Hamowanie rękami

Nie chodzi. Porusza się na wózku inwalidzkim. Ale żyje aktywnie. Startuje w wyścigach samochodowych.

Marek Wiśniewski - zawodnik Pucharu Kia Picanto.

Wypadek miał na motocyklu. Wjechał nim do rowu. Jechał po prostu za szybko. Zdecydowanie za szybko.

Był rok 1992. Złamany kręgosłup na wysokości klatki piersiowej spowodował, że wylądował na wózku inwalidzkim. Nadzieje na to, że kiedyś z niego wstanie, dawno zgasły.

W 2001 roku postanowił spróbować startów w KJS-ach (Konkursowa Jazda Samochodem). W barwach Automobilklubu Opolskiego jeździł specjalnie przystosowanym golfem II 1.8. Później były następne golfy, także starty, i to z powodzeniem, w zawodach dla osób niepełnosprawnych. Raz pojechał wyścig górski. Fajnie było. Ale to tylko 2 minuty adrenaliny.

Rok temu przyjechał jako kibic na tor do Poznania. Oglądał wyścigi Pucharu Picanto. Atmosfera zawodów, życzliwość organizatorów i zawodników zafascynowała go. Wiedział, że to coś dla niego.

Szefa Puchar Kia Adama Potockiego nie musiał długo namawiać, aby umożliwił mu starty. Okazało się, że w związku z jego niepełnosprawnością nie będzie żadnych technicznych i formalnych problemów. Potrzebna była tylko licencja wyścigowa, którą bez trudu zrobił w maju w Kielcach.

Pomoc Adama Potockiego była ważna, ale wiedział, że jeżeli sam nie zacznie działać, nigdy nie zasiądzie za kierownicą wyścigowego picanto. Zainwestował w samochód, w jego specjalistyczny osprzęt, pozwalający na prowadzenie auta tylko rękami. Bez pomocy Automobilklubu Rzemieślnik, którego jakiś czas temu został zawodnikiem, nigdy by się to nie udało.

Reklama

W czerwcu zadebiutował w II eliminacji Pucharu Kia. Wcześniej swoich sił próbował na Węgrzech, na torze Hungaroring. W najbliższy weekend pojedzie kolejną eliminację - zawody w słowackich Pieszczanach. Na jakie wyniki liczy?

Apetyt rośnie w miarę... jeżdżenia. Plan minimum ma taki: dojechać do mety, nie rozbić auta. Miejsce nie jest ważne. To dobry wynik. Dojechać do mety, nie rozbić auta i nie być ostatnim, to wynik bardzo dobry. W Poznaniu był 22. na 27 startujących. A więc sukces. Kolejny cel to znalezienie się trochę wyżej na mecie.

Niestety, ma pewne ograniczenia sprzętowe - prawą ręką musi dohamowywać, manewrować gazem, zmieniać biegi... Nie da się tego zrobić szybko, a na dodatek równocześnie. Ale słucha rad bardziej doświadczonych zawodników, którzy podpowiadają mu, co i jak mam robić. Ale cudów nie ma. Np. hamować i jednocześnie dodawać gazu po prostu nie może.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Auta | Kia | hamowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy