Fotoradary

Rząd przykręci śrubę kierowcom. Koniec pobłażania!

Gotowy jest projekt Narodowego Programu Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego - poinformował w środę minister transportu Sławomir Nowak.

Dodał, że teraz projekt trafi do konsultacji społecznych. Zapowiedział m.in. bezwzględną walkę z nadmierną prędkością na drogach.

"Liczymy na to, że organizacje pozarządowe i podmioty zainteresowane bezpieczeństwem drogowym będą mogły się wypowiedzieć i zgłosić swoje uwagi" - powiedział minister Nowak. Projekt programu został przyjęty we wtorek na posiedzeniu Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki podkreślił, że główną przyczyną wypadków drogowych jest - w 43 proc. przypadków - nadmierna prędkość. Szef MSW zaproponował m.in. takie rozwiązania jak: odbieranie prawa jazdy za podwójne przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym, obowiązek bezwzględnego zatrzymania pojazdu w chwili, gdy do przejścia zbliża się pieszy.

Reklama

Jak poinformował, praktyczny egzamin z prawa jazdy zostanie poszerzony o konieczność zdania egzaminu z pierwszej pomocy.

Już wcześniej resort transportu informował, że jednym z głównych priorytetów programu ma być walka z piractwem na polskich drogach. Służyć ma temu podniesienie wysokości mandatów drogowych i budowa systemów fotoradarów z równoczesną poprawą infrastruktury drogowej w Polsce.

Według danych policji w 2012 r. na drogach doszło do 36,5 tys. wypadków; zginęło w nich 3,5 tys. osób, a 45 tys. zostało rannych. Choć liczba zabitych była najniższa od 1989 r., to w przeliczeniu na milion mieszkańców jest wciąż wysoka.

Tymczasem rzecznik PiS Adam Hofman zaapelował do ministra transportu Sławomira Nowaka o zredukowanie liczby fotoradarów do tych, które są stawiane w miejscach niebezpiecznych. Według Hofmana wiele fotoradarów służy jedynie "łataniu dziury w budżecie".

"Zwracam się do ministra Nowaka, żeby zredukował liczbę fotoradarów do tych, które stają w miejscach niebezpiecznych, (...) a zrezygnował z tych, które będą służyć tylko i wyłącznie drenażowi naszych kieszeni, kontroli Polaków w miejscach, gdzie do wypadków nie dochodzi, a w końcu zapełnieniu dziury budżetowej kosztem naszych portfeli" - powiedział Hofman na konferencji prasowej w Sejmie.

Przypomniał wypowiedź premiera Donalda Tuska z konwencji Platformy Obywatelskiej przed wyborami w 2007 roku, który krytykował pomysł stawiania nowych fotoradarów przez ówczesnego ministra w rządzie PiS Jerzego Polaczka. "Drogi są co prawda coraz gorsze, ale za to fotoradary się pojawiły na ulicach. (...) To jest filozofia PiS- u: utrudnić życie wszystkim do maksimum, a na końcu ich skontrolować. (...) Tylko facet, który nie ma prawa jazdy może wydawać takie pieniądze na fotoradary, a nie na drogi" - mówił Tusk.

"Odpowiem Donaldowi Tuskowi, że tylko facet, który co weekend lata rządowym samolotem do Trójmiasta, może wydawać takie pieniądze na fotoradary" - powiedział rzecznik PiS.

Według niego wystarczy przejechać się po warszawskich ulicach, by zobaczyć, że fotoradary są stawiane obecnie tam, gdzie najłatwiej zrobić zdjęcie i "ściągnąć z kierowców mandat i środki finansowe do budżetu".

Hofman zapytał też, dlaczego minister finansów Jacek Rostowski zaplanował w budżecie wzrost środków z fotoradarów. "Wydaje mi się, że główną filozofią tego rządu przy fotoradarach jest dziura budżetowa" - ocenił.

Polityk PiS zaznaczył, że jeśli wszystkie plany ministra transportu zostaną zrealizowane, to dziennie fotoradary w Polsce będą robiły 21 tys. zdjęć. "To jest mniej więcej 6,5-7 mln zdjęć rocznie. Ten wielki zakład fotograficzny Platformy obywatelskiej się na prawdę rozkręca" - dodał.

Ograniczenie liczby fotoradarów o ok. 80 proc. i pozostawienie ich jedynie tam, gdzie poprawiają bezpieczeństwo obywateli, np. przy szkołach i szpitalach - postuluje również Solidarna Polska. Argumentuje, że teraz wiele fotoradarów służy wyłącznie "łupieniu" kierowców.

Według polityków SP tak dużej dynamiki uruchamiania nowych fotoradarów nie było do tej pory w żadnym kraju Unii Europejskiej. W ich opinii fotoradary są stawiane nie w miejscach niebezpiecznych, gdzie zwiększają bezpieczeństwo na drogach, lecz w miejscach, gdzie w łatwy i prosty sposób można "łupić" kierowców, jadących prostą drogą poza granicami miast.

"Tak naprawdę fotoradary są kolejnymi podatkami pośrednimi. (...) Solidarna Polska proponuje zatem cztery kroki, które będą składały się na akcję +Stop fotopodatkom+. SP w przeciągu najbliższych kilkunastu dni złoży projekt ustawy, który ograniczy liczbę fotoradarów o ok. 80 proc." - powiedział rzecznik SP Patryk Jaki na środowej konferencji prasowej w Sejmie.

Jak tłumaczył, fotoradary miałyby pozostać jedynie w miejscach, w których poprawiają bezpieczeństwo obywateli, np. przy szkołach i szpitalach.

Jaki poinformował, że drugim krokiem miałoby być utworzenie specjalnej rezerwy celowej finansowanej w całości z mandatów pochodzących z fotoradarów, która miałaby być przeznaczona wyłącznie na poprawę bezpieczeństwa na drogach oraz na fundusz ofiar wypadków komunikacyjnych.

Ponadto - jak podkreślił - w projekcie ustawy znajdzie się zakaz wyznaczania tzw. planów mandatowych, które - według SP - funkcjonariusze policji oraz straży miejskiej mają za zadanie realizować.

Solidarna Polska w ramach akcji "Stop fotopodatkom" chce także zniesienia opłat za korzystanie z autostrad. "To właśnie lepsza infrastruktura jest najważniejszym czynnikiem, który zwiększa bezpieczeństwo na drogach, (...) a polski rząd reglamentuje do autostrad dostęp poprzez wprowadzanie opłat" - powiedział Jaki.

Na początku stycznia wiceminister transportu Tadeusz Jarmuziewicz odniósł się w Sejmie do zarzutu posłów Ruchu Palikota, którzy ocenili, że fotoradary to "żółte skarbonki" ministra finansów. "Fotoradary są stawiane na drogach w tych miejscach, w których dochodzi do największej liczby śmiertelnych wypadków, a nie tam, gdzie kierowcy jeżdżą najszybciej" - przekonywał.

Jarmuziewicz poinformował, że dzięki fotoradarom Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym w 2012 r. skierowało do sądów rejonowych 1842 wnioski o ukaranie kierowców, którzy złamali prawo. 1035 związanych było z przekroczeniem prędkości, a 807 - niewskazaniem przez właściciela samochodu osoby, której powierzono pojazd.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy