Tragiczny wypadek na torze. Kierowca zmarł w szpitalu

Podczas rozegranego w niedzielę wyścigu serii IRL Indycar na torze Pocono w Pensylwanii doszło do tragicznego wypadku.

Na jednym z zakrętów owalnego toru prowadzony przez 19-letniego kierowcę, Amerykanina Sage Karama bolid uderzył w bandę ochronną. Uderzenie nie było szczególnie mocne, kierowcy nic się nie stało, ale na tor posypały się szczątki z rozbitego bolidu.

Jedna z nich, odłamany nos samochodu, pechowo trafił w bolid prowadzony przez Brytyjczyka Justina Wilsona. Niestety, ciężki element uderzył dokładnie w głowę 37-letniego kierowcy. Uderzenie było tak potężne, że nos auta został wyrzucony w górę na 30 metrów. 

Po uderzeniu Wilson stracił przytomność, a prowadzony przez niego bolid uderzył w ścianę i zatrzymał się. Kierowca w stanie śpiączki został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł w poniedziałek.

Wilson karierę kierowcy wyścigowego zaczynał w latach 90-tych. Startował m.in. w Formule 3000 i Worls Series by Nissan. W 2003 roku zaliczył epizod w Formule 1, startując w barwach Minardi i Jaguara, udało mu się zdobyć 1 pkt.

Reklama

Następnie kontynuował karierę w seriach amerykańskich, najpierw w Champ Car, a później IRL Indycar.

Justin Wilson razem z żoną i dwiema córkami mieszkał w Colorado. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wyścigi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy