Nadal giniemy na drogach. Co jest przyczyną?
53 osoby zginęły, 604 zostały ranne w 462 wypadkach - to tragiczny bilans czterech dni wydłużonego weekendu sierpniowego na polskich drogach. Policjanci zatrzymali prawie 3 tys. pijanych kierowców, najwięcej - 950 - w niedzielę.
Większy ruch na drogach był w piątek, gdy wielu kierowców zdecydowało się na weekendowe wyjazdy i w poniedziałek, gdy rozpoczęły się powroty. Mimo to w poniedziałek doszło do najmniejszej liczby wypadków - 91. Zginęło w nich 11 osób, a 118 zostało rannych.
Najtragiczniejsza była sobota - w 131 wypadkach zginęło 17 osób, a 168 zostało rannych. Z kolei w niedzielę w 101 wypadkach zginęło 16 osób, a 136 zostało rannych.
W niedzielę padł też niechlubny rekord nietrzeźwych kierowców. Policjanci zatrzymali ich 950, w pozostałe dni średnio po ponad 600. "Niedziela to był taki szczyt nieodpowiedzialności kierowców" - podkreślił w rozmowie z PAP Piotr Bieniak z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji. Jak dodał, liczby te nie napawają optymizmem tym bardziej, że kierowcy decydują się na jazdę po pijanemu mimo apeli, grożących im kar i faktu, że w ten sposób ryzykują życie nie tylko swoje życie, ale i osób, które wiozą.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami za tzw. jazdę po użyciu alkoholu - gdy jego zawartość we krwi kierowcy wynosi od 0,2 do 0,5 promila - grozi zakaz prowadzenia pojazdów do trzech lat, do 30 dni aresztu i do 5 tys. zł grzywny; jeśli stężenie alkoholu przekracza 0,5 promila alkoholu kierowcy grozi do 2 lat więzienia i utrata prawa jazdy na 10 lat.
Z danych policji wynika, że wśród kierowców zatrzymywanych pod wpływem alkoholu przeważają ci, którzy mają powyżej 0,5 promila. Często są to też osoby, które piły nie tuż przed podróżą, ale np. poprzedniego dnia wieczorem. Policyjna akcja związana z wydłużonym sierpniowym weekendem rozpoczęła się w piątek. Funkcjonariusze sprawdzali przede wszystkim prędkość z jaką jadą kierowcy i ich trzeźwość. Kontrolowali też sposób przewożenia dzieci i stan techniczny aut.