Wspólna płyta
Mania "małżeństw", zawieranych pomiędzy wielkimi koncernami, nie ominęła również przemysłu motoryzacyjnego. Ostatnio świat zelektryzowała wiadomość o możliwym przejęciu całego Fiata Auto przez General Motors, który jak na razie ma symboliczne udziały we włoskim koncernie. Można wyobrazić sobie posiedzenie gremium prezesów GM.
- Panowie, nadszedł czas, abyśmy mocniej weszli do Europy.
- Co proponujesz, Jack?
- Byłem ostatnio w Warsaw i widziałem tam takie śmieszne, małe samochodziki. Co jeszcze śmieszniejsze, ludzie nimi jeżdżą. Pytałem, mówili, że te maleństwa robi Fiat.
- Fiat? Coś słyszałem. No to co, bierzemy?
- OK.
Rywalizację, często pozorną, bowiem nominalnych konkurentów łączą powiązania kapitałowe, zastępuje zupełnie jawne jednoczenie wysiłków. Opel od lat funkcjonuje w Wielkiej Brytanii pod zasłużoną historycznie na Wyspach marką Vauxhall. Zjednoczenie pod wspólną flagą Volkswagena, Seata i Skody spowodowało, że arosa jest bliźniaczo podobna do lupo, a octavia wykorzystuje liczne elementy z golfa, audi i passata. Dzięki bliskim związkom Forda z Mazdą fiesta jest lustrzanym odbiciem modelu 121.
Do czego to wszystko zmierza? Cel jest jasny: maksymalna redukacja kosztów funkcjonowania. Niewykluczone, że za 20-30 lat po kolejnych fuzjach i megafuzjach na świecie pozostanie jeden producent samochodów, powiedzmy - Global Motors Corporation. Ziści on raczkującą obecnie ideę tzw. samochodu światowego. Roboty, pracujące przy taśmach montażowych w fabrykach GMC na wszystkich kontynentach, będą składały praktycznie identyczne samochody, różniące się jedynie nazwami, szczegółami karoserii i wyposażeniem, dopasowanym do upodobań i zamożności lokalnej klienteli. Budowane jednak oczywiście - co bardzo dzisiaj modne - na wspólnej płycie podłogowej.