Kia Lotos Race. Dublet Mireckiego

Po raz drugi w tym sezonie Bartłomiej Mirecki skompletował maksymalny zestaw punktów w rundzie Kia Lotos Race, wygrywając oba wyścigi w Moście.

Za broniącym tytułu i liderem tabeli uplasowali się najpierw Filip Tokar i Konrad Wróbel, a następnie Stanisław Kostrzak i ponownie Wróbel.

Tor w Moście od pierwszych treningów był opisywany przez kierowców jako szybki i wymagający. Znalazło to potwierdzenie podczas obu niedzielnych biegów Kia Lotos Race. Pierwszy w którym Mirecki startował z Pole Position, zakończył się pod kuratelą Safety Cara drugi, po kolizji Michała Śmigla i Karola Lubasa na przedostatnim okrążeniu, został przez sędziów przerwany.

Pierwszy wyścig odbył się bez większych niespodzianek, zdobywca Pole Position od startu utrzymał swoje miejsce i jedynie Stanisław Kostrzak ruszający z drugiego pola, mógł mu zagrozić. Gdynianin utrzymywał się tuż za tylnym zderzakiem lidera, niestety już na 3 okrążeniu Picanto Kostrzaka opuściło tor i Mirecki spokojnie mógł budować przewagę nad resztą stawki. Zacięta walka toczyła się zatem o kolejne stopnie podium. Filip Tokar i Konrad Wróbel dali widzom świetny pokaz sportowej rywalizacji na torze, a górą okazał się w niej wicelider tabeli sezonu. W dalszej części stawki także nie brakowało emocji, doskonale radzili sobie debiutanci - Karol Lubas i Michał Śmigiel, którzy także bezpośrednio rywalizowali ze sobą. Niestety pechowo ten bieg zakończył Grzegorz Kubat. W serii szybkich zakrętów jego Picanto wpadło w poślizg i wypadło z jezdni toru uderzając w bandę i ochronne opony. Auto zostało w niebezpiecznym miejscu i sędziowie zadecydowali o wypuszczeniu na tor Safety Cara, który doprowadził całą stawkę już do końca wyścigu. Szczęśliwie oprócz poważnych uszkodzeń auta, Grzegorz Kubat wyszedł z tej opresji bez szwanku.

Reklama

W drugim biegu pierwsza dziesiątka z pierwszego staje na starcie w odwróconym szyku. Pole Position przypadło tym razem Krzysztofowi Steinhofowi, który wykorzystał je bezbłędnie i poprowadził kawalkadę Picanto do pierwszego okrążenia. Fatalnie za to wystartował z czwartego pola Kostrzak, który nie wrzucił biegu w swoim aucie. Kosztowało go to natychmiastową stratę kilkunastu pozycji.

Przebicie się z 10 pozycji na pierwszą zajęło Mireckiemu trzy okrążenia. Z pewnością pomogła mu w tym kolizja pierwszego lidera wyścigu z Marcinem Jarosem, po której Steinhof dachował, a obaj nie ukończyli wyścigu.

Częstochowianin mógł już skupić się wówczas na czystej jeździe ku mecie, a za jego plecami znów rozgrywały się pasjonujące pojedynki. Ostatecznie miejsce na podium wywalczyli Kostrzak i Wróbel. W skutek kolizji na przedostatnim okrążeniu sędziowie zdecydowali o przerwaniu wyścigu. Sprawcami byli Lubas i Śmigiel, jadący wówczas na 4 i 5 pozycji. W pierwszej szykanie po prostej startowej ich auta zderzyły się i wpadły w pułapkę żwirową, przez co jedno z nich dachowało. Znów samochody znajdowały się w niebezpiecznym dla innych miejscu i komisja sędziowska podjęła jedyną, rozsądną w takiej sytuacji decyzję.

Runda w Moście przyniosła liderowi mistrzostw komplet punktów, przez co udało mu się wyraźnie odskoczyć od konkurentów. Matematyczne szanse na koronę w tym sezonie ma jeszcze pięciu zawodników, ale dopiero w Brnie przekonamy się czy ktoś będzie jeszcze w stanie odebrać ją Mireckiemu, który pewnie zmierza po drugi w swojej karierze tytuł mistrza Polski Kia Picanto. Kolejna, ostatnia już runda Kia Lotos Race rozegrana zostanie za dwa tygodnie na Automotodromie Brno.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy