Marcinkiewicz na 10. miejscu w Donington Park

Niemiecki zespół Proton Competition, w którym startował Maciej Marcinkiewicz wraz z Chrystianem Riedem i Geroldem Riedem po ogromnych trudnościach z samochodem ukończył V rundę FIA GT - najważniejszego na świecie serialu wyścigów długodystansowych.

Jako pierwszy, podczas trzygodzinnego wyścigu, za kierownicą Porsche 911 GT3 RS zasiadł Chrystian Ried. Startując z dwunastej pozycji już po kilku okrążeniach poprawił się o trzy lokaty. Niestety podczas 6 rundy popełnił mały błąd, obrócił się i spadł na koniec stawki. Musiał odrabiać straty. Podczas 29 okrążenia pojawiły się dziwne drgania podczas jazdy na wprost. Chrystian Ried zjechał do "depo", aby mechanicy sprawdzili auto. Wyruszył jeszcze na jedną rundę i zjechał na dłuższy postój w boksie, ponieważ samochód nadal zachowywał się niestabilnie. Podczas naprawy za kierownicą Porsche usiadł Maciej Marcinkiewicz, a mechanicy dokręcali wahacz. Pobyt w boksie trwał aż 5 minut! Strata była ogromna, ale Maciej odrabiał ją z okrążenia na okrążenie. Niestety po kolejnych 10 okrążeniach całkowicie urwał się element łączący wahacz i Porsche z numerem 69 "na trzech kołach" było zmuszone kolejny raz odwiedzić boks i tym razem na 7 minut! Po powrocie na tor i po przejechanym jednym okrążeniu Maciej musiał wykonać jeszcze jeden, tym razem "ekspresowy" pit stop, aby sprawdzić czy skończyły się już problemy z zawieszeniem. I znów polski kierowca rozpoczął niwelowanie ogromnych strat. Na 45 minut przed końcem wyścigu do Porsche klasy N-GT wsiadł Gerold Ried, który starał się dojechać do mety nie do końca sprawnym samochodem, ponieważ pod koniec wyścigu przypomniała o sobie skrzynia biegów.

Reklama

W końcowej klasyfikacji wyścigu, pomimo trzech bardzo długich ponadprogramowych pit stopów, niemiecki zespół Proton Competition zajął 10. miejsce w klasyfikacji N-GT.

W klasyfikacji samochodów GT kolejny raz zwyciężyło Ferrari 550 Maranello teamu BMS Scuderia Italia w składzie: Biagi/Bobbi, w klasie N-GT - Porsche 911 GT3 RS teamu Freisinger Motorsport w składzie: Ortelli/Lieb.

Maciej Marcinkiewicz - Był to jeden z najtrudniejszych moich wyścigów. Do samego końca nie było pewne czy uda nam się go ukończyć. Wszyscy w zespole mieliśmy ogromne "ciśnienie". Takie naprawy podczas jazdy nie tylko powodują ogromną stratę, ale również dekoncentrują. Myślę, że znaleźliśmy się na mecie dzięki znakomitej pracy mechaników zespołu. Ogólnie, pomimo wszystkich trudności, jestem zadowolony z imprezy. Zdobyłem wiele doświadczenia i zaliczyłem swój kolejny, już trzeci w życiu wyścig samochodem "z dachem".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: niemiecki | porsche | park | Kazimierz Marcinkiewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy