2,6 l/100 km. Tak, to nie pomyłka

Zgodnie z zapowiedziami miał to być ostatni tak pogodny weekend tej jesieni.

Nadszedł zatem najwyższy czas, by wybrać się testowaną przez nas Toyotą Auris Hybrid TS na wycieczkę za miasto. Za cel podróży obraliśmy pogranicze Gorców i Beskidu Wyspowego.

Samochód zatankowany, umyty, a zatem - w drogę. Jedziemy zatłoczoną zakopianką. Przed Lubniem opuszczamy dwupasmówkę, kierując się drogą wojewódzką nr 968 i dalej, na oko niczym nie różniącą się od niej (szerokość, nawierzchnia) krajową nr 28, na Limanową. Co i raz spotykamy znaki ostrzegające przed kontrolami prędkości "na odcinku x metrów". Co oznacza, że w takich miejscach lubi się zasadzać ze swymi mobilnymi fotoradarami straż miejska czy gminna. Trzeba uważać.

Za Mszaną Dolną skręcamy na drogę nr 964, której spory odcinek został ostatnio zmodernizowany w ramach "Osi Priorytetowej 4. Infrastruktura dla rozwoju gospodarczego, Działanie 4.1 Rozwój infrastruktury drogowej, Schemat A: Drogi o znaczeniu regionalnym Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007- 2013". Uff, to unijne nazewnictwo... Aż zęby bolą...

Po kilku kilometrach następny zakręt - w prawo, pod nieczynną stację kolejową Kasina Wielka, położoną u stóp wyciągu narciarskiego na Śnieżnicę. Zimą bywa tu naprawdę tłoczno, ale i teraz na parkingu stoi sporo samochodów. Miejsce jest bowiem wyjątkowo urokliwe, idealne do zrobienia paru nostalgicznych, jesiennych zdjęć. Trzeba tylko uważać na spadające z drzew dojrzałe kasztany. Czy nie uszkodzą panoramicznego, szklanego dachu w Toyocie (element pakietu Skyview)? Na szczęście nic się nie stało.

Reklama

Jeszcze krótka wizyta na wojskowym cmentarzyku z okresu I wojny światowej i jedziemy dalej. Asfaltową, ale bardzo wąską, krętą, pustą, a przy tym piękną krajobrazowo szosą, czy raczej "szoską" w kierunku miejscowości Skrzydlna. To doskonała okazja do sprawdzenia, jak spisuje się kompaktowe kombi Toyoty w ciasnych, możliwie szybko pokonywanych zakrętach. Powiemy tak: określenie "Sports" w nazwie modelu to niewątpliwie przesada, ale w sumie nie jest źle. Długi na ponad 4,5 metra samochód prowadzi się pewnie i nie zdradza nadmiernej ochoty, by puścić się samowolnie w pola. Zawdzięcza to nisko położonemu środkowi ciężkości, precyzyjnemu układowi kierowniczemu i konstrukcji zawieszenia (z przodu klasyczne kolumny McPhersona, z tyłu podwójne wahacze).

W Skrzydlnej oglądamy zabytkowy kościół z XVI wieku i nadchodzi czas powrotu do domu - przez Kasinę Wielką (rodzinna miejscowość Justyny Kowalczyk!), Węglówkę i Lubień. Na pierwszym, pokonywanym bardzo spokojnie odcinku komputer pokładowy w hybrydowej Toyocie pokazuje zużycie paliwa na poziomie... 2,6 l/100 km. Tak, to nie pomyłka - dwa i sześć dziesiątych litra benzyny na 100 kilometrów. Gdy wjeżdżamy na ekspresówkę i zdecydowanie przyspieszamy spalanie oczywiście natychmiast rośnie, ale i tak podczas całej wycieczki na około 130-kilometrowej trasie komputerowo wyliczona średnia nie przekracza 4,5 l/100 km. Jak na normalnie eksploatowany samochód, którego sercem jest silnik spalinowy o pojemności 1.8 litra, wynik zaiste imponujący. Po takim doświadczeniu trudno nie uwierzyć w ekonomiczne zalety napędu hybrydowego.

TUTAJ ZNAJDZIESZ NASZ PROFIL.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy