Polonez to dobre auto. Tylko dlaczego je sprzedałeś?

Kilka dni temu opublikowaliśmy krótki poradnik skierowany do młodych kierowców, którzy - pragnąc poczuć motoryzacyjny smak minionej epoki - chcieliby poruszać się na co dzień Polonezem.

Nasz tekst odbił się szerokim echem w internecie. Wielu komentujących zarzucało nam, że wytykając autu archaiczną konstrukcję i ponadprzeciętną awaryjność szkalujemy pojazd, który - w swoich czasach - był przecież marzeniem każdego polskiego kierowcy.

Z taką postawą, rzecz jasna, nie możemy się zgodzić. W tekście jasno zaznaczyliśmy bowiem, że eksploatacja Poloneza wymaga obecnie motoryzacyjnego obycia i sprytu, a tych - nader często - młodym kierowcom brakuje. Emocjonalne nastawienie do dawnego samochodu zupełnie nas nie dziwi. Chcąc zachować obiektywizm wypada jednak zauważyć, że chociaż od "zawieszenia produkcji" (oficjalnie nigdy jej nie zakończono) minęło jedynie 12 lat, Polonezy w ekspresowym tempie zniknęły z krajobrazu polskich dróg. Dlaczego tak się stało?

Reklama

Odpowiedzią, po części, jest właśnie niska jakość żerańskich produktów. Wypada przypomnieć, że od 1995 roku sprzedaż rodzimego pojazdu systematycznie malała. W 1998 roku bramy fabryki Daewoo-FSO opuściło 30 041 Polonezów. Rok później było ich już zaledwie 13 273, w 2001 roku wyprodukowano tylko 3 163 egzemplarze! Do kwietnia 2002 roku, gdy ogłoszono zatrzymanie linii produkcyjnych, powstały jedynie 83 sztuki tego pojazdu! Wniosek? W 35-milionowym kraju, miesięcznie nie sposób było znaleźć 20 osób, które chciałby go kupić!

Oczywiście można dziś twierdzić, że w końcówce lat dziewięćdziesiątych Polonez nie był wcale złym samochodem zwłaszcza, jeśli "awansowaliśmy" na niego z Fiata 125p czy "Malucha". Problem w tym, że - mimo atrakcyjnej ceny - rodacy omijali salony Daewoo-FSO szerokim łukiem.

Prawdą jest, że Polonez padł ofiarą otwarcia rynku na używane samochody z Zachodu. To, że tysiące Polaków, zupełnie świadomie, wolało wydać swoje ciężko zarobione pieniądze na 15-letniego Golfa, niż fabrycznie nowego Poloneza najlepiej świadczy jednak o opinii, jaka przez lata przylgnęła do polskiego produktu... Wypada przecież pamiętać, że polska konstrukcja przegrywała porównania chociażby ze Skodą Favorit, której produkcję zakończono już w 1995 roku!

Nie można też mieć do nikogo pretensji o to, że zamiast ustawiać się w kolejkę po nowego Poloneza, wolał przeznaczyć własne pieniądze na używany samochód z klimatyzacją, poduszkami powietrznymi, systemem ABS czy "elektryką". Który z kompaktowych pojazdów (tak tak, Polonez to w istocie auto klasy kompakt), w końcówce lat dziewięćdziesiątych miał w tylnym zawieszeniu resory piórowe, sztywny most i silnik z wałem korbowym podpartym jedynie na trzech łożyskach?

Kończąc, jeszcze raz podkreślamy, że Polonez, podobnie jak "Maluch" czy "Duży Fiat", ma ogromny wpływ na historię naszej motoryzacji, czego nikt nie zamierza w żadnym stopniu umniejszać. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że jedną z jego największych zalet było to, że - po prostu - był. Doszukiwanie się atutów Poloneza w porównaniu chociażby z Golfem III czy Toyotą Corollą VII to nic innego, jak motoryzacyjny nacjonalizm pozbawiony podstawowej wiedzy technicznej...

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Polonez
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy