Kobiety w motorsporcie, czyli oktany w kobiecej krwi

Jestem daleka od feminizmu. Doceniam „męski wkład” w rozwój motoryzacji i uznaję dominację w wielu dyscyplinach motorsportu. Jednak gdy wciąż słyszę określenie „baba za kółkiem”, to żal serce ściska.

Może się to wydać dziwne, ale kiedyś kobiety były bardziej wyemancypowane. Nie obawiając się przeciwności losu garnęły się do prowadzenia pierwszych, topornych pojazdów, a w razie awarii radziły sobie doskonale. Potrafiły wyczyścić zatkany gaźnik broszką z kapelusza, czy owinąć nieizolowany przewód własną podwiązką. 

Zaczęły się ścigać na początku zeszłego wieku; wygrywały wiele zawodów, rajdów, wyścigów, przekraczały światowe rekordy. Walczyły nie tylko o godne reprezentowanie zespołu, najlepsze wyniki, ale także o brak dyskryminacji ze względu na płeć. Wielokrotnie udowodniały na torach całego globu, że motoryzacyjni macho mogą być pokonani przez zwiewne istotki.

Tęsknię do tych czasów i żywię nadzieję, że rychło powrócą. Bo kiedyś to kobiety były kierowcami, które zmieniały oblicze i przebieg wielu dyscyplin sportów motorowych. Dzięki nim wyścigi stały się piękne, zmagania masowo oglądane, a zawodniczki oceniano nie tylko jako urocze, ale i uzdolnione. Po wojnie to właśnie dla nich powstawały samochody, a koncerny nie wstydziły się przyznać, że ich grupą docelową są kobiety. Przykłady? W latach 60., we Francji, rekordy sprzedaży bił Peugeot 204, prezentowany jako pierwszy "mixted car" (auto unisex), który sprzedał się w 80% płci pięknej! Można? Można!

Reklama

Od tamtego czasu dużo paliwa upłynęło. Zawodniczki zwyciężające na arenie międzynarodowej nie raz udowodniły, że są zdecydowanie bardziej zdeterminowane, żeby wygrywać na światowych torach, niż mężczyźni. Francuska piękność - Camille du Gast, czy Dorothy Levitt, Margaret Allen, Fay Taylor (żużel), Maria Grazia Lombardi  (F1), Pat Moss, a także Czeszka - Elisabeth Junek (Eliška Junková), która w teamie Bugatii wygrywała w latach 20. z rywalami w uznanych wyścigach samochodowych - to może i prehistoryczna lista, ale i genialne istoty, których geny odradzają się raz na jakiś czas w kobiecie, oszałamiającej cały świat zdobyciem zwycięskiego lauru w "typowo męskim sporcie".

Z oktanami we krwi urodziła się Michelle Mouton, która startowała w Peugeot 205 Turbo 16 w Rajdach Monte Carlo i Korsyki oraz Audi Quattro, w którym zdobyła najwyższy laur. To do tej pory jedyny żeński kierowca fabryczny w historii Rajdowych Mistrzostw Świata. W 1982 roku sięgnęła po tytuł wicemistrzowski, ale "wice" jedynie dlatego, że na mecie rajdu dachowała na przedostatnim odcinku specjalnym. Ostatni "wielki wyczyn" przypieczętowała w 2001 roku wówczas 38-letnia Jutta Kleinschmidt, stając na najwyższym podium najtrudniejszego z możliwych, rajdu Paryż-Dakar - jako pierwsza i jedyna jak dotychczas kobieta w historii tego rajdu.

Kobiety związane ze sportami motorowymi to wyjątkowo silne osobowości na co dzień i zacięte rywalki na torze. Delikatna powierzchowność zwykle idzie w parze z uporem, chęcią walki i wygranej. To tylko pozornie słaba płeć, która równie mocno jak mężczyźni, hołduje swoim motoryzacyjnym fascynacjom, a przepojona spalinami pasja działa na nie uzależniająco.

Katarzyna Frendl - dziennikarka motoryzacyjna, od 12 lat prowadzi kobiecy portal motoryzacyjny motocaina.pl. Jurorka Car Of The Year Polska, prowadząca autorski program telewizyjny Motozoom.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama