Samochód jak bomba z opóźnionym zapłonem

Z kupowaniem samochodu jest trochę tak, jak z kupowaniem oscypków na Krupówkach.

Jeśli wiemy, które miejsca omijać są szanse na to, że nabytek przypadnie nam do gustu. Jeśli nie - pochopna decyzja długo odbijać się nam będzie (oby tylko) czkawką.

Niestety komisy w Polsce zamiast samochodów sprzedają często bomby z opóźnionym zapłonem, nieświadomi klienci nie zdają sobie sprawy z tego, że zegar tyka...

W zeszłym tygodniu opisaliśmy przypadek pewnej rozbitej mazdy, która po tym, jak trafiła do nas z Niemiec w bliżej nieokreślony sposób straciła wyraźnie na przebiegu i zyskała na wartości. Artykuł wywołał prawdziwą burzę, wiele osób było mocno zniesmaczonych zachowaniem handlarza, inni zarzucali nam stronniczość, a nawet sugerowali, że w jawny sposób nawołujemy do kupowania samochodów nowych.

Reklama

Smutne. Spieszymy wyjaśnić, że nie jesteśmy żadną tajną bronią dealerów, która sprawić ma, że w salonach ustawiać się będą kolejki. W polskich warunkach płacowych zakup auta używanego to często jedyne (a więc i najlepsze) rozwiązanie. Cała sztuka polega na tym, by nie dać się nabrać.

Być może porywamy się z przysłowiową "motyką na słońce", ale jako redakcja najpoczytniejszego serwisu motoryzacyjnego w polskim internecie z dniem dzisiejszym wypowiadamy otwartą wojnę wszelkiej maści samochodowym oszustom.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że narażamy się właśnie całej rzeszy handlarzy, importerów i pośredników, dla których niewinne korekty stanu liczników czy sprzedawanie pokasacyjnych wyklepanych wraków jako bezwypadkowe to sposób na życie. Trudno. Uczciwi handlarze nie mają się przecież czego bać. Nam, zdecydowanie bardziej zależy na życiu tysięcy ich klientów, którzy nie zdają sobie nawet sprawy z tego, jak taki pojazd zachowuje się w czasie wypadku.

To prawda, że póki jest popyt na bezwypadkowe samochody z niewielkim przebiegiem w ogłoszeniach królować będą takie właśnie auta. Czy nie lepiej jednak mieć świadomość tego, że nastoletnie auto z przebiegiem mniejszym niż 200 tys. km to prawdziwy rodzynek i brać na to poprawkę w czasie jazdy? Wiadomo, że 130 tys. km wygląda na liczniku zdecydowanie sympatyczniej, tylko czy własne bezpieczeństwo nie jest ważniejsze do dobrego samopoczucia?

Apelujemy więc do wszystkich, którzy podobnie jak i my monitorują rynek codziennie wertując ogłoszenia, o nadsyłanie do nas wszelkich napotkanych przejawów oszustwa. Mamy nadzieję, że nasza akcja choć odrobinę przyczyni się do wzrostu bezpieczeństwa i wyeliminuje z branży pozbawionych skrupułów oszustów, dla których stan własnego portfela jest ważniejszy niż bezpieczeństwo ich klientów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bomba
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy