Polak przepisy zna, ale się do nich nie stosuje. Ty też?

"Tacy Niemcy... Nie dość, że mają świetną infrastrukturę, to jeszcze zupełnie inne niż u nas zwyczaje. Nic dziwnego, że po ich drogach tak przyjemnie się jeździ. Zero stresu" - lubią mawiać bywali w świecie polscy kierowcy.

W tle podobnych wypowiedzi kryje się krytyka rodzimych realiów. Zatem u nich: porządek, kultura, poszanowanie prawa. U nas: bałagan, chamstwo i anarchia, wynikająca z wielowiekowej tradycji szlacheckiej samowoli i chłopskiego mędrkowania, a także z nieznajomości obowiązujących przepisów.

Zastanówmy się nad zasadnością ostatniego z wymienionych zarzutów. Czy rzeczywiście Polacy nie znają przepisów ruchu drogowego? Od razu warto zapytać: Polacy, czyli kto? Pani Iksińska, pan Ygrekowski, czy ogół kilkunastu milionów rodaków, zasiadających za kierownicami pojazdów? Wszelkie generalizowanie, ocenianie wielkich ludzkich zbiorowości. jest niebezpieczne i zazwyczaj prowadzi do zafałszowań.

Reklama

Poza tym, co to znaczy "znać przepisy"? Prawo o ruchu drogowym to obszerny akt prawny, liczący grubo ponad 100 artykułów, z których każdy zawiera co najmniej kilka punktów. Konia z rzędem temu, kto dogłębnie je przestudiował i przyswoił. Nie wierzycie? No to proponujemy mały sprawdzian. Zacznijmy od czegoś banalnego. Kto potrafi zacytować z pamięci ustawową definicję zatrzymania pojazdu? Łatwe? A zatem coś trudniejszego... Kto wie, ile samochodów osobowych może maksymalnie jechać w zorganizowanej kolumnie?  W jakich okolicznościach agent Kontrwywiadu Wojskowego nie musi zapinać w aucie pasów bezpieczeństwa? Jaki odstęp od pojazdu poprzedzającego powinien zachowywać kierowca samochodu o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 3,5 tony, jadąc poza obszarem zabudowanym w tunelu o długości przekraczającej 500 m? Kiedy wolno wyprzedzić pojazd uprzywilejowany? Jaki kolor i wymiary winna mieć chorągiewka oznaczająca ładunek wystający z boku pojazdu?

No właśnie...

Przy wszystkich powyższych zastrzeżeniach można jednak pokusić się o sformułowanie pewnych wniosków, dzieląc przypadki łamania przepisów ruchu drogowego na dwie podstawowe grupy...

Przepisy znam, ale świadomie się do nich nie stosuję

Klasyczny przykład takiej postawy stanowi nagminne lekceważenie ograniczeń prędkości. Do tej samej grupy zaliczylibyśmy także łamanie zakazu wyprzedzania, najeżdżanie lub przekraczanie ciągłej linii na jezdni, przejeżdżanie przez skrzyżowania przy żółtym lub często wręcz czerwonym świetle na sygnalizatorze, parkowanie na przejściach dla pieszych, na przystankach komunikacji publicznej. Przepisy, regulujące postępowanie w wymienionych sytuacjach są tak oczywiste, że chyba nikt nie odważyłby się zasłaniać ich nieznajomością. Z drugiej strony osoby, które ich notorycznie nie przestrzegają, zawsze mają na podorędziu gotowe wytłumaczenia. Znak w tym miejscu jest zupełnie bezsensowny... Zablokowałem autem chodnik, bo naprawdę nie miałem gdzie zaparkować, a musiałem załatwić w pobliżu pilną sprawę... Ciągła linia? E... tam, była już prawie przerywana (autentyk!). Itd. itp.    

Przepisów nie przestrzegam, bo ich nie znam, nie pamiętam lub nie rozumiem

Kategoria bardzo obszerna, nie poddająca się jednolitej ocenie. Skoncentrujemy się na kilku przykładach.

Niby każdy powinien wiedzieć, że "kierujący pojazdem jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni. (art 16. pkt. 4. Prawa o ruchu drogowym). Powinien, ale nie wie lub udaje, że nie wie. Pół biedy, jeżeli konsekwencją jest jazda niemal środkiem drogi. Gorzej, gdy oznacza uporczywe blokowanie lewego pasa na drogach dwujezdniowych. Na ignorancję nakładają się w takich wypadkach pretensje: "Ale o co chodzi? Przecież jechałem z maksymalną dozwoloną prędkością, więc i tak nikt nie mógł mnie legalnie wyprzedzić..."

Wiele nieporozumień wiąże się z oświetleniem pojazdu. Na przykład światła dzienne. Nie brakuje kierowców przekonanych, że zgodnie z swoją nazwą, światła dzienne służą do używania w dzień, zawsze i wszędzie. Tymczasem przepisy (art. 51.2) stanowią, że można z nich korzystać jedynie "w warunkach normalnej przejrzystości powietrza". Przy kiepskiej widoczności, gdy pada deszcz, gdy jest pochmurno i ciemnawo, światła dzienne nie wystarczają - należy włączyć światła mijania.

 Niewskazana jest jednak również nadmierna ostrożność. W mgliste dni wiele osób jeździ z włączonymi na stałe tylnymi światłami przeciwmgłowymi. Gdyby ci nadgorliwcy zajrzeli do przepisów (art. 30.3) dowiedzieliby się, że takich świateł można używać "jeżeli zmniejszona przejrzystość powietrza ogranicza widoczność na odległość mniejszą niż 50 m. W razie poprawy widoczności kierujący pojazdem jest obowiązany niezwłocznie wyłączyć te światła."

Nagminnie lekceważone są również zasady korzystania z przednich świateł przeciwmgłowych, aczkolwiek w tym przypadku winić trzeba nie tylko ignorancję, ale też rozpowszechniony pogląd, że samochód z włączonymi "halogenami" prezentuje się bardziej bojowo. A tak przy okazji... Czy wiecie gdzie można używać przednich świateł przeciwmgłowych w warunkach normalnej przejrzystości powietrza?

Prawo wyraźnie zakazuje wjazdu na skrzyżowanie, jeżeli grozi to jego zablokowaniem. Niestety, ci, którzy próbują stosować się do tego paragrafu, są natychmiast ponaglani klaksonami przez innych kierowców ("ma zielone, a nie jedzie, co za palant..."), co nawiasem też kłóci się z przepisami, zabraniających "używania sygnału dźwiękowego na obszarze zabudowanym, chyba że jest to konieczne w związku z bezpośrednim niebezpieczeństwem" (art 29.2.2).

Jednym z najpoważniejszych wykroczeń drogowych jest wyprzedzanie na przejściu dla pieszych i bezpośrednio przed nim. Istnieje jednak wyjątek od tej reguły. Zakaz wykonywania wspomnianego manewru nie obowiązuje na przejściach, na których ruch jest kierowany (art. 26.3). Bywa, że o tym niuansie zapominają nawet policjanci. Znamy przypadek próby ukarania mandatem kierowcy, który wyprzedzał inny samochód na przejściu z działającą sygnalizacją świetlną, czyli w pełni zgodnie z przepisami.    

Niejednokrotnie zdarzyło się nam widzieć zepsuty samochód, stojący na awaryjnym pasie autostrady. Owszem, oznakowany trójkątem ostrzegawczym, ale ustawionym parę metrów za bagażnikiem auta. A art. 50.2.1.b Prawa o ruchu drogowym nakazuje przecież, w przypadku autostrady lub drogi ekspresowej, "umieszczenie ostrzegawczego trójkąta odblaskowego w odległości 100 m za pojazdem". Nie chce się tak daleko chodzić? A może winien jest stres związany z nieprzyjemnym ogólnie zdarzeniem? Do pozytywów należy natomiast coraz powszechniejszy zwyczaj wkładania w takich sytuacjach kamizelek odblaskowych, chociaż polskie przepisy na razie tego nie wymagają.

Spore kłopoty mamy z zakwalifikowaniem błędów w używaniu kierunkowskazów. Dlaczego tak wielu kierowców często w ogóle nie korzysta z migaczy lub włącza je dopiero w chwili wykonywania skrętu, podczas gdy przepisy wyraźnie nakazują sygnalizowanie za ich pomocą z a m i a r u zmiany pasa ruchu? Niewiedza czy rozmyślne lekceważenie prawa?

Droga drodze nierówna. Inne zasady ruchu obowiązują na drogach publicznych, inne na wewnętrznych, np. osiedlowych. Brak świadomości owych różnic prowadzi do licznych konfliktów, choćby na skrzyżowaniach, które w świetle przepisów tak naprawdę skrzyżowaniami nie są.    

Mnóstwo zamieszania wynika z trudności z interpretacją obowiązujących przepisów. Klasycznym przykładem są tu zasady jazdy po rondach. Każda publikacja na ten temat wywołuje gorące dyskusje, których uczestnicy nawzajem obwiniają się o ignorancję.   

***

Jak walczyć z nieznajomością przepisów ruchu drogowego? Zmusić do ich przyswajania, zaostrzając kary za popełniane wykroczenia? Wprowadzić dla wszystkich kierowców obowiązek cyklicznego zdawania stosownych testów?

- Egzamin na prawo jazdy zdawałem ponad 40 lat temu - mówi jeden ze znajomych. - Wiem, że od tego czasu kodeks drogowy był wielokrotnie nowelizowany. Przyznaję, że nie śledzę na bieżąco tych zmian, ale nie odczuwam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, bowiem, znając oczywiście podstawowe zasady ruchu, przy prowadzeniu samochodu kieruję się przede wszystkim doświadczeniem i zdrowym rozsądkiem. I to się sprawdza. Chociaż jeżdżę praktycznie codziennie, nigdy nie doprowadziłem do wypadku czy kolizji. Bardzo rzadko też jestem karany mandatami.

Może wystarczy uznać, że to jest właściwe podejście do sprawy?

Aha, i jeszcze jedno. Nawet przy normalnej przejrzystości powietrza przednich świateł przeciwmgłowych można używać, od zmierzchu do świtu, "na drodze krętej, oznaczonej odpowiednimi znakami drogowymi" (art. 51.5.). j

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy