Dakar wciąż niebezpieczny

Dakar pochłonął niestety kolejną ofiarę. Na trasie odcinka specjalnego z Ar Raszidiji do Warzazat zginął debiutujący w afrykańskim klasyku, 29 - letni Elmer Symons, motocyklista z RPA.

Po wczorajszym etapie plasował się na bardzo wysokim, osiemnastym miejscu w łącznej klasyfikacji.

- Organizator rajdu wprowadza systematycznie kolejne zmiany mające na celu poprawę bezpieczeństwa, ale tragedii nadal nie daje się uniknąć. Odcinki specjalne w Maroku są bardzo niebezpieczne. Twarda zazwyczaj nawierzchnia zachęca do bardzo szybkiej jazdy. W kurzu łatwo o błąd, łatwo wpaść w wielką dziurę, po spotkaniu z którą nie ma się wielkich szans na wyjście bez szwanku z opresji. Ryzyko mamy wkalkulowane w start w Dakarze - powiedział Jacek Czachor po zakończeniu etapu.

Reklama

Kapitan ORLEN Team pojechał bardzo dobrze na trasie dzisiejszej próby. Jacka Czachora sklasyfikowano na 16 miejscu co pozwoliło mu awansować na 16 miejsce w łącznej klasyfikacji. Marek Dąbrowski również "rozkręca się" z etapu na etap. Dzisiaj drugi z reprezentantów ORLEN Team był 30 i awansował już na 25 pozycję i traci tylko 4 sekundy do wyprzedzającego go zawodnika. Do godziny 19:39 czasu polskiego sklasyfikowano 189 motocyklistów. 168 miejsce zajmował debiutujący w Dakarze Jarosław Cisak, który wcześniej nauki z jazdy wyczynowym motocyklem pobierał między innymi u Marka Dąbrowskiego.

Krzysztof Hołowczyc po stratach poniesionych wczoraj na skutek awarii samochodu wyruszył na trasę jako dziewięćdziesiąty, zgodnie z miejscem zajętym na poprzednim etapie. Hołek znakomicie pojechał pierwszą część próby sportowej notując 18 czas czyli wyprzedzając w kurzu co najmniej kilkudziesięciu rywali.

- Trudno było wręcz policzyć ile samochodów wyprzedziliśmy. Na szczęście jechały w grupach i za jednym zamachem wyprzedzaliśmy po kilka aut. Nazywaliśmy te grupy pociągami, a do siebie mówiliśmy, że jest kolejny pociąg do zrobienia. Za szybko jednak chcieliśmy powrócić do czołówki rajdu. Przed wydmami nie zmniejszyliśmy ciśnienia w oponach, ale pomimo tego przejechaliśmy je bez problemów. Niestety w końcówce wpadliśmy na kępy słynnej wielbłądziej trawy i tam zagrzebaliśmy auto. Odkopywanie zajęło nam bardzo dużo czasu - opowiadał o swoich dzisiejszych przygodach Krzysztof Hołowczyc.

Duet Hołowczyc - Fortin uplasował się ostatecznie na 46 miejscu na etapie i awansował na 36 pozycję wśród załóg samochodów. Ze względów bezpieczeństwa oraz doceniając klasę reprezentanta ORLEN Team organizator postanowił skorzystać ze swoich praw dotyczących ustalania kolejności na starcie i jutro Hołek wyruszy jako 26, a nie 46 na trasę etapu i odcinka specjalnego.

Jutro, w środę 10 stycznia piąty etap rajdu z Warzazat do Tan Tan liczący 768 kilometrów. Najpierw zawodników startujących z Warzazat czeka dojazdówka (164 km), później odcinek specjalny (325 km) i znów dojazdówka (279 km) do biwaku w Tan Tan. Będzie to jednocześnie ostatni etap na terenie Maroka. W czwartek Dakar wjedzie do Mauretanii.

Zmniejszanie ciśnienia powietrza w oponach to zwyczajowa praktyka w rajdach pustynnych. Na twardej nawierzchni to ciśnienie wynosi 2,5 atm w przypadku samochodu Hołowczyca,

ale aby łatwiej przejechać przez piasek obniża się je nawet do 1 atmosfery. W przypadku samochodów napędzanych na cztery koła regulamin zabrania stosowania systemów

pozwalających na regulację ciśnienia podczas jazdy. Zawodnicy musza więc zatrzymać samochód, aby zmniejszyć lub zwiększyć ciśnienie. "Pompowanie" odbywa się powietrzem sprężonym w niewielkich rozmiarów butlach. W o wiele lepszej sytuacji są załogi aut napędzanych na jedną oś. Dzięki specjalnym systemom mogą obniżać ciśnienie i dopompowywać koła bez zatrzymania auta. Do tej grupy samochodów należą między innymi słynne "buggy", których aż 28 wystartowało w tegorocznym Dakarze.

TUTAJ znajdziesz raport specjalny poświęcony rajdowi.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: niebezpieczeństwo | Orlen | etap | hołowczyc | team | ciśnienie | Dakar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy