Sztuka: Nowa Zelandia to coś niesamowitego!

Łukasz Sztuka, dzięki wsparciu sponsorów kontynuuje swoją przygodę z Mistrzostwami Świata Samochodów Produkcyjnych - już w nocy z czwartku na piątek naszego czasu, wystartuje w drugiej eliminacji cyklu - Rajdzie Nowej Zelandii.

Utalentowany kierowca z Wisły pojedzie na Antypodach Mitsubishi Lancerem Evo V, na którego prawym fotelu zasiądzie Zbigniew Cieślar. Obaj zawodnicy są już po zapoznaniu z trasą imprezy, a także po testach samochodu, wynajętego od jednej z lokalnych firm.

Łukasz Sztuka: - Przylecieliśmy do Nowej Zelandii pod koniec zeszłego tygodnia i od momentu postawienia nogi na tej ziemi, jesteśmy w tym kraju zakochani. Nie chodzi nawet o przepiękne widoki, jakich nie widzieliśmy nigdy dotąd. To jest magiczna wyspa. Ludzie są wspaniali, otwarci i zawsze chętni do pomocy. Organizatorzy rajdu dbają, żeby niczego nam nie brakowało. Jesteśmy tu otoczeni największymi gwiazdami światowego sportu, ludźmi z pierwszych stron gazet. W którą stronę nie patrzę, widzę największych kierowców, moich idoli z dzieciństwa. Czy dla rozpoczynającego swą przygodę z mistrzostwami świata zawodnika może być coś wspanialszego od rozmowy z tuzami pokroju Colina McRae czy Carlosa Sainza? Dla mnie przez jakiś czas był to sen na jawie! Znam swoje miejsce w szeregu - wiem, że przede mną jeszcze wiele nauki. Tu, nauka odbywa się w przyspieszonym tempie. Sama możliwość wypytania doświadczonych zawodników o to, jak dobraliby opony na różne warunki pogodowe, daje więcej, niż dziesięć lat jeżdżenia, po doskonale znanych odcinkach specjalnych w Polsce. Nie mam złudzeń, co do wyniku. W tym rajdzie nie wygra nikt przypadkowy. Nawierzchnia jest absolutnie wyjątkowa. W większości szutrowych rajdów na świecie deszcz powoduje rozmycie drogi i błoto. Tu wręcz przeciwnie. Padało przez cały weekend. W poniedziałek, wyruszając na zapoznanie, byliśmy kompletnie zaskoczeni. Miejscowe szutry, kiedy zmokną, stają się podobne do asfaltów - bardzo twarde. Mam też wrażenie, że część zakrętów może być bardzo zdradliwa. Chodzi o ich profil. Nawet przy bardzo niskich prędkościach, czułem, że będą popychać hamujący samochód, przez co trudno będzie utrzymać optymalny tor jazdy. To jest potwornie trudny technicznie rajd!

Reklama

Zbigniew Cieślar: - Podczas zapoznania z trasą zapisałem więcej stron, niż podczas całego sezonu mistrzostw Polski. Dla mnie to debiut w tak poważnym rajdzie, a Łukasz ma na swoim koncie zaledwie jeden start więcej. Jesteśmy tu nowicjuszami. Teraz dopiero rozumiem, jak poważnym wyzwaniem są mistrzostwa świata. Jazdy testowe rajdówką wypadły całkiem nieźle, choć nad zawieszeniem samochodu, powinniśmy jeszcze popracować. Obaj jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy tu po to, żeby się uczyć. Samo zapoznanie było czymś, czego sobie nawet nie wyobrażałem. Łukasz tego nigdy nie powie, ale ja liczę na punkty!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nowa Zelandia | Łukasz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy