Polski kierowca

To rozwiązanie pozwala unikać tragedii na drogach, ale w Polsce to rzadkość

Tydzień temu pisałem o zagrożeniu, jakie stwarza na autostradzie każdy pojazd, który zatrzymał się na lewym pasie. Pokazałem też przykład nieprawidłowo oznakowanych robót drogowych. Okazuje się, że znów miałem rację.

Kierowca wjechał w auto drogowców na autostradzie A4

W sieci pojawił się film prezentujący, jak samochód najeżdża na drogowców. Oto wspomniane zdarzenie:

Oczywiście zaraz powiecie, że to ewidentna wina kierowcy Toyoty, bo przecież świetlna strzałka migająca była widoczna z daleka, a rzecz działa się na długim prostym odcinku drogi. Zresztą kierowca, który nagrał to zdarzenie zdążył bezpiecznie i zawczasu zjechać na prawy pas.

To wszystko prawda. Zachowanie kierowcy Toyoty trudno wytłumaczyć racjonalnie. Być może był zajęty innymi czynnościami, np. pisaniem sms-a, patrzeniem się na kogoś lub na coś. To wie tylko on.

Reklama

W tym przypadku jednak nie chodzi mi wcale o tego kierowcę, ale o ludzi pracujących na drodze. Przecież niewiele brakowało, a zostaliby potrąceni. Toyota uderzająca w małą ciężarówkę z przyczepką aż obróciła oba pojazdy. Robotnicy drogowi mieli szczęście, że nie zostali uderzeni.

Jak działa poduszka zderzeniowa?

Dopiero w styczniu tego roku wszedł w życie przepis nakazujący osłanianie pojazdów ekip wykonujących prace na drodze tzw. poduszką zderzeniową. To smutne, bo w wielu krajach podobne wymogi obowiązują już od 5 lat. Zawsze jesteśmy opóźnieni.

Zobaczcie, jak wygląda taka poduszka zderzeniowa:

Taka specjalna przyczepka jest w stanie wyhamować samochód osobowy jadący nawet ze znaczną prędkością, ale znacznie gorzej będzie już w przypadku uderzenia w nią rozpędzonego tira.

Niewątpliwie jest to bardzo pożyteczne urządzenie, ale przecież nie o to chodzi, by kierowca przywalił w nie masakrując sobie samochód. Cały problem polega na tym, aby jadący autostradą kierowca był w porę ostrzeżony o przeszkodzie znajdującej się na drodze.

Jak powinno się oznaczać utrudnienia na drogach?

Zobaczcie, jak to robi się na przykład na niemieckich autostradach:

Co najmniej 2 km wcześniej ustawione są specjalne podświetlane tablice ostrzegawcze, a przed miejscem wymagającym szczególnej uwagi dodatkowo błyskowe lampy ostrzegawcze. Oczywiście można zakładać, że w Polsce znalazłby się jakiś mistrz kierownicy, który i tak jechałby po swojemu, no ale wtedy nadziałby się na poduszkę zderzeniową.

W wielu krajach obowiązują szczegółowe instrukcje dotyczące tego, jak należy oznakowywać miejsce prowadzenia robót drogowych na autostradzie. Naprawdę warto obejrzeć ten film, który został zrealizowany 9 lat temu. W jego dalszej części pokazane są animacje, które na pewno przydałyby się specjalistom od zarządzania polskimi autostradami:

Bardzo mnie boli to, że w naszym kraju wszystkie rozwiązania dotyczące bezpieczeństwa na drogach wprowadzane są z takim opóźnieniem. Skoro mogą w innych krajach, skoro ja mogę znaleźć takie filmy w internecie, to czy nie mogą tego uczynić urzędnicy, którzy rzekomo tak fachowo dbają o nasze bezpieczeństwo na drogach?

Przecież tu chodzi nie tylko o kierowców, ale także o pracowników, którzy wykonują na autostradach nierzadko trudne prace za marne pieniądze, bo są to najczęściej pracownicy firm podwykonawczych.

No, ale życie człowieka tak naprawdę kosztuje mniej, niż stosowanie zasad bezpieczeństwa i nowoczesnych rozwiązań. Co najwyżej, jeśli jakiś pracownik zginie na drodze, to w mediach pojawi się sensacyjna informacja, ludzie będą mieli o czym pogadać, a miejscowi urzędnicy zapewnią rodzinie pomoc psychologa. Tak jest najłatwiej...

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy