Polaku! Masz sygnalizować zamiar a nie sam manewr!

Prawo o ruchu drogowym stanowi, iż kierujący pojazdem jest obowiązany zawczasu i wyraźnie sygnalizować zamiar zmiany kierunku jazdy lub pasa ruchu oraz zaprzestać sygnalizowania niezwłocznie po wykonaniu manewru.

W tym jednym zdaniu zawartych jest kilka bardzo ważnych przesłanek i warunków, których niestety spora część kierowców nie pojmuje lub nie chce pojąć.

Czy wiesz, co to znaczy sygnalizować ZAMIAR? (a nie manewr!)

Bardzo wielu zmotoryzowanych włącza kierunkowskazy zbyt późno. Wystarczy popatrzeć na samochody jadące przed nami. Jak wygląda zmiana pasa ruchu? Pojazd zaczyna przejeżdżać na sąsiedni pas i dopiero w tym momencie widzimy włączony kierunkowskaz. Czy to jest sygnalizowanie zamiaru? Nie! To jest nikomu niepotrzebne miganie. To już musztarda po obiedzie.

Kierunkowskazy mają pełnić w założeniu przede wszystkim funkcję ostrzegawczą i informacyjną. Aby kogoś ostrzec o swoim zamiarze, należy to, rzecz jasna, uczynić odpowiednio wcześnie. Tak, aby ten ostrzegany miał czas na zorientowanie się, co chcemy zrobić, po prostu czas na zauważenie naszego kierunkowskazu.

Reklama

Nie ma na to żadnych szans, jeżeli kierunkowskaz zostaje włączony ułamek sekundy przed wykonaniem manewru.

Tu nie chodzi wcale o to, żeby jechać przez pół minuty z włączonym migaczem, zanim rozpoczniemy zmianę pasa. W dynamicznym ruchu miejskim często po prostu nie ma na to czasu, bo sytuacja na jezdni rozgrywa się bardzo szybko. Wystarczy jednak, by nasz kierunkowskaz mignął 2-3 razy, zanim przystąpimy do wykonania manewru. To już pozwoli jadącym za nami zorientować się, jaki mamy zamiar.

Czym skorupka za młodu... czyli błędny algorytm

Opisane powyżej nieprawidłowe postępowanie kierowców jest często rezultatem błędnych nawyków, wpojonych już podczas nauki jazdy. Na co dzień włączenia kierunkowskazów dokonujemy przecież niejako automatycznie. Jeśli nauczono nas tego błędnie, tak postępujemy nadal.

Przyjrzyjmy się sami sobie alko z fotela pasażera komuś, kto prowadzi samochód. Jak odbywa się zmiana pasa ruchu, jakie czynności wykonuje kierowca?

Spojrzenie w lusterko - kierunkowskaz - i następnie od razu ruch kierownicą, niemal w tym samym momencie. To jest właśnie ten błędny algorytm.

A jak powinien wyglądać prawidłowy?

  • Spojrzenie w lusterko (ogóle to jak najczęściej powinniśmy patrzeć w lusterka!). Oceniamy sytuację na sąsiednim pasie. Jeśli pędzi nim kilka samochodów, nie mamy szans na zmianę pasa ruchu w danej chwili. Jeśli warunki pozwalają na zmianę pasa, przechodzimy do następnego punktu.
  • Włączenie kierunkowskazu
  • Jeszcze jedno szybkie spojrzenie w lusterko
  • Zmiana pasa ruchu (lub rezygnacja z manewru, jeśli sytuacja się zmieniła).

Właśnie ten drobiazg, ponowne spojrzenie lusterko już po włączeniu kierunkowskazu pozwala na to, by w tym czasie nasz kierunkowskaz mignął 2-3 razy. I to już wystarczy!

Opisany algorytm można zrealizować także podczas szybkiej, dynamicznej jazdy. Nie chodzi przecież o to, by gapić się pół minuty w lusterko, ale żeby szybkim spojrzeniem jeszcze raz ocenić sytuację, zanim ruszymy kierownicą.

Nieużywanie kierunkowskazów to jak wchodzenie bez pukania

Są i tacy kierujący, którzy w ogóle nie włączają kierunkowskazów. Wynika to z dwóch powodów. Jedni po prostu mają gdzieś wszelkie zasady i przepisy, jeżdżą, jak im wygodniej.

A co się będę fatygował? - myśli sobie taki osobnik. - A co mi zrobią?

Jest to zwykłe chamstwo. Nasuwa się od razu skojarzenie, że taki prostak w innych sferach życia postępuje podobnie. Wchodzi do czyjegoś pokoju bez pukania, nie mówi sąsiadowi "dzień dobry" (bo po co?), włazi do czyjegoś mieszkania w zabłoconych butach, rozpycha się łokciami, nie czeka, aż ktoś wyjdzie np. ze sklepu, ale pierwszy wpycha się do środka, rzuca na chodnik lub trawnik niedopałki, puszki po piwie...

Wynika to oczywiście z niskiego poziomu intelektualnego i wychowania, a raczej jego braku.

Jest jednak i druga grupa kierowców nie włączających kierunkowskazów. To "komórkowcy", czyli osobnicy zajęci rozmową przez telefon. Po prostu brakuje im już rączek na inne czynności, skoro w jednej dłoni trzymają telefon i są pochłonięci niezwykle ważną rozmową. Ledwo mogą uporać się z kołem kierownicy i biegami, więc nie zawracają już sobie głowy takimi "drobiazgami", jak kierunkowskazy...

Tak czy owak ignorowanie obowiązku włączania kierunkowskazów stwarza jasny obraz sytuacji. Widząc jadące w ten sposób auto od razu wiemy, że za kierownicą siedzi albo prostak i cham, którym ma innych za nic, albo niewolnik telefonu komórkowego, którego własne szare komórki nie wyrabiają się.

Będę skręcał, ale ci o tym nie powiem

Jest to wyjątkowo denerwujące postępowanie. Na skrzyżowaniu sygnał czerwony. Stajemy za samochodem, który nie sygnalizuje zamiaru skręcenia w lewo lub w prawo. Zakładamy więc, że po zapaleniu się sygnału zielonego pojedzie prosto, a my żwawo za nim.

Ukazuje się sygnał zielony i wtedy, dopiero wtedy szanowny kierowca włącza migacz. Okazuje się, że jednak będzie skręcał. W rezultacie zostajemy za zanim zablokowani, musimy czekać, aż wykona ten manewr.

Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, że będzie skręcał, moglibyśmy ustawić się na innym pasie. No właśnie, ale co to obchodzi tamtego człowieka? On myśli tylko o sobie.

Podobnie jest na rondach. Kierowca zamierza opuścić rondo, ale nie fatyguje się włączyć kierunkowskazu. Ci, którzy stoją na drodze wlotowej, niepotrzebnie czekają, bo myślą, że będzie nadal jechał po obwiedni.

Są to ewidentne przykłady braku wyobraźni i bezmyślności. Taki kierowca - jak doskonale widać - nie rozumie, że kierunkowskazy służą do sygnalizowania swoich ZAMIARÓW.

Kiedy zobaczymy więc kogoś takiego, od razu możemy wywnioskować, że inteligencja nie jest jego mocną stroną.

Mówię, że będę skręcał, ale pojadę prosto

To kolejne niebezpieczne zachowanie. Kierunkowskazy mają urządzenie, które przy "prostowaniu" kierownicy automatycznie je wyłącza. Automat nie zadziała jednak, jeśli włączymy kierunkowskaz, sygnalizując zamiar skręcenia, a potem się rozmyślimy i pojedziemy prosto. Nie są bowiem połączone z mózgiem kierowcy i nie odgadują jego zamiarów.

Sam niedawno spotkałem się z czymś takim. Wyjeżdżam z drogi podporządkowanej, a drogą z pierwszeństwem, z lewej strony zbliża się samochód migający prawym kierunkowskazem. Sygnalizuje, że będzie skręcał.

Dobrze, że coś mnie tknęło i postanowiłem poczekać. Auto pojechało prosto z migającym nadal kierunkowskazem, a za kierownicą dostrzegłem dwie rozbawione dziewczyny, zajęte rozmową. Kierująca zapewne nawet nie zauważyła, że przejechała właśnie przez skrzyżowanie, bo koleżanka opowiadała jej o swoim nowym facecie albo wrażeniach z imprezy... To o wiele ciekawcze, niż zajmowanie się jakąś migającą lampką!

Niewyłączenie kierunkowskazu może więc okazać się bardzo niebezpieczne. Kierunkowskazy właśnie po to są wyposażone nie tylko w sygnalizator optyczny (migająca zielona strzałka), ale i akustyczne (cykanie), żeby informować kierowcę, że są włączone.

I to jednak nic nie pomoże, jeżeli percepcja kierującego jest ograniczona, a on sam zagadany albo zamyślony.

Radzę zatem nie ufać do końca kierunkowskazom widzianych w innych pojazdach, bo niekiedy może to być zamierzona lub niezamierzona podpucha.

Kierunkowskaz działa jak zakaz

Są sytuacje, w których kierunkowskaz spełnia nie tylko rolę informacyjną czy ostrzegawczą, ale wyraża wręcz zakaz i jego dostrzeżenie powinno być dla nas sygnałem alarmowym.

Wszyscy powinni oczywiście wiedzieć, że nie wolno nam wyprzedzać (z lewej strony) pojazdu, który sygnalizuje zamiar skręcenia w lewo. Jeśli więc dostrzeżemy, że pojazd jadący przed nami ma włączony lewy kierunkowskaz, absolutnie nie próbujmy go wyprzedzać, bo to gwarantowane zderzenie.

Nie wolno również wyprzedzać pojazdu, który sam sygnalizuje zamiar wyprzedzania.

Nie muszę chyba wyjaśniać, że z kolei niewłączenie kierunkowskazu w takich przypadkach, jak skręcanie czy wyprzedzanie to już nie tylko niedbalstwo. Narażamy na wypadek nie tylko siebie, ale i innych.

Wśród doświadczonych kierowców ciężarówek praktykowany jest niekiedy zwyczaj włączenia lewego kierunkowskazu, jeśli chcemy ostrzec jadącego za nami kierowcę szykującego się do wyprzedzania, by tego nie czynił, bo z przeciwka zbliża się inny pojazd, dojeżdżamy do zakrętu, wzniesienia itd.

To bardzo pożyteczne praktyka, lecz niestety obecnie już rzadko stosowana. Oczywiście warunkiem skuteczności tego postępowania jest założenie, że kierowca za nami zrozumie, co oznacza włączenie lewego kierunkowskazu, co chcemy mu przekazać.

Kierunkowskaz nie daje pierwszeństwa!

Warto jeszcze przypomnieć, że samo włączenie kierunkowskazu nie daje jeszcze uprawnień do wykonania danego manewru, jak się wydaje niektórym kierowcom.

Pewien starszy pan, który podczas zmiany pasa ruchu zajechał drogę autobusowi, tłumaczył:

- Przecież włączyłem kierunkowskaz!

Tak, to prawda, włączył, ale zapomniał jeszcze o drobiazgu - o ustąpieniu pierwszeństwa pojazdowi jadącemu sąsiednim pasem.

Kierunkowskaz może natomiast wyrażać prośbę o wpuszczenie nas na sąsiedni pas ruchu. W końcu trafimy na życzliwego i kulturalnego kierowcę, który ułatwi nam zmianę pasa ruchu. Na zatłoczonych, zakorkowanych jezdniach bez tego jazda byłaby w ogóle niemożliwa. Jeśli jednak ktoś nie chce nas wpuścić, to trudno, nie wpychajmy się na siłę.

Nie zapomnijmy o podziękowaniu czyli mignięciu światłami awaryjnymi lub podniesieniu ręki. To bardzo ważny gest, bo pozwala uwierzyć temu, kto wyświadczył nam przysługę, że są jeszcze na świecie ludzie kulturalni i warto być uczynnym.

Bardzo nieprzyjemnie to wygląda, gdy rezygnujemy z przysługującego nam pierwszeństwa, pozwalamy komuś wjechać przed nasze auto, a ten nawet nie kiwnie ręką, jakby coś takiego mu się należało. Następnym razem już nie mamy chęci na taką życzliwość.

Chamstwo rodzi chamstwo, agresja rodzi agresję i vice versa - czyniąc dobry uczynek możemy liczyć, że to do nas wróci, że ktoś nam też pomoże.

Kierunkowskazy mówią o tobie czyli negatywny lansik

Jak widzimy, prawidłowe używanie kierunkowskazów to nie tylko machanie dźwigienką przy kierownicy, ale przede wszystkim myślenie i wyobraźnia. Za pomocą kierunkowskazów można wyrazić bardzo wiele informacji, ostrzeżeń, zakazów, próśb itd. Trzeba tylko umieć myśleć!

Niestety, z poprawieniem myślenia u niektórych kierowców jest bardzo trudno. W komputerze można zainstalować silniejszy procesor, dołożyć mu pamięci... U człowieka tak się nie da (niestety), zwłaszcza, jeśli on sam uważa, że wszystko wie najlepiej i jest mistrzem kierownicy.

Tym bardziej trudno znaleźć lekarstwo na pospolite chamstwo.

Może więc zwrócę tylko uwagę na to, że używając nieprawidłowo kierunkowskazów wypisujemy sobie na samochodzie jakże czytelną wizytówkę. Jeżeli chcemy uchodzić za chama, egoistę, kierowcę bezmyślnego, o ograniczonej wyobraźni i zubożałej liczbie szarych komórek, któremu "procesor się nie wyrabia" - to sposoby na to opisałem powyżej.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy