Tak. Ty też jesteś piratem drogowym!

Takie programy mają w swojej ramówce co najmniej dwie stacje telewizyjne. Noszą różne tytuły, ale opierają się na praktycznie identycznym pomyśle.

Oto uzbrojony w kamerę reporter towarzyszy w pracy policjantom, patrolującym drogi radiowozem wyposażonym w wideorejestrator. Przyłapany na wykroczeniu i zatrzymany kierowca jest zapraszany przez funkcjonariuszy do wnętrza ich służbowego pojazdu. Dalej następuje dobrze znana procedura: prezentacja nagrania, informacja o winie, karze i możliwości nie przyjęcia mandatu itd. Sprawca występku próbuje się tłumaczyć, najczęściej bezsensownie, niekiedy usiłuje dowcipkować, pyta, czy zostanie gwiazdą małego ekranu... Stara się też oczywiście umniejszyć wagę swojego przewinienia, targuje się o pieniądze i punkty, ale policjanci pozostają niewzruszeni i z marsowymi minami pryncypialnie odmawiają jakichkolwiek ustępstw, zasłaniając się taryfikatorem.

Reklama

Obserwujemy te sceny z zażenowaniem, a nieprzyjemne wrażenie potęguje fakt, że twarz sprawianego przez drogówkę delikwenta czy delikwentki ze względu na ochronę danych osobowych jest elektronicznie zamazana, a ich zniekształcone z tego samego powodu głuche głosy przypominają dźwięki, dobywające się w trakcie egzorcyzmów z trzewi osobnika opętanego przez demony. Niewidoczny dla widza narrator ironicznie komentuje całe zdarzenie, piętnując postawę ukaranego kierowcy i nie kryjąc satysfakcji, że oto ręka sprawiedliwości dosięgnęła jeszcze jednego pirata drogowego.

I tu właśnie pojawia się poważna wątpliwość. Czy każdego, komu zdarzy się popełnić za kierownicą wykroczenie, można nazwać "piratem drogowym"?

Przede wszystkim poszukaliśmy definicji tego określenia. W ustawie Prawo o ruchu drogowym - nie ma. W oficjalnych materiałach policji - też nie. Wpis na jednym z forów internetowych: "Pirat drogowy - rozbójnik drogowy, zaczajony w krzakach, napada na podróżnych i okrada ich z gotówki. Zwykle uzbrojony, umundurowany i bezkarny. Porusza się z ogromnymi prędkościami nieoznakowanym radiowozem, nie zważając na nic i na nikogo. (...) Filmuje z ukrycia. Lubi prowadzić jedną ręką i nonszalancko rzuć gumę. Nierzadko spasiony, wąsaty lub łysy. Często zakłada ciemne okulary. Lubi rzucać czerstwymi dowcipami (typ kielecki). Nie porozumiewa się w żadnym obcym języku, ma również problemy z prawidłowym wysławianiem się w języku polskim" - hm... trafne, ale jednak chyba nie o to chodzi...

Wreszcie jest! Według Wikipedii pirat drogowy to osoba "nagminnie łamiąca przepisy ruchu drogowego". Skoro tak, to wszyscy jesteśmy piratami, bowiem codziennie zdarza się nam przekroczyć, choćby nieznacznie, dopuszczalną prędkość, najechać na linię ciągłą, nie zachować bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu, czy skręcić bez odpowiednio wczesnego zasygnalizowania tego manewru kierunkowskazem... I co z tego? Czy na status pirata zasługuje doświadczony, rozsądny kierowca z zerowym kontem punktowym, który zagapił się, nie zauważył znaku ograniczającego prędkość do 60 km na godzinę, nie zdążył w porę wyhamować i został namierzony przez policjanta z "suszarką"?

Czy można zarzucić "piractwo drogowe" komuś, kto przy pięknej pogodzie, sprawnym samochodem, bez śladu alkoholu w organizmie, jedzie kompletnie pustą szosą 30 kilometrów szybciej niż pozwalają na to przepisy? Oczywiście można, ale obraża to prawdziwych piratów, a zatem osobników stale i rażąco naruszających przepisy, pozbawionych wyobraźni, jeżdżących w sposób zagrażający i im, i wszystkim pozostałym uczestnikom ruchu.

Niestety, nie wszyscy dostrzegają te różnice i pochopnie rozdają krzywdzące etykietki. Pamiętacie piosenkę Andrzeja Rosiewicza o chłopcach - radarowcach? Gdyby towarzyszyli im dziennikarze tv, piratem zostałby okrzyknięty zarówno księgowy, który "robotnikom wiózł wypłatę i "chociaż w pracy był wzorowy, to przekroczył małym fiatem (...) więc zapłacił trzysta, bo to był artysta", jak i "poborowy na rowerze", który "jechał szybko, było z góry"...

poboczem.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy