Wiesz, jak prawidłowo jechać na suwak? Te nagrania kompromitują kierowców
W grudniu 2019 roku czyli prawie 4 lata temu wprowadzono w Polsce przepisy dotyczące tzw. jazdy na suwak. Było nawet o tym dość głośno, a ministerstwo przygotowało plakat, zresztą z fatalnym błędem. Oczywiście okazało się, że to nie jedyna pomyłka. Wielokrotnie powtarzałem, że zasadniczym błędem wszystkich twórców prawa jest przekonanie, iż wprowadzenie dobrego przepisu rozwiąże jakiś problem. Rzecz jasna to nieprawda. Aby przepis był skuteczny należy najpierw wytłumaczyć ludziom o co chodzi, a potem skutecznie to egzekwować. Inaczej przepis pozostanie martwy, a życie będzie biegło swoim torem.
Przypomnijmy oficjalny plakat z zasadniczym błędem. Podczas jazdy na suwak nie ma oczywiście mowy o żadnym włączaniu się do ruchu. To i tak nie ma większego znaczenia, bo nadal na drogach można spotkać "szeryfów", którzy prezentują niestety typowy motoryzacyjny ciemnogród.
Włączanie się do ruchu to na przykład wjazd na drogę z parkingu lub drogi gruntowej. Zmiana pasa ruchu czy wyjazd z drogi podporządkowanej nie są włączaniem się do ruchu i trochę przerażające jest, że oficjalne materiały ministerstwa, które mają wyjaśniać kierowcom nowe przepisy, tworzone są najwyraźniej przez osoby, które same nie do końca się na przepisach znają.
Przypomnijmy więc, że zgodnie z omawianymi przepisami:
Osobny zapis dotyczy sytuacji, gdy droga ma więcej niż dwa pasy ruchu:
Tyle przepisy. A jak polscy kierowcy przestrzegają ich na drogach? Popatrzcie sami.
Kierowca ciężarówki złośliwie blokuje lewy pas ruchu. Co mu to daje? Ruch powinien odbywać się po obu pasach ruchu aż do zwężenia jezdni. Czy można potem się dziwić, że korek ciągnie się przez 2 km? Gdyby ruch odbywał się dwoma pasami, zator byłby o połowę krótszy.
Czasami można napotkać szeryfa w dodatku nawiedzonego. Ten mężczyzna nie tylko zablokował kierowcę do zbliżającego się do zwężenia lewym pasem, ale w dodatku sam wezwał policję. Gdyby mógł, z pewnością wlepiałby mandaty, lecz tym razem złożył donos sam na siebie. Można było podliczyć go za kilka wykroczeń, np. zatrzymanie pojazdu w miejscu niedozwolonym, utrudnianie ruchu itd.
A tutaj kolejny "nauczyciel" miał pecha, bo chciał zablokować nieoznakowany radiowóz. Warto zobaczyć, jak ten "szeryf" grzecznie wraca do kabiny. Ciekawe co usłyszał od funkcjonariuszy.
Cały problem polega na tym, iż wielu polskich kierowców nie rozumie, że prawidłowa jazda na suwak nie oznacza wcale konieczności zatrzymywania się, wciskania przed kogoś itd. Nawet na zwężeniu jazda powinna odbywać się płynie i nie powodować zatrzymywania się pojazdów, lecz tylko zmniejszenie prędkości.
Tak jest właśnie w wielu krajach o znacznie wyższym poziomie motoryzacyjnej cywilizacji. Obejrzyjcie film, który nakręcił mądry kierowca, Polak mieszkający w Niemczech:
Można? Można! Tylko do wszystkiego trzeba dorosnąć.
Ministerstwo zamiast wydawać pieniądze na jakieś plakaty ze wzniosłymi hasłami powinno zrobić taki filmik. Wytłumaczyć ludziom, na czym to polega, bo tego oczywiście nie uczy się na kursach na prawo jazdy. Dlaczego tego nie uczyniono? Dlaczego brakuje nowoczesnego myślenia?
Autor tego filmu wytłumaczył wszystko w prosty i przystępny sposób i takie właśnie spoty edukacyjne powinny być emitowane w mediach na okrągło. Może wówczas kierowcom przemówiłoby to do wyobraźni, może coś by z tego zapamiętali.
Póki co mamy na drogach na co dzień ewidentne przejawy motoryzacyjnego zacofania, a na zwężeniach jezdni doskonale prezentuje się mentalność wielu kierowców: nie wpuszczę, nie ustąpię, zablokuję, złośliwie zajadę drogę... Bardzo to smutne. Tacy naprawdę jesteśmy?
Polski kierowca
***