Polskie drogi

Analizujemy poważny wypadek. Kto był w tej sytuacji winny?

​Kilka dni temu na drodze wojewódzkiej nr 211 w Miechucinie (woj. pomorskim) doszło do poważnie wyglądającego zderzenia trzech samochodów ciężarowych.

Dwie z ciężarówek zderzyły się czołowo i wypadły z drogi. W trzeciej uszkodzona była naczepa. Zderzenie wyglądało bardzo groźnie, ale okazało się, że policja zakwalifikowała je jako kolizję. Kierowca jednej z ciężarówek trafił do szpitala na badania, nie odniósł jednak poważniejszych obrażeń. Straty materialne były jednak poważne.

Do kolizji doszło, gdy jeden z samochodów ciężarowych wykonywał manewr omijania innej ciężarówki, która zepsuła się i stanęła na pasie ruchu w bardzo pechowym miejscu - tuż przez zakrętem, w miejscu gdzie wymalowano ciągłą linię. Przepisy dopuszczają w takiej sytuacji przejechanie linii ciągłej, nie można jednak wymuszać pierwszeństwa przejazdu na pojazdach nadjeżdżających z przeciwnej strony.

Reklama

Tymczasem kierowca zmusił do hamowania samochody jadące z przeciwka. Jedna z ciężarówek nie wyhamowała, uderzyła najpierw w naczepę pojazdu jadącego przed nią, a potem kierowca skręcił w lewo i zderzył się czołowo z samochodem, który pierwszeństwo wymusił.

Policjanci uznali winę kierowcy, który omijał zepsutą ciężarówkę i ukarali go mandatem. Kierowca mandat przyjął.

Jednak sprawa na tym się nie zakończyła. W samochodzie, który omijał zepsuty pojazd ciężarowy zamontowany była kamera. Na podstawie zapisu wideo właściciel firmy, dla której jeździł obarczony winą kierowca, uznał, że policja się pomyliła.

Na wideo widać, że manewr omijania wykonany był fatalnie. Kierowca nie upewnił się, że z przeciwka nie jadą samochody, wymusił na nich pierwszeństwo, a gdyby jako pierwszy nie nadjechał samochód osobowy, którego kierowca zdołał uniknąć zderzenia hamując awaryjnie, tylko ciężarówka - to już wówczas doszłoby do wypadku.

Jednak auto osobowe wyhamowało, jego kierowca ratował się również zjechaniem na pobocze. Z trudem, ale wyhamowała również jadąca za autem osobowym ciężarówka. Dopiero kolejny samochód ciężarowy nie zdołał wyhamować i uderzył najpierw w tył poprzedzającej go naczepy, a następnie zderzył się czołowo z ciężarówką z kamerą.

Kto był więc sprawcą tego zdarzenia? Nie ulega wątpliwości, że zagrożenie na drodze, fatalnie wykonanym manewrem omijania stworzył kierowca samochodu z kamerą. Gdyby nie wyhamowało auto osobowe albo pierwsza z ciężarówek i doszłoby do czołowego zderzenia, wina za spowodowanie wypadku byłaby oczywista. Jednak nie wyhamował pojazd trzeci, który dodatkowo uderzył najpierw w naczepę, a potem zjechał w lewo, gdzie zderzył się z powracającym na swój pas autem z kamerą.

Nie jest wykluczone, że jeśli sprawa trafi do sądu (właściciel firmy twierdzi, że kierowca jego samochodu podpisał mandat w karetce, będąc w szoku; to on jako jedyny trafił do szpitala), to za sprawcę kolizji może zostać uznany kierowca czerwonej ciężarówki, który nie zachował bezpiecznego odstępu od jadącego przed nim pojazdu. Natomiast kierowca samochodu z kamerą odpowie za wymuszenie pierwszeństwa i stworzenie zagrożenia w ruchu w drogowym, co i tak będzie go drogo kosztować.

Warto natomiast pamiętać, że podczas jazdy w kolumnie i awaryjnego hamowania każdy kolejny kierowca ma mniej miejsca i czasu na wyhamowanie - reaguje później i musi hamować mocniej. Dlatego tak ważne jest zachowanie bezpiecznego dystansu.

 ***

Pomagajmy Ukrainie - ty też możesz pomóc

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy