Coulthard ulubieńcem bogów
Pogoda rozdawała dziś karty podczas sesji kwalifikacyjnej do jutrzejszego wyścigu o GP Niemiec na torze Hockenheim. Najlepszym nie musiał zostać najszybszy kierowca, lecz ten, który w najwłaściwszym momencie wyjechał na nieustannie zmieniającą się nawierzchnię toru. Szczęście dopisało tym razem Davidowi Coulthardowi. Szkocki kierowca zespołu McLarena wykorzystał ostatnie momenty suchego toru i czas jaki uzyskał okazał się nieosiągalny dla innych kierowców.
Pogoda zmieniała się cały czas. Na przemian padał deszcz i wychodziło słońce. Nerwowe chwile przeżyli Rubens Barrichello, Heinz-Harald Frentzen, Giancarlo Fisichella oraz Jos Verstappen, którzy nie zdołali wyjechać na suchy jeszcze tor, a czasy jakie "wykręcali" później, po przelotnych opadach, nie pozwalały im na zmieszczenie się w regulaminowym czasie (107% czasu Coultharda), co groziło im nie zakwalifikowaniem się do niedzielnego wyścigu.
Szczęśliwie wszyscy znaleźli odpowiednią chwilę podczas zmiennej aury i uzyskali odpowiednie czasy. Ostatecznie Giancarlo Fisichella zdołał nawet wywalczyć trzecią pozycję na starcie. Verstappen uzyskał 11 czas, Frentzen 17, a Barrichello dopiero 18.
Przed własną publicznością nie zawiódł dwukrotny mistrz świata, Niemiec Michael Schumacher. Wprawdzie po pierwszych przejazdach był dopiero czwarty, jednak pod koniec sesji i on znalazł odpowiedni moment by poprawić swój czas i ostatecznie stanąć na drugim, obok Coultharda, polu startowym.
Po raz kolejny natomiast pech prześladował Mikę Hakkinena. Fin, który dominował podczas porannego treningu, na kwalifikacji nie miał szczęścia do pogody i musiał zadowolić się czwartą pozycją na starcie.
Jutro wyścig! Kierowców czeka trudne zadanie - walka o miano najlepszego, ale i walka ze zmienną europejską pogodą. Michael Schumacher marzy o zwycięstwie przed własną publicznością. Motywacją dla Niemca może być fakt, że nie wygrał na Hockenheimie od 1995 roku.
