Mokre, dramatyczne Kielce

Fuchs Star Moto Racing Team zaliczył z przygodami II rundę WSMP i DSMP na torze Kielce. Po drugiej, a następnie pierwszej lokacie Saleena w sprincie, Maciej Stańco nadal prowadzi w punktacji Grand Prix Polski.

Liderzy klasyfikacji DSMP - Maciej Stańco i Rafał Janus utrzymali prowadzenie, choć tym razem musieli się zadowolić drugą lokatą w trzygodzinnym wyścigu, wygranym przez doświadczoną dwójkę Tomasz Wywiał/Tadeusz Myszkier w sprzęcie idealnym na deszczowe warunki - Audi A4 Quattro. Andrea Mancin i Marcin Biernacki sprawili niespodziankę dnia, dojeżdżając Alfą do mety na trzecim miejscu w generalce, pierwszym w klasie A-2000. Robert Lukas i Marian Kuszman zdobyli punkty za siódme miejsce w klasie 1150.

MACIEJ STAŃCO: - Można się było tego spodziewać! Tomek Wywiał i Tadek Myszkier to doświadczeni kierowcy, pod tym względem bijący na głowę załogę naszego Porsche. Tor Kielce jest trudny i wymagający, a do tego pokrzyżowała nam szyki pogoda. Tylko na sucho mogliśmy pokusić się o próbę powalczenia o zwycięstwo. Przy mojej zmianie, odskoczenie na dystans jednego okrążenia byłoby wówczas realne, a Rafał pewnie nie dałby się dopaść Tadkowi Myszkierowi. Ogólnie jestem zadowolony z weekendu. Całe szczęście, że Saleen nie pozostał na jakiejś barierze. Nigdy wcześniej nie jeździłem nim po mokrym torze. Przegrzewało się sprzęgło, pedał gazu był strasznie twardy, przepustnica gwałtownie reagowała i samochód od razu stawiało bokiem. Przeżyłem małe auto rodeo...

Reklama

RAFAŁ JANUS: - Po wypadku na treningu zapadła decyzja, by sprint przejechać spokojnie po punkty. Cieszę się, że zadanie zostało wykonane i utrzymałem się w czołowej trójce Grand Prix Polski. Moją zmianę w wyścigu długodystansowym rozpocząłem z duszą na ramieniu. Mokry, śliski tor, który tak naprawdę dopiero poznawałem, trudne zadanie ucieczki przed Audi Tadeusza Myszkiera, dysponującym napędem na cztery koła. Po krytycznych pierwszych pięciu okrążeniach, potem jechało mi się coraz lepiej. Przewaga szybko malała, a ja nie mogłem kontrolować sytuacji z powodu wyłączonego laptimera. Pod koniec dystansu przegrzewało się sprzęgło, przegrzewały się deszczówki. Mogliśmy wykonać jeszcze jeden postój po slicki i Maciek wsiadłby na zmianę, ale w sumie niczego by to nie zmieniło. Najważniejsze, że nadal prowadzimy w DSMP.

ANDREA MANCIN: - Mamma mia, było ciężko! Przez ostatnie pięć okrążeń, na przegrzanych deszczówkach, dość często jechałem bokiem. Chyba były nawet szanse na drugie miejsce, gdyby nie przydługie pit stopy. Musimy nad tym popracować.

MARCIN BIERNACKI: - Żartowaliśmy, że sami z Andim szybciej wymienilibyśmy te koła... Przeżyłem dodatkowy stres, bo znajduję się w trakcie sesji i w dniu wyścigu musiałem być rano w Warszawie na egzaminie z podstaw finansów. Chyba oblałem! Jutro kolejny egzamin, w poniedziałek dwa. A na torze cieszy podium w generalce, wygrana klasa, niezły czas okrążenia 1.56,0, niemal identyczny z moim wynikiem w kwalifikacjach, który dał nam miejsce startowe w pierwszym rzędzie.

ROBERT LUKAS: - W piątek przeżyłem najbardziej dramatyczną przygodę w mojej krótkiej karierze. Na treningu ścigaliśmy się we czwórkę, wyjechałem kilkanaście centymetrów poza tor na trawę i efektem był 100-metrowy ślizg na dachu Seicento. Samochód wymaga wymiany karoserii, mnie na szczęście nic się nie stało poza zadrapaną ręką. W tej sytuacji wyścig długodystansowy pojechaliśmy Seicento Mariana Kuszmana. Na lewym zakręcie w dół, tam gdzie dachowałem, musiałem się przełamywać psychicznie i "odpuszczałem", a ogólnie pojechałem bardzo spokojnie. Najważniejsze, że jesteśmy na mecie.

MARIAN KUSZMAN: - Po wczorajszym "strzale" Roberta trzeba się cieszyć z wyniku. Może byłoby lepiej, ale przeszkodziła nam pogoda. Z powodu deszczu wszystkie plany wzięły w łeb. Dość powiedzieć, że kiedy tankowałem, miałem jeszcze pół zbiornika paliwa. Po mokrym torze Kielce jeździ się jak po lodzie - szczególnie ślisko jest na Skalnikach i ostatnim nawrocie. Podczas drugiego okrążenia wyścigu klasy N-1150, przeżyłem przygodę na zakręcie Skalników. Chciałem minąć powstały zator i zostałem stuknięty z prawej przez konkurenta. Wypadłem na trawę, straciłem kilka lokat.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Grand | Grand Prix | mokry | Kielce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy