Polski kierowca

Czy można winić kierowcę za potrącenie pieszego, którego nie mógł dostrzec?

Niestety, na polskich drogach piesi wędrujący w nocy skrajem jezdni albo rowerzyści bez żadnego oświetlenia są nadal zjawiskiem powszechnym. W mniejszym stopniu dotyczy to autostrad i dróg ekspresowych, ale na pozostałych drogach jest to bardzo częste. Na domiar złego ogromna większość pieszych uważa, ze jeśli oni widzą światła reflektorów nadjeżdżającego auta, to kierowca również ich widzi. Jest to zasadniczy błąd!

Śmiertelne potrącenie nieoświetlonego pieszego

Popatrzcie na poniższą sytuację. Obejrzyjcie uważnie ten film i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy zdążylibyście zareagować? Pieszy nie szedł poboczem, ale skrajem jezdni, i to w dodatku jej prawą stroną. Nie miał też żadnych elementów odblaskowych (które są obowiązkowe), a droga nie miała żadnego oświetlenia.

W komentarzach do filmu niektórzy zarzucali kierującemu tą ciężarówką, że światła mijania były ustawione zbyt nisko. Istotnie, można odnieść takie wrażenie, ale nie to było przyczyną wypadku, lecz skrajna lekkomyślność pieszego. Nawet gdyby kierowca dostrzegł tego człowieka z odległości większej o 10 m i tak nie byłby w stanie uniknąć potrącenia.

Reklama

Z pewnością autor tego nagrania miał wiele kłopotów - przesłuchania, składanie zeznań, rozprawa sądowa. Niewątpliwie to zdarzenie pozostanie mu przed oczami do końca życia. Dla każdego kierowcy uderzenie w człowieka, a zwłaszcza wypadek śmiertelny, pozostawia uraz do końca życia.

Pojawia się w tym momencie poważne pytanie: czy w takiej sytuacji można mówić o jakiejkolwiek winie kierującego? 

Chcę wam wyjaśnić kilka kwestii związanych z widocznością pieszego na drodze po zmroku oraz zasięgiem widoczności drogi w światłach reflektorów samochodu.

Ile wynosi czas reakcji kierowcy na zagrożenie?

Od chwili dostrzeżenia przeszkody na drodze do rozpoczęcia efektywnego hamowania upływa zazwyczaj 1 sekunda.

Średni czas reakcji kierowcy jest to okres od zauważenia przeszkody do naciśnięcia pedału hamulca. W tym czasie w naszym organizmie rozpoczyna się bardzo skomplikowany proces. Oczy przekazują obraz do mózgu, a ten wykonuje błyskawiczną analizę sytuacji, oceniając odległość od przeszkody. Jeśli nasz mózg uzna, że konieczne jest wykonanie jakiegoś manewru, to neurony przekazują sygnał do mięśni, a te z kolei sterując naszą stopą powodują wciśnięcie pedału hamulca albo ruch kierownicą.

Oczywiście wielu kierowców zwłaszcza młodych chwali się rzekomo znakomitym refleksem. Cudów jednak nie ma. Istotnie, zawodnicy rajdowi na odcinkach specjalnych wykazują się czasem reakcji około 0,2-0,3 sekundy, ale trzeba pamiętać, że taki rajdowiec jest niezwykle skoncentrowany i przygotowany do natychmiastowej reakcji.

W normalnym ruchu nie można wymagać, aby kierowca przez cały czas, przez kilka godzin utrzymywał takim poziom koncentracji. Poza tym wiele czynników wpływa na wydłużenie naszego czasu reakcji: zmęczenie, rozmowa z pasażerem, rozmowa przez telefon, spojrzenie na jakiś obiekt przy drodze itd. W praktyce więc czas reakcji wynosi co najmniej 0,5 sekundy, a w niesprzyjających okolicznościach może ulec wydłużeniu nawet kilkakrotnie.

Po naciśnięciu pedału hamulca upływa również pewien czas potrzebny na zadziałanie pompy hamulcowej, klocków czy bębnów. Trwa to również około pół sekundy.

Przyjmuje się zatem, że od zauważenia przez kierowcę przeszkody do rozpoczęcia faktycznego hamowania upływa 1 sekunda.

Jeżeli samochód ma włączone światła drogowe, których zasięg powinien wynosić co najmniej 100 m, to przy prędkości 100 - 110 km/h mamy szansę na wyhamowanie przed przeszkodą.

Zwróćcie jednak uwagę, że przy prędkości autostradowej czyli 140 km/h droga hamowania będzie już dłuższa niż zasięg widoczności.

Znacznie gorzej jest wtedy, gdy musimy przełączyć światła drogowe na światła mijania. Zasięg tych ostatnich jest znacznie mniejszy, w praktyce wynosi 40-50 m.

Spójrzcie, już przy prędkości 90 km/h droga hamowania będzie dłuższa od zasięgu widoczności, a przy prędkości 140 km/h dopiero zaczniemy naciskać pedał hamulca!

Co to oznacza w praktyce? Jadąc z dozwoloną prędkością 90 km/h na światłach mijania, jeżeli zauważymy pieszego idącego skrajem jezdni, nie będziemy mieć możliwości uniknięcia uderzenia w niego. Aby mieć pewność, że po zauważeniu pieszego zdołamy wyhamować do zera, musielibyśmy zmniejszyć prędkość do 70 km/h.

W praktyce jest to oczywiście nierealne. Nie można przecież wymagać, by kierowca po każdym przełączeniu świateł drogowych na światła mijania hamował, zmniejszał prędkość. Pamiętajcie jednak, że jadąc z prędkością 90 km/h na światłach mijania nie będziecie w stanie wyhamować poza zauważeniu pieszego idącego skrajem jezdni:

Przy dobrej przejrzystości powietrza ubranego na ciemno pieszego jesteśmy w stanie dostrzec w światłach mijania z odległości ok. 30 m, a trzeba pamiętać, że przy prędkości 90 km/h nasze auto pokonuje w ciągu 1 sekundy 25 m.

Znacznie gorzej jest, jeśli z przeciwka nadjeżdżają samochody, z którymi wymijamy się. Nasze oko otrzymuje porcję światła i naturalnym, niezależnym od nas odruchem jest wówczas zwężenie się źrenic. Na skutek tego nasze widzenie natychmiast pogarsza się:

Często bywa tak, że te samochody nadjeżdżające z przeciwka mają nieprawidłowo ustawione reflektory i wówczas jesteśmy silnie oślepiani. W takich warunkach możemy dostrzec pieszego z odległości zaledwie kilkunastu metrów!

Tak właśnie było w przypadku kierowcy ciężarówki, który potrącił pieszego.

Pieszy musi dać kierowcy możliwość zauważenia się odpowiednio wcześnie

Pieszy ma prawo poruszać się poboczem, jeśli droga nie ma chodnika. Powinien jednak iść lewą stroną jezdni i ma obowiązek używać poza obszarem zabudowanym elementów odblaskowych umieszczonych na swojej odzieży.

Oczywiście ten wymóg jest w Polsce nagminnie lekceważony, co wynika z bardzo niskiej świadomości motoryzacyjnej społeczeństwa.

A teraz posłużę się porównaniem. Jeżeli ktoś urządza sobie spacer w nocy po torach kolejowych i zostanie rozjechany przez pociąg, to oczywiście nie ma w tym najmniejszej winy maszynisty. Tory kolejowe nie są miejscem przeznaczonym do spacerów i jeśli ktoś lekkomyślnie po nich wędrował, to wiedział na co się naraża.

Maszynista pociągu nie jest w stanie zahamować ani ominąć pieszego. To samo odnosi się do kierowcy samochodu. Nie można wymagać od kierowcy tego, co jest niewykonalne. Dlatego proponuję wprowadzić do ustawy albo do kodeksu wykroczeń następujący zapis:

Być może niektórym czytelnikom taka propozycja wyda się kontrowersyjna, ale ja zawsze byłem i jestem przeciwny hipokryzji. Nie można na siłę chronić bezmyślnych pieszych lub nieodpowiedzialnych rowerzystów. Jeśli ktoś idzie skrajem jezdni, nocą bez żadnych elementów odblaskowych, to powinien wiedzieć, na co się naraża.

Kierowca samochodu nie ma najmniejszych szans na uniknięcie potrącenia takiego człowieka. Powinien być więc traktowany tak samo jak maszynista pociągu, a więc zwolniony z ciągania po sądach, uczestniczenia w rozprawach itd. I tak wystarczającym przeżyciem jest dla niego potrącenie człowieka.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przepisy ruchu drogowego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama