Mobilny "Hotel California". Dzień trzeci
Znacie piosenkę "Hotel California", wylansowaną przez zespół The Eagles? Na pewno, wszyscy ją znają. Nie wiemy, czy autor owego przeboju miał na myśli Volkswagena California, ale wiemy, że mógłby. Przekonujemy się o tym, podróżując obchodzącym właśnie swoje trzydzieste urodziny kamperem po, jakżeby inaczej - południowej Kalifornii.
Żyjemy w czasach, gdy nawet 30-metrowe mieszkanie deweloperzy nazywają szumnie "apartamentem". Niektórzy krzywią się na takie określenie, tymczasem okazuje się, że da się żyć w miarę wygodnie nawet na powierzchni kilkakrotnie mniejszej. Wszystko zależy od pomysłowości i sposobu jej zagospodarowania . A tej sztuki od twórców turystycznego Volkswagena mogliby uczyć się nawet architekci wnętrz sieci, należącej do pewnej szeroko znanej w świecie szwedzkiej marki.
Inżynierowie i dizajnerzy z Wolfsburga potrafili bowiem wyczarować wszystko (no, może prawie wszystko), co człowiekowi niezbędne do egzystencji nie na kilkudziesięciu czy choćby kilkunastu, lecz wręcz na kilku metrach kwadratowych.
W samochodzie mierzącym niespełna 5 m długości, z zaledwie trzymetrowym rozstawem osi. Na taki pojazd z lekceważeniem patrzą nie tylko właściciele okazałych, położonych w przepięknej scenerii wybrzeża Pacyfiku willi, ale również kierowcy ogromnych, amerykańskich kamperów, dla których nasz Volkswagen musi wydawać się śmiesznym maluchem.
Niesłusznie. Czego bowiem oczekiwalibyście po pełniącym funkcję domu na kołach samochodzie.
Przytulnej atmosfery? Proszę bardzo. California jest wyposażona w skuteczne ogrzewanie postojowe. Możemy je włączyć, i to ze znacznej odległości, pilotem. Czas ogrzewania i intensywność nadmuchu ciepłego powietrza ustawiamy za pomocą specjalnego panelu. Już po chwili we wnętrzu auta robi się naprawdę przyjemnie. Chłodne noce, które zdarzają się nawet w miejscowym klimacie, nam niestraszne. W ciągu upalnych dni ulgę przynosi z kolei wydajna klimatyzacja.
Pomieszczenia, w którym będziecie spędzać poranki czy wieczory z rodziną? Obracamy obszerne, przednie fotele w kierunku kanapy, rozkładamy stolik i możemy cieszyć się sympatycznym salonikiem.
Sypialni? Są nawet dwie: dolna, przekształcana ze wspomnianej kanapy oraz górna, w powstającym po podniesieniu dachu (ten element jest niezmiennym wyróżnikiem modelu od jego pierwszej generacji, tej z 1988 r.) poddaszu-namiocie. Jak sprawdziliśmy podczas kalifornijskiej eskapady obie sypialnie zapewniają wystarczający komfort. Nie może być zresztą inaczej, skoro śpi się na wygodnych materacach o długości 200 i szerokości 120-140 cm. Macie w domach tak duże łóżka?
Intymności? Tę daje zasłonięcie rolet w oknach.
Możliwości przygotowania ciepłego posiłku? Miejsca do przechowywania przydatnych w gospodarstwie domowym przedmiotów? We wnętrzu Californii udało się zmieścić dwupalnikową kuchenkę gazową, zlewozmywak i 42-litrową lodówkę. Są tu też liczne pojemniki, schowki, półki, szafki na naczynia i i sztućce itp. Trzeba tylko umiejętnie je wykorzystać, a wcześniej... zlokalizować.
Werandy? Rozwijamy przymocowaną do krawędzi dachu markizę, wystawiamy na zewnątrz turystyczny stolik i krzesełka, ewentualnie kładziemy na podłoże jakąś matę i gotowe.
O czymś zapomnieliśmy? No tak, o toalecie i prysznicu. Trzeba jednak pamiętać, że większość nocy spędzać będziemy na wyposażonych w te udogodnienia kempingach (ale my nie korzystamy z takich jeżdżąc po USA). Tamże można również podłączyć samochód do zewnętrznego zasilania i bez obciążania akumulatorów korzystać z oświetlenia i obecnych na pokładzie gniazdek elektrycznych.
Jak już wspominaliśmy, pierwsza część naszej kalifornijskiej przygody koncentrowała się w okolicach Santa Monica i Malibu. Dalsza część podróży wiedzie do miasta Santa Barbara i Summerland - położonego w pobliżu nadbrzeżnej drogi Ortega Rich Road terenu, na którym już w XIX wieku intensywnie eksploatowano pola naftowe; w wielu miejsca ropa wydostaje się tu na powierzchnię w naturalny sposób, pod ciśnieniem górotworu.
Zupełnie inny charakter ma kolejny punkt na naszej trasie, czyli otoczone wzgórzami i górami turystyczne miasteczko Ojai, ściągające miłośników wspinaczki, ekologicznego stylu życia, organicznej żywności, oryginalnej sztuki i butikowych hotelików.
Mobilny "Hotel California" z dziennikarzami z Polski dotarł także do urzekającego krajobrazami i dziką przyrodą rezerwatu Los Padres National Forest. Ech, chciałoby się i te widoki, i ten samochód zatrzymać na dłużej...
I to jest dobry moment by na zakończenie relacji z podróży legendarnym Volkswagenem po bajecznej Kalifornii wspomnieć o polskich cenach Californii. Niemiecki kamper jest dostępny w kilku wersjach. Najtańsza, Beach, bez zabudowy gastronomicznej, kosztuje około 157 000 zł. Za najdroższą, Ocean Beach Edition, trzeba zapłacić co najmniej 250 000 zł.
Jak widać, nie są to tanie rzeczy, proszę Państwa. Przecież ćwierć miliona złotych pozwala już na zakup niewielkiego mieszkania. Tyle, że nie wybierzemy się nim na żadną wycieczkę...