Uciekał i dostał... 18 punktów!

Gdy w Stanach jakiś ćwierćinteligent nie zatrzymuje się do kontroli drogowej, występek, w najlepszym razie, kończy się dla niego kontaktem z rozwścieczonymi załogami 15 radiowozów, które w organoleptyczny sposób tłumaczą mu jego błąd.

Gdy w Stanach jakiś ćwierćinteligent nie zatrzymuje się do kontroli drogowej, występek, w najlepszym razie, kończy się dla niego kontaktem z rozwścieczonymi załogami 15 radiowozów, które w organoleptyczny sposób tłumaczą mu jego błąd.

Jeśli delikwent ma mniej szczęścia, któryś z funkcjonariuszy częstuje go porcją gorącego ołowiu. Zasada "najpierw strzelaj, potem pytaj" sprawdza się całkiem nieźle. Policjanci drogówki cieszą się należnym im respektem, obywatele wiedzą, by nie igrać z ogniem.

Niestety, reguły, którym podporządkowali się mieszkańcy USA nie obowiązują w Polsce. U nas niezatrzymanie się do kontroli nie jest, niestety, równoznaczne z dotkliwą karą...

Policjanci ze świętokrzyskiej drogówki, na drodze krajowej nr 73 w okolicach Buska-Zdroju próbowali zatrzymać motocyklistę, który w rażący sposób naruszył przepisy ruchu drogowego. Na widok radiowozu motocyklista odkręcił jednak mocniej manetkę gazu starając się uciec. W czasie trwającego kilka minut pościgu kierujący jednośladem złamał szereg przepisów drogowych, w tym ograniczeń prędkości (jechał o ponad 100 km/h szybciej, niż pozwalały na to przepisy. Po kilku kilometrach motocyklista w końcu zatrzymał się i oddał w ręce policji.

Reklama

25-letni mieszkaniec Buska-Zdroju nie miał uprawnień do kierowania motocyklem. Za niezatrzymanie się do kontroli i wielokrotne naruszenie przepisów został on ukarany... mandatem karnym w wysokości 1000 zł oraz 18 punktami karnymi (jeśli miał "czyste konto", nie stracił prawa jazdy). Ponadto motocykl nie należał do kierowcy. Wezwany na miejsce właściciel maszyny za udostępnienie motocykla osobie nie posiadającej prawa jazdy kategorii A ukarany został mandatem w wysokości 300 zł.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama