Już kradną auta elektryczne. Czy to początek nowej plagi?
Technologie i zabezpieczenia są w samochodach coraz lepsze, jednak złodzieje nie pozostają w tyle. Ich łupem padła elektryczna Kia EV6 o wartości 300 tys. złotych. Gdy policjanci namierzyli "dziuplę", koreański crossover był już w częściach.
Nad sprawą zaginięcia elektrycznego samochodu pracowali Policjanci z Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Jastrzębiu-Zdroju. Po niespełna 2 tygodniach od zaginięcia auta wytypowali posesję, na której mógł znajdować się samochód i przystąpili do zlikwidowania kryjówki złodziei.
Pod wskazanym adresem śląscy policjanci znaleźli to, czego szukali, ale na miejsce przyjechali spóźnieni. Czarna Kia EV6, skradziona na terenie Łodzi, była już w znacznym stopniu rozebrana. W gruncie rzeczy z samochodu została już tylko blacha i akumulator. Niektóre brakujące części były składowane w piwnicy obok.
W dziupli, poza skradzionym pojazdem, funkcjonariusze znaleźli 35-letniego mężczyznę, któremu na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego, śledczy przedstawili zarzut paserstwa w stosunku do mienia znacznej wartości. Grozi mu do 10 lat więzienia. Na wniosek policjantów i prokuratury, Sąd Rejonowy w Jastrzębiu-Zdroju zastosował wobec podejrzanego trzymiesięczny areszt tymczasowy.
Samochody elektryczne są w Polsce rzadkością, stąd i nie cieszą się popularnością wśród złodziei. Przypadek z Łodzi jest wyjątkowy. EV6 to model nowy, wszystkie jeżdżące egzemplarze objęte są jeszcze gwarancję. Jaki miałby być powód kradzieży, skoro samochód został rozebrany na części?
Czy chodzi o baterię, której wartość sięga kilkudziesięciu tysięcy zł? Czy wkrótce samochody elektryczne znajdą się na celowniku złodziei? Na te pytania na razie nie ma odpowiedzi.
***