet najlepszy kierowca nie odzyska panowania nad pojazdem.

W tej sytuacji wydaje się, że wystarczyłoby zbliżenie się do lewej strony, hamowanie oraz klakson. Nagrywający nieco zbyt gwałtownie skręcił w stronę lewego pobocza, ale manewr mógł mu się udać, ponieważ właśnie w tym momencie trawa ustępowała miejsca asfaltowi. Wydaje się jednak, że kierowca Toyoty przestraszył się słupka pikietażowego i dlatego mocno odbił kierownicą w prawo, co było poważnym błędem.

Wniosek z tego zdarzenia jest taki, że na drogach szybkiego ruchu należy unikać jakichkolwiek gwałtownych ruchów. Nawet jeśli mocne hamowanie i łagodne korekty kierownicą nie pozwolą uniknąć zdarzenia, to kontakt między dwoma pojazdami jadącymi z podobną prędkością będzie miał o wiele mniejsze konsekwencje, niż utrata panowania nad samochodem i zatrzymanie się na barierkach.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: autostrada A1 | kolizja drogowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy